Buziaki 30 lat temu założyła Izabella Szafrańska-Słupecka, zwana przez współpracowników Buziakową albo Pańcią. - Kiedy mieszkałam w Zielonej Górze też prowadziłam zespół, ale z chórem. Potem przeprowadziłam się do Gorzowa i naturalne było, że zakładam grupę - mówi. I tylko niektórzy dziwią się, że polonistka po poznańskim uniwersytecie prowadzi zespół taneczny i przez lata uczy muzyki w jednej z gorzowskich podstawówek.
Marzenia siostry
Przez 13 lat w Buziakach tańczyła Natalia Bielańczuk, dziś pracownica Teatru Osterwy i szefowa własnej grupy tanecznej. - Trafiłam z castingu. Usłyszałam, że jest nabór i poszłam się sprawdzić. To było niespełnione marzenie mojej starszej siostry, której nie udało się dostać do zespołu - opowiada.
Lata w Buziakach, to była ciężka praca połączona z przyjemnościami. - Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, robiliśmy grille, wycieczki. Poza tym nasi rodzice się ze sobą zaprzyjaźnili - opowiada N. Bielańczuk.
Paulina Przybysz spędziła w zespole 12 lat. Dziś pracuje jako asystent I. Szafrańskiej-Słupeckiej. - To był pewien styl życia. Dużo podróżowaliśmy z zespołem - opowiada. Na casting przyprowadziła ją mama, która zresztą do dziś jest związana z zespołem.
Także młodsze Buziaczki trafiły tu przyprowadzone przez rodziców lub rodzeństwo. - Moja siostra tu tańczyła, więc było naturalne, że i ja będę to robić - mówi Ania Bednarek, na co dzień uczennica Szkoły Podstawowej nr 9 przy ul. Nowej.
Natomiast Iga Muszyńska, uczennica Gimnazjum nr 9 przy ul. Zamenhofa najpierw chodziła na akrobatykę, ale złamała rękę i postanowiła, że znajdzie sobie jakiś zespół taneczny. - Pani Iza przyjęła mnie w połowie roku. Musiałam zatańczyć, ale na szczęście nie przy wszystkich - opowiada.
Tata Aleksandry Borowczak ze Szkoły Podstawowej nr 5 uznał, że córka ma zbyt dużo energii i znalazł dla niej zespół. No i sympatyczna drobna blondynka tańczy już w Buziakach siedem lat.
Przygody się zdarzają
Choć na próbach obowiązują wygodne stroje typu koszulka, legginsy, wygodne buty, to jednak na koncert do każdego układu czy tańca potrzebny jest odrębny strój.
- No i ja zapomniałam jednego głupiego niebieskiego kapelusza do jednego z tańca. Sprawa była poważna, bo to był koncert galowy kieleckiego festiwalu. Całe szczęście, że była tam moja babcia. Szybko samochodem pojechałyśmy do hotelu. Ale co się strachu najadłam, to moje - opowiada Ania Bednarek.
Okazuje się, że zapominanie strojów to stały motyw. - Nie ma koncertu, żeby się coś takiego nie przydarzyło - śmieją się Buziaki.
Gorszą przygodę przeżyła Alicji Skrzypek, uczennicy Gimnazjum nr 7 przy ul. Estkowskiego. - Dwa lata temu, na tydzień przed koncertem, złamałam rękę. To prawdziwa tragedia dla zespołu, bo trzeba było zmienić układy. Ale zespół się sprężył i bez szemrania wszystko zdążył zrobić - wspomina.
Jak trzeba to przytuli
Buziaki mają próby w Szkole Podstawowej nr 7 przy ul. Estkowskiego. W siedzibie zespołu na ścianach wiszą pamiątki z wyjazdów i zdobyte nagrody, w tym te najcenniejsze czyli kieleckie Jodły.
Buziaki zdobyły ich kilka. Zaczęły od Srebrnej Jodły, potem było sześć złotych i dwa Grand Prix. W księdze jubileuszowej kieleckiego festiwalu twórczości dzieci i młodzieży z okazji jego 35. edycji przeczytać można, że gorzowskie Buziaki są wzorem do naśladowania.
Właściwe próby odbywają się w sali z lustrami. Najpierw rozgrzewka, potem są zajęcia taneczne, szlifowanie znanych elementów, nauka nowych. No, po prostu ciężka praca.
I. Szafrańska- Słupecka znana jest z donośnego głosu. - To prawda, ale jakby nie krzyczała na nas, to byśmy byli mniej zdyscyplinowani - przyznają Buziaki. A N. Bielańczuk mówi, że to urok pani Izy. - Jak trzeba, to ryczy na nas, a jak trzeba, to przytuli - mówi. I dodaje, że za nią każdy Buziak poszedłby w ogień.
W zespole jest ponad 160 osób i I. Szafrańska-Słupecka zna ich wszystkich. Specyfiką Buziaków jest mówienie po nazwisku. - Być może dlatego, że imiona się powtarzają. Tylko w mojej grupie były cztery Anie. Jak pani Iza mówiła po nazwisku, to wiadomo było o kogo chodzi - mówi N. Bielańczuk.
Jeszcze jedną tradycją jest to, że podczas koncertów lepiej do I. Szafrańskiej-Słupeckiej nie podchodzić. Za każdym razem, a koncertów były tysiące, denerwuje się, jakby to był pierwszy raz.
Na pytanie o liczbę osób, jaka się przewinęła przez zespół w ciągu tych 30. lat, odpowiada - Nie wiem. Nie liczyłam.
Ale po chwili namysłu dodaje, że na pewno ponad tysiąc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?