Nie mów hop, dopóki nie przeskoczysz - tej zasady twardo trzyma się prowadzący Amerykanin. - Jeszcze nie jestem pewny swego, choć przyznaję, że 22-punktowy dystans, który traci do mnie Tomek, robi wrażenie - uważa popularny "Herbie".
Hancock to w tej chwili zdecydowany faworyt w wyścigu po koronę mistrza świata. Do tej pory we Włoszech rządził Polak, ale w Terenzano wyskoczył ten trzeci: Andreas Jonsson. "Jankes" finiszował jednak drugi i jest na najlepszej drodze by po 14 latach przerwy świecić drugi w życiu tytuł IMŚ. Co na to Gollob i wspomniany Szwed?
Kapitan Caelum Stali Gorzów ma wyraźne kłopoty sprzętowe. Bo co z tego, że znów zainwestował grubą kasę w silniki (kilkadziesiąt tysięcy złotych), jak dwa tygodnie temu jechał "pod prąd"? - To nie był mój dzień - przyznał uczciwe "Chudy".
Co gorsza, nasz "Orzeł" zatracił gdzieś pogodę ducha, która cechowała go w poprzednim sezonie, gdy w końcu spełnił swoje oraz kibiców marzenie i w Grand Prix stanął na najwyższym stopniu podium. Gdzieś przycichł, ba, można odnieść wrażenie, że pogodził się z losem (czytaj triumfem Hancocka). To jednak tylko złudzenie, bo Gollob na pewno nie odpuści do końca.
- Gdyby został ostatni turniej, to byłoby raczej po wszystkim. Ale przed Tomkiem jeszcze pięć rund, aż 120 punktów do zdobycia. Wszystko może się jeszcze wydarzyć, ale nie ukrywamy, że dogonienie Grega, który jest w fantastycznej formie, będzie bardzo trudnym zadaniem. Jednym z trudniejszych, jakie kiedykolwiek stały przed Polakiem - ocenia Tomasz Gaszyński, menedżer mistrza świata.
Hancock nie ukrywa, że to właśnie o rok młodszy od niego Gollob tchnął w niego wiarę i nową energię. - Skoro Tomek zdobył złoto, mając czterdziestkę na karku, to dlaczego nie miałoby udać się to mnie? - pyta retorycznie "Herbie".
Ostatni turniej pokazał jednak, że sprawa tytułu nie będzie wyłącznie wewnętrzną sprawą obu zawodników. W Terenzano jak feniks z popiołu odrodził się bowiem wspomniany już Jonsson. Wydaje się, że "Adrenalina" wrócił na właściwy - nomen omen - tor i teraz znów będzie groźny nie tylko dla liderującego, amerykańsko-polskiego duetu. Tym bardziej, że do trzeciego Jarosława Hampela traci zaledwie 12 punktów. I to z ósmej pozycji! Zresztą ścisk w klasyfikacji po ostatnim turnieju jest niesamowity, bo na dobrą sprawę szansę na medal ma aż 11 uczestników cyklu.
Teraz cyrk przenosi się do szwedzkiej Malilli. To domowy obiekt Jonssona i dlatego jest on jednym z faworytów zawodów. U siebie z pewnością będzie chciał podreperować dorobek i na stałe zakotwiczyć w okolicach podium. Jego ataki będzie odpierał zwłaszcza nasz Hampel, który czuje na plecach oddech nie tylko zawodnika Stelmetu Falubazu.
Co przyniesie nam niespełna dwutysięczna Malilla? Tamtejszy tor nie pozwoli nam się nudzić, bo poziom adrenaliny w meczach ligowych zawsze jest tam wysoki. A szwedzki "Adrenalina" i jego koledzy z pewnością nam to zagwarantują.
Transmisja z Grand Prix Skandynawii w sobotę od 18.45 w Canal Plus Sport.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
