I trudno się dziwić, że były już szkoleniowiec "Oti" bardzo przeżył jej nieudany występ w Londynie - zajęła ostatnie miejsce w półfinale na 200 metrów stylem motylkowym.- Nie oglądałem na żywo jej występu w jej koronnej konkurencji. Zostałem w Misji Olimpijskiej. Zrobiłem to celowo, żeby nie podgrzewać atmosfery - mówi. - Chciałem, żeby Otylia czuła się swobodnie, a nie jak na kolejnym sprawdzianie formy przed takim egzaminatorem jak ja. Potrafię zrozumieć, że dźwiga ciężar związany z tym, że jej starty, również przez dziennikarzy, będą porównywane z tym, co osiągnęła pod kierunkiem Pawła Słomińskiego. Dlatego postanowiłem zostać w misji, zarówno w czasie startu Otylii, jak i Pawła Korzeniowskiego. W ten sposób w jakimś sensie zdjąłem z nich presję. Ten jej ostatni półfinałowy występ był niepotrzebny w takim wymiarze. Każde inne rozwiązanie, nawet szesnaste miejsce, ale z dużo lepszym wynikiem, z nawiązaniem walki, pokazaniem sportowego zęba, byłoby fajnym uwieńczeniem jej startów. Ale ja cały czas nie jestem przekonany, że Otylia zakończyła już karierę. Dopiero jak to publicznie ogłosi, powiesi kostium na kołku, to uwierzę. Znam ją dobrze i mogę sobie wy-obrazić, jak przeżywa ten start. Teraz wypadałoby wspierać Otylię, a nie podchodzić do tego w sposób krytyczny. Za to, co zrobiła dla polskiego pływania, sportu, również dla mnie, należy jej się duży szacunek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?