Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Walasek: Też marzę o Grand Prix

Marcin Łada
fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z kapitanem ZKŻ-u Kronopolu Zielona Góra, głównym bohaterem, organizatorem i uczestnikiem turnieju jubileuszowego

PRZYJDŹ NA JUBILEUSZ!

PRZYJDŹ NA JUBILEUSZ!

Jubileuszowy turniej Grzegorza Walaska odbędzie się w niedzielę o godz. 18.00. Bramy stadionu przy ul. Wrocławskiej będą otwarte od godz. 16.00. Bilet kosztuje 13 zł, program 2 zł. W stu programach przy tabeli biegów znajdzie się pieczątka. Posiadacz takiego programu będzie mógł w poniedziałek w siedzibie klubu odebrać plakat jubilata. Na stadionie będzie także namiot z gadżetami.
Grzegorz Walasek serdecznie zaprasza!

- Od kiedy dokładnie liczysz 15 lat na torze?- Od dnia, kiedy zdałem licencję. To było w Gorzowie, nie - przepraszam - we Wrocławiu. Zaliczyłem za drugim podejściem.

- Za pierwszym razem oblałeś teorię czy praktykę?- Podchodziłem do egzaminu jako jedyny z Zielonej Góry. Szkółka przędła ostatkiem sił, brakowało niemal wszystkiego. Było nerwowo i jeśli dobrze pamiętam, jechałem zbyt ostrożnie i nie wykręciłem wymaganego czasu.

- Gdybyś miał podzielić karierę na lata chude i tłuste, to których było więcej?- Kilka sezonów poprzerywały mi kontuzję, różnie było w kontaktach z klubem... Ale gdybym cofnął się w czasie, to pewnie trochę inaczej pokierowałbym początkiem kariery. Mimo wszystko uważam, że był to fajny i na pewno dobrze wykorzystany czas.

- Pamiętasz moment największego zwątpienia, taki dół, kiedy myślałeś, że trzeba będzie zakończyć karierę?- Po złamaniu kości udowej. Pamiętam pierwsze diagnozy, kiedy przyszedł polski lekarz i powiedział, że to raczej koniec kariery. Specjaliści podejrzewali, że grozi mi martwica w miejscu, gdzie kość udowa łączy się z biodrem. Naopowiadali mi sporo strasznych rzeczy, a wszystko skończyło się w miarę dobrze. Nie odczuwam z tego powodu większych dolegliwości, a tylko czasem wiem, że będzie padał deszcz.

.

- Obeszło się bez części metalowych wbudowanych na stałe?- Początkowo były, ale wszystko powyciągali i jest w porządku.

- A te milsze momenty, które uskrzydlały i mobilizowały?- Tytuł młodzieżowego mistrza Polski, a później złoty medal wśród seniorów. Nie każdemu udała się ta sztuka, a ja stałem na podium. Chciałbym się jeszcze o nie w karierze zahaczyć. Były też Złoty, Srebrny i Brązowy Kask, no i Drużynowy Puchar Świata. Każdy zawodnik marzy, żeby wystartować w takiej imprezie i wywalczyć pierwsze miejsce.

- Byłem na finale we Wrocławiu. Kiedy przewróciłeś się przed startem do ostatniego biegu, niektórzy żartowali, że już oblewaliście pewny złoty medal. Powiedziałeś wtedy, że zaczepiłeś stopą o błotnik, bo masz jedną dłuższą od drugiej...- Zaczepiłem kevlarem, który był już wtedy mocno postrzępiony. Ale faktycznie po tych wszystkich kontuzjach, w których najbardziej cierpiały dolne partie ciała, używam dwóch rozmiarów butów.

- Wspominałeś, że chciałbyś się jeszcze zahaczyć o podium mistrzostw Polski. A Grand Prix?- Wiadomo, to marzenie każdego z nas. Ale droga jest długa, bo trzeba najpierw przebrnąć przez eliminacje i zakończyć je w czołowej trójce. Musisz być dobrze przygotowany kondycyjnie, sprzętowo, a do tego mieć szczęście.

- A czy sprzęt i warunki do uprawiania żużla mocno się zmieniły w porównaniu z czasami, w których zaczynałeś?- Ze sprzętem nie było aż takich rewolucji, jak niektórzy mówią. Przychodzi czas danego zawodnika i to on dyktuje warunki. To wcale nie kosmiczne materiały w sprzęcie, po prostu nadszedł właściwy moment. Na czym nie usiądzie, to jedzie. Fakt, zaczynałem na stojących jawach, a później zmieniłem je na GM-y, którym jestem wierny do dziś.

- Decydując się na turniej z okazji 15-lecia startów, wziąłeś na barki potrójną rolę: organizatora, jubilata i uczestnika. Przygniotły cię obowiązki?- Było trochę pracy i biegania, ale wszystko będzie dobrze i szykuje się fajna impreza, jeśli dopisze pogoda. Byłoby mi też znacznie lżej, gdyby termin jubileuszu nie pokrywał się z końcówką przygotowań do sezonu. Z jednej strony, trzeba spasować sprzęt, startować w kolejnych sparingach, a z drugiej, dopinać sprawy turnieju. Dobrze, że żużel jest w Zielonej Górze bardzo popularny. To otworzyło wiele drzwi i żaden ze sponsorów, do których się zwróciłem, nie odmówił pomocy. Przy okazji chciałbym im podziękować, a także tym, których nie ma w programie. Przecież nie organizuję tej imprezy sam. Pomógł mi także zarząd ZKŻ-u, który udostępnił stadion w dogodnym terminie.

- A zawodnicy? Ktoś ci odmówił?- Nie. Jeśli tylko mieli wolny termin, to chętnie potwierdzali udział. Mamy pod tym względem zgrane środowisko i wielkie podziękowania w ich stronę. Ja też chętnie pojadę, kiedy zaprosi mnie któryś z kolegów.

- Damian Baliński powiedział w jednym z wywiadów, że zakończy karierę koło czterdziestki. Ty też wyznaczyłeś sobie taki próg?- To chyba faktycznie górna granica. Na razie o tym nie myślałem, ale kiedy poczuję, że jazda staje się zbyt ryzykowna, pewnie to zrobię. Podziękuję, bo są rzeczy, których nie da się oszukać.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska