Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handel ludźmi. Wietnamki były w hurcie, miały trafić do domów publicznych na Zachodzie

Dariusz Chajewski68 324 88 [email protected]
Handlarze żywym towarem przemycili, zgodnie z ostrożnymi szacunkami, co najmniej kilkadziesiąt kobiet
Handlarze żywym towarem przemycili, zgodnie z ostrożnymi szacunkami, co najmniej kilkadziesiąt kobiet fot. archiwum
Sprawa miała charakter zdecydowanie międzynarodowy. Zielonogórzanie na zlecenie Algierczyka mieli przemycić Wietnamki do pracy w niemieckich i holenderskich domach publicznych.

Osiem lat temu całe pogranicze żyło... przemytem. Nie z przemytu, ale właśnie przemytem. Opowiadano sobie niestworzone historie o gangach, Carringtonie, kraciastych torbach z papierosami i karierze Żarek Wielkich. Znacznie mniej mówiono o przemycie ludzie. Owszem wiadomo było o dziwnie wydeptanych ścieżkach prowadzących do brodów na Nysie lub mostów kolejowych, były nielegalne noclegownie, był wreszcie wcale rozwinięty przemysł usługowy zajmujący się nielegalną turystyką... I nielegalną rekrutacją kadr do pracy w najstarszym zawodzie świata.

Zamknęli ofiarę?

Nasz lokalny kurort, Niesulice, zdawał się być odległym od tych wydarzeń. Zwłaszcza we wrześniu, po sezonie. Spokój, cisza. Pewnego dnia jednak do policjantów zgłosił się Wietnamczyk, który miał tutaj wypoczywać. Roztrzęsionym głosem opowiadał, że porwano jego siostrę i polską narzeczoną o imieniu, powiedzmy, Iwona. Za uwolnienie kobiet zażądali 5 tysięcy dolarów. Policjanci po spektakularnej akcji odbili dziewczyny przetrzymywane w jednym z zielonogórskich mieszkań, zatrzymali trzech porywaczy. Bandyci wobec swoich ofiar byli brutalni, jedną z nich zgwałcili. Jednak niespodziewanie, zaraz po tym jak przyjechał złożyć zeznanie w sprawie uprowadzenia, za kratki trafił także Wietnamczyk.

Bo oto okazało się, że wraz z tymi dwiema dziewczętami w Niesulicach przebywało jeszcze sześć młodych Wietnamek. Policjanci i prokurator nabrali podejrzeń, że dziewczyny nie przebywały w podświebodzińskim wczasowisku jedynie dla podreperowania zdrowia. Bo i z dokumentów wynikało, że sześć Azjatek opuściło areszt deportacyjny w Krośnie Odrzańskim po zatrzymaniu na zielonej granicy przez pograniczników. Żeby było "śmieszniej" wszystkie przekonywały, że mają niespełna 15 lat. Jak przyznawali pogranicznicy w przypadku Azjatek naprawdę trudno było im powiedzieć czy mają lat 10, czy 30 lat. Zatrzymane umieszczono zatem w policyjnej izbie dziecka. Powołano biegłych i między innymi dzięki opinii stomatologa stwierdzono, że Azjatki miały około trzydziestki. Z aresztu wyszły z nakazem opuszczenia Polski.

One tylko odpoczywały

Zgodnie z wersja wydarzeń policji i prokuratury Wietnamczyk zaproponować miał im pomoc w przekroczeniu granicy. Cel był jeden - domy publiczne za polską granicą zachodnią. W Niesulicach Wietnamki bawiły pod opieką Iwony i siostry Michała. Do czasu przerzutu. Strażnikami byli późniejsi porywacze, którzy mieli także zorganizować kanał przerzutowy. Uprowadzili kobiety chcąc otrzymać od szefa gangu wynagrodzenie przed ustalonym terminem. Wietnamczyk, jego siostra i Iwona mieć byli elementami dużej grupy zajmującej się handlem żywym towarem.

- To nieprawda, Wietnamki przebywały z nami dobrowolnie, a porywacze byli naszymi przypadkowymi znajomymi - zapewniała wówczas "GL" Iwona. - Jak można twierdzić, że przetrzymywaliśmy je siłą? Jak można opierać się na relacji przestępców? Te dziewczyny nie były przetrzymywane, swobodnie poruszały się po Niesulicach.

Według ich opowieści Wietnamki relaksowały się przed powrotem do Hanoi, a porywacze okazali się poznanymi przypadkowo w Niesulicach jegomościami, którym dziewczyny wpadły w oko. Nagle wrzucili je do samochodu, jedną z nich zgwałcili...

Jechały do burdeli

Nie, nie to nie koniec tej historii. W rozmowie z prokuratorem Wietnamczyk stwierdził, że jest... tajnym współpracownikiem Straży Granicznej. Pogranicznicy, jak to w takich przypadkach bywa, nie zaprzeczyli, nie potwierdzili. Natomiast prokuratorzy zapewnili, że osoby będące agentami rozmaitych służb traktują tak samo jak innych zatrzymanych czy podejrzanych. Najważniejsza jest procedura i Kodeks karny i jeśli ujawnimy popełnienie przestępstwa jego sprawca musi odpowiedzieć przed sądem.
Ostatecznie okazało się, że dwunastoosobowy gang co najmniej od kilku miesięcy trudnił się przemytem młodych Wietnamek, które przeznaczone były dla domów publicznych w Europie Zachodniej. Z reguły były one wcześniej zatrzymywane na nielegalnym przekroczeniu granicy, po czym nakazywano im opuszczenie Polski. Handlarze żywym towarem przemycali je kolejny raz. Zgodnie z ostrożnymi szacunkami kobiet mogło być co najmniej kilkadziesiąt.

"Porywacze" byli zielonogórzanami organizującymi kanał przerzutu cudzoziemek. Mózgiem, ale nie szefem interesu miał być Algierczyk. A proces wieńczący całą historię wart jest osobnej opowieści...

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska