Właściciele firm transportowych z gminy Santok i okolic mają dość. - Bo tak pracować się nie da - mówi Marcin Pietrzak z Lipek Wielkich. Jego tiry jeżdżą na Zachód. Jedyna droga do granicy wiedzie przez Santok. Ale tam jest wiadukt, pod którym tiry się nie mieszczą. Ciężarówki mają więc objazd. Szkopuł w tym, że teraz nie można tamtędy przejechać. Tiry wręcz zsuwają się z zaśnieżonej drogi, często przypominającej lodowisko.
Stromo, kręto i ślisko
- Z poniedziałku na wtorek jeden z moich tirów zaklinował się w poprzek drogi, musiałem go wyciągać. Sam, bo pomoc drogowa stwierdziła, że nie dojedzie - opowiada Stępień. W czwartek w poprzek stanął tir z Gościmca. - Kolega na CB krzyknął, że droga zablokowana. Wcisnąłem na hamulce, auto zaczęło zjeżdżać. Tam jest stromo i kręto - mówi Pietrzak. W piątek inny kierowca, żeby zapobiec nieszczęściu, wyskoczył z szoferki i pod koła podłożył kliny.
- Do Santoka docieramy drogą wojewódzką, zadbaną. Objazd jest drogą powiatową. W czwartek przyjechał tam ktoś z zarządu powiatowego. Usłyszałem, że droga jest piątej kolejności odśnieżania i starostwo na jej posypanie nie ma pieniędzy - denerwuje się Pietrzak. Puściłby tiry do granicy dużo dłuższą trasą, ale most w Skwierzynie jest dla samochodów do 20 ton. Tiry mają dwa razy więcej. - Którędy mamy jechać?! Przez Poznań?! - pyta Stępień, właściciel dziesięciu tirów. I zastanawia się, na co idzie jego 12 tys. zł z podatku drogowego.
Starostwa przyjmuje sygnał
W czwartek na objeździe byli inspektorzy drogowi, w obronie transportowców stanęła policja. - Podjazd samochodem ciężarowym jest tam niemożliwy - stwierdza Wiesław Widecki, naczelnik gorzowskiej drogówki. Interweniował w starostwie i tego dnia objazd posypano. Ale znów spadł śnieg i tir się zaklinował. Naczelnik Widecki: - Na bezpieczeństwie nie warto oszczędzać.
Wicestarosta Grzegorz Tomczak najpierw mówi nam, że na utrzymanie dróg powiat wydał już 530 tys. zł, a miał zaplanowane tylko 400 tys. Będzie więc mniej na remonty. Później tłumaczy, że jednorazowa akcja kosztuje 50 tys.
- Transportowcy się skarżą, bo nie mogą zarabiać. I - co najważniejsze - jest tam szalenie niebezpiecznie - mówimy.
- Traktuję tę informację jako sygnał - mówi Tomczak. I obiecuje, że droga będzie sypana systematycznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?