1 września z półek sklepowych mają zniknąć tradycyjne, przezroczyste żarówki o mocy większej niż 80 W oraz matowe źródła światła, które klasyfikowane są powyżej klasy energetycznej A. W następnych latach, aż do września 2016 roku, ze sklepów wycofane zostaną wszystkie żarówki o mocy powyżej 7 W.
Ten przepis unijny wywołał w Niemczech żarówkowy boom. Nie tylko w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi także w Polsce kupują na zapas duże ilości żarówek. Tradycyjna kosztuje w granicach 0,80 - 1,00 euro, tymczasem energooszczędne, o podobnej mocy, są dziesięć razy droższe.
- Już na początku tego roku zauważyłam, że Niemcy masowo wykupują tradycyjne żarówki - mówi Elżbieta Flisak, właścicielka sklepu "Mega" w Żarach. - Brali nawet po dziesięć sztuk z każdej mocy. Potem się dowiedziałam od dostawcy, że zwykłe żarówki mają być wycofane stopniowo ze sprzedaży. Ale wzrosła też sprzedaż energooszczędnych. W moim sklepie zwykła stuwatowa żarówka kosztuje 1,50 zł, a energooszczędna, która daje tyle samo światła - w granicach 18 - 30 zł.
Energooszczędne żarówki są droższe, ale jak zapewniają producenci koszt zakupu zwraca się w ciągu roku.
- W Polsce nie obserwujemy ożywienia jak w Niemczech i Austrii - dodaje Magdalena Boguś, rzecznik prasowy Osram w Warszawie. - W tradycyjnych żarówkach zaledwie pięć procent energii przetwarzana jest na światło. Energooszczędne służą nawet przez dwadzieścia lat. Masowe ich stosowanie przyniesie duże oszczędności energii. Owszem, te żarówki zawierają rtęć, ale w nieznacznych ilościach. Niektórzy twierdzą, że energooszczędne żarówki dają zimne światło, ale już rozpoczynamy produkcję nowych, które emitują ciepłe światło, podobnie jak tradycyjne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?