Finał to marzenie obu zespołów. Gorzowianki posmakowały go w ostatnich dwóch sezonach, polkowiczanki w końcu chcą się w nim znaleźć. W kuluarach mówi się, że dla CCC to ostatni dzwonek, bo jeśli znów się nie uda, to zmiany w zespole będą spore.
Po dwóch pierwszych meczach jedną nogą w decydującej rozgrywce są "pomarańczowe", które w trakcie weekendu pokonały nasz zespół 82:64 (po dogrywce) i 79:74. Do awansu potrzebują już tylko jednego zwycięstwa. Z kolei akademiczki czeka ciernista droga. W tej chwili jest niczym w siatkarskim pojedynku: po dwóch odsłonach przegrywamy 0:2 i musimy wygrać trzy razy z rzędu. Doprowadzimy do "tie-breaka"?
- Bardzo chcemy wrócić do Polkowic, ponieważ lubimy tu grać - powiedziała po drugim meczu rozgrywająca KSSSE AZS PWSZ Katarzyna Dźwigalska. Coś w tym jest. W poprzednich dwóch sezonach aż trzy razy nasze panie zdobywały w play offie tamtejszy parkiet, torując sobie drogę do finału. Teraz było jednak inaczej, a na przeszkodzie stanął z pewnością wąski skład. Na zawodniczki liczyli też nasi kibice, którzy w Polkowicach założyli efektowne koszulki z napisem "Wiara czyni cuda, więc wierzymy, że się uda".
Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, przez większą część spotkania prowadziło CCC. Znakomity zryw w pierwszym meczu doprowadził jednak do dogrywki, a jeszcze większą wolę walki pokazaliśmy dzień później. - Jestem bardzo dumny z postawy zespołu za to, że odrobiliśmy ponad dwudziestopunktową stratę w ostatniej kwarcie. To rekord świata - komplementował podopieczne trener KSSSE AZS PWSZ Dariusz Maciejewski. Zwycięstwo było blisko, ale zabrakło odrobiny szczęścia. - Lyndra Weaver doprowadziła nas swoimi akcjami do tej dramaturgii, ale w końcówce, niestety, nie trafiła dwóch rzutów wolnych. Bez Samanthy Richards oraz akcji pick&rollowych potrafiliśmy bardzo fajnie pograć. Trzeba przyznać, że w przekroju całego meczu rywalki były jednak lepsze.
Australijki zabrakło, bo w pierwszym meczu doznała skręcenia kostki. Sztab medyczny ją "reanimuje" i czyni wszystko, by znów w pełni sprawna wspomogła koleżanki w najbliższy weekend. Bez niej jest przecież dużo trudniej. - Szalonymi akcjami oraz już takim ostatkiem sił starałyśmy się dogonić "pomarańczowe". Niestety, nie udało się. Dwa zwycięstwa u siebie to spora zaliczka. Wierzyłyśmy, że z tego gorącego terenu wywieziemy choć jedno. Mimo to bardzo chcemy wejść do finału, wierzymy, że wciąż jest na to szansa - oceniła Dźwigalska.
- Prowadzimy 2:0, ale to jeszcze niczego nie przesądza, bo półfinał toczy się przecież do trzech, a nie dwóch zwycięstw - zauważa Natalia Trofimowa z CCC. Teraz przed nami dwa spotkania w Gorzowie, które - jeśli chcemy wejść do finału - koniecznie trzeba rozstrzygnąć na naszą korzyść. Piątek i sobota to muszą być nasze dni chwały!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?