Siedzimy w pięknej sali wiejskiej w Krępie podczas podsumowania czteromiesięcznego kursu dla gospodyń domowych. Odbył się w ramach projektu "Gospodynie na medal" prowadzonego przez ZDZ w Zielonej Górze dla mieszkańców wsi Krępa i Stożne. J. Iwasiewicz przytacza opinię jednego z mężów kursantek, wydaną po zakończeniu kursu gotowania: "Czemu dotąd mi tak nie gotowałaś?". Czyli nauka w każdym wieku ma sens!
- Uczyły się panie po pięćdziesiątce, niepracujące, emerytki, rencistki chcące dowiedzieć się czegoś nowego - mówi Elżbieta Ceglarek, jedna z jedenastu pań, które uczyły się smażyć, piec, gotować, grillować. Dwunastym kursantem był rodzynek, sołtys Krępy Tadeusz Budrewicz. Dlaczego go to zainteresowało?
- Bo jak organizowałem festyny, to serwowałem zawsze grochówkę - tłumaczy się sołtys. - A czemu nie miałbym się nauczyć innych potraw?! Więc dołączyłem do kobiet.
I pan Tadeusz z paniami zdobył uprawnienia. Teraz na festynach będzie... leczo. Takie bowiem danie, jako swą nową specjalność, sołtys przygotował na zakończenie kursu, które odbyło się w sobotę.
- Staramy się zawsze organizować uroczyste zakończenie nauki, żeby panie poczuły się docenione, a ich miejscowość zobaczyła wysiłek włożony w naukę - wskazuje Dorota Stanieczka z ZDZ. I tak też się chyba stało. Panie zaprosiły na finał członków swoich rodzin, przybyły władze gminy, pojawił się ksiądz. Każdy gość mógł skosztować pysznych potraw ustawionych na ogromnym stole. A co na nim się znalazło?
Mają pomysły
- Owoce morza, czyli małże w śmietanie na gorąco, galantyna z kury, leczo sołtysa, karkówka faszerowana, jajka faszerowane jajkami, paszteciki, sałatki w siedmiu rodzajach, pieczeń rzymska - wylicza Danuta Przespolewska do spółki z Kazimierą Dąbrowską i Ireną Hliwą. Po prostu same pyszności. Ich przygotowanie w kuchni sali wiejskiej zajęło drużynie z Krępy dwa dni i dwie noce. Nasuwa się jednak pytanie, czy tego wszystkiego nie można się normalnie nauczyć z książek lub oglądając telewizję? Po co kursy? I do czego te umiejętności przydadzą się gospodyniom ze Stożnego i Krępy? Żeby lepiej karmić mężów?!
- A może założymy spółdzielnię?! A może mamy w głowach ciekawe pomysły społeczne?! - kontruje od razu Barbara Gradzik. Okazuje się bowiem, że panie nie tylko uczyły się gotowania, ale i przygotowywania stołów, dowiadywały jak poprawić swój wizerunek i... nastrój. Co zresztą było widać na wystawie zdjęć wokół sali, gdzie kobitki w perukach, umalowane - są nie do poznania! Wyglądają rewelacyjnie! Inne panie.
- Miałyśmy też zajęcia praktyczne w Cichej Kobiecie, gdzie uczono nas przyrządzać drinki - wtrąca Danuta Bryś. Panie zapamiętały dwa drinki, "Wściekły pies" (sok, wódka, kilka kropel tabasco) i "Orgazm" (niestety, przed "Orgazmem" był "Wściekły Pies" i dziś żadna kobitka nie jest w stanie sobie przypomnieć składu tego drugiego).
- Poza tym nauczyłyśmy się jak gotować zdrowo, smacznie i odżywiać się racjonalnie - tłumaczy Zuzanna Zamiara i przyznaje się, że jako kucharka teraz "wie lepiej". - Wiem, jak wykorzystać do obiadu wszystkie warzywa, jarzyny. Przedtem tak nie robiłam, niestety...
Sympatyczne gospodyni nie chcą jeszcze ujawniać, co im się roi w głowie, ale obiecują, że gdy pomysł dojrzeje, to chętnie podzielą się nim z czytelnikami "GL". Zatem - czekamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?