Pojedynek AZS AWF Gorzów Wlkp. z Vetreksem Sokołem Kościerzyna miał kapitalne znaczenie dla układu czołówki pierwszoligowej tabeli. Dzięki wygranej 22:21 nasza drużyna odskoczyła od sobotnich rywali i Juranda Ciechanów na pięć oczek. Siedem kolejek przed zakończeniem rozgrywek zgromadziła potężny kapitał.
- Rachunek jest prosty: jeśli wygramy pięć najbliższych spotkań, to z awansu będziemy się cieszyli już 10 kwietnia - szybko obliczył trener akademików Michał Kaniowski. - Czekają nas jeszcze cztery wyjazdowe mecze: w Gryfinie, Poznaniu, Ostrowie Wlkp. i Ciechanowie. Na swoim boisku zagramy z Wójcikiem Meblami Techtransem Elbląg, AZS UW Warszawa oraz NLO SMS ZPRP Gdańsk. Podstawą będą występy w Gorzowie. Nie możemy w nich zgubić żadnego punktu.
Kibice AZS AWF najwyraźniej stęsknili się za oglądaniem najlepszym polskich zespołów, bo w sobotnie popołudnie stawili się w hali ZSO nr 20 w nadkomplecie. Po ostatniej syrenie zgotowali swym ulubieńcom owację na stojąco, choć sam pojedynek nie był widowiskiem na najwyższym sportowym poziomie.
- Obydwie drużyny wiedziały, o co grają, więc nie ustrzegły się wielu prostych błędów - dodał M. Kaniowski. - Nie panowaliśmy nad chaosem w kontratakach, więc w przerwie starałem się uspokoić chłopaków. Pomogło o tyle, że nie spanikowaliśmy, gdy rywale trzy razy doprowadzili do remisu. Sprawdziła się też koncepcja naszej aktywnej obrony z wysuniętym do przodu Mateuszem Wolskim. Wiedzieliśmy, że przeciwnicy są dobrze wyszkoleni technicznie i po krótkich zwodach rzucają z każdej pozycji. Wskutek kilku banalnych strat piłki sami zafundowaliśmy sobie w ostatnich sekundach horror, lecz wszystko skończyło się szczęśliwie.
Gorzowianie mocno wyściskali po meczu swego bramkarza Łukasza Wasilka. Miał różne okresy gry, ale dwie i pół minuty przed zakończeniem pojedynku popisał się trzema kapitalnymi interwencjami. Najpierw obronił rzut karny i dobitkę Marcina Janasa, a kilkanaście sekund później kolejny rzut z siedmiu metrów w wykonaniu Bartłomieja Peplińskiego. Te interwencje sprawiły, że kościerzynianie nie zdołali odrobić minimalnej straty.
Działacze Vetreksu Sokoła nie kryli rozczarowania porażką, ale też nie rozdzierali szat. - Przed sezonem nie zakładaliśmy walki o awans. Ten cel pojawił się przed nami niespodziewanie w trakcie rozgrywek - przyznał kierownik przyjezdnej ekipy Mirosław Reichel, którego synowie Maciej i Jakub dzielnie walczyli w hali przy ul. Szarych Szeregów. - Teraz nie mamy już złudzeń. W ekstraklasie zagrają od jesieni gorzowianie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?