Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowskim morsom nie straszne zimno

Renata Ochwat 95 722 57 72 [email protected]
Korzyścią z kąpieli w zimnej wodzie jest hartowanie organizmu
Korzyścią z kąpieli w zimnej wodzie jest hartowanie organizmu fot. Archiwum klubu
Gorzowskie morsy w poprzednią niedzielę pobiły rekord. Weszły do wody przy temperaturze powietrza -16 stopni Celsjusza. A przecież miało to być tylko jednorazowe wydarzenie - zbiórka na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w 2007 r.

- Kąpiemy się regularnie trzy razy w tygodniu i to bez względu na temperaturę - mówi Jerzy Złotowski, jeden z inicjatorów klubu morsów.
Cała historia zaczęła się w 2006 r. - Pomysł przyszedł ze Szczecina. Tamtejsze morsy kąpielą w zimnej wodzie kwestowały na WOŚP. Koledzy mnie trochę zakręcili. Zacząłem myśleć, żeby coś takiego zrobić i w Gorzowie - opowiada Tadeusz Jastrzębski. No i zaczął szukać kogoś, kto mu pomoże akcję rozkręcić. Pomogła nieoczekiwanie własna mama - Janina. Poznała go z J. Złotowskim, bardzo już wówczas znanym cyklistą, z którym do tej pory jeździ na rowerze. - No i zaczęliśmy przekonywać ludzi do akcji - wspominają obaj panowie.

- Ale na trzy dni przed finałem spotkałem Tadeusza i mówię, że musimy zrobić próbę, czy ja dam radę. No bo co to byłby za wstyd, gdybym nie wszedł na finale - J. Złotowski wspomina wydarzenia sprzed trzech lat. Dał radę na próbie i potem już podczas kąpieli. Morsy wykąpały się w jeziorze Kłodawskim i do dziś jest to ich matecznik.

Po tej pierwszej, wyjątkowej kąpieli nie było mowy, aby przestać. No i tak zaczęli się spotykać w środy, soboty i niedziele. - Na początku to byliśmy prawdziwą sensacją. Samochody się zatrzymywały na nasz widok, ludzie stukali się w głowy. Potem przestaliśmy być sensacją, nadal ściągamy sporą widownię, ale ludzie patrzą na nas z sympatią - mówi T. Jastrzębski.
Obaj panowie tłumaczą, że zanim się wejdzie do wody, trzeba się rozgrzać, więc robią drobne przebieżki, ćwiczenia. Potem wchodzą do wody. - Muszą być osłonięte stopy, dłonie i głowy. Przez głowę ucieka aż 30 procent ciepła - mówią morsy.

Do wody wchodzą na góra 10 - 12 minut. - Pierwsza z wody wychodzi moja mama. To dla nas sygnał, że jeszcze możemy pobyć kilka minut i już naprawdę trzeba wyjść - mówi T. Jastrzębski. Po wyjściu znów gimnastyka i szybko do hangaru, gdzie trzeba się przebrać w suche ubrania. A ponieważ ręce są zgrabiałe, więc z reguły są to luźne bluzy i spodnie oraz buty bez sznurówek, bo nikt nie da rady zapiąć guzików. Po takiej kąpieli ciało zresztą wysycha błyskawicznie. Nie można stosować żadnych, nawet najbardziej miękkich ręczników, bo wydają się być szorstkie jak papier ścierny.
- Raz zdarzyło mi się, że wracałem z Kłodawy do domu. Nagle tak mi ręce zaczęły się trząść, że nie dałem rady trzymać kierownicy. Po prostu za długo siedziałem w wodzie. Ale jakoś dojechałem - wspomina J. Złotowski.
A w domu też jeszcze trzeba powalczyć o ocieplenie organizmu. J. Złotowski z reguły jedzie na basen, tam do jacuzzi, sauny i po jakimś czasie wszystko wraca do normy. T. Jastrzębski w domu wykonuje 40 pompek, rozgrzewa się herbatą. Pozostałe morsy czynią podobnie.
Gorzowskie morsy spotykają się tylko nad jeziorem w Kłodawie, gdzie mają swój przerębel w kształci serca - to na znak poparcia dla WOŚP. Świętują też wspólnie Boże Narodzenie i sylwestra. Poza tym nie urządzają jakichś ekstra spotkań.

Bywają za to na międzynarodowych zlotach morsów w Mielnie nad Bałtykiem. I jeden taki zlot wygrali - przebrali się za mieszkańców Afryki. W ubiegłym roku wzięli udział w akcji w Krakowie "Przeciągnąć wawelskiego smoka przez Wisłę". - Brudna rzeka, nie było przyjemności w kąpieli - mówią. I ujawniają, że chodzi im po głowie podobna akcja w Gorzowie. Chcą przepłynąć Wartę. Ale jak na razie, nie wiadomo, kiedy to się może stać. - Rzeka stoi. Poza tym ma znacznie szybszy nurt niż Wisła. Ale w tym wszystkim jest też i pozytywna strona. Warta jest stosunkowo czystą rzeką - tłumaczą.

Korzyścią z kąpieli w zimnej wodzie jest hartowanie organizmu. - Kąpać się może każdy. Jedynymi przeciwwskazaniami są choroby serca, onkologiczne i nieleczone wysokie nadciśnienie - mówią morsy.
Obaj tłumaczą, że morsem może zostać każdy. - To tylko kwestia przestawienia sobie termometru w głowie, pozbycie się lęku przed zimną wodą. - Inaczej jest, kiedy wchodzi się do zimnej wody z grupą, działają inne emocje - tłumaczą.

Przeczytać o nich można na ich stronie mailowej pod adresem www.morsy.viapc.pl/gorzowwlkp.php. Nad jeziorem Kłodawskim można ich spotkać trzy razy w tygodniu: w środy o 17.15 w soboty o 14.00 oraz w niedzielę o 10.30. - Naprawdę nie trzeba jakichś specjalnych przygotowań. Wystarczy chcieć i już - przekonują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska