Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile dokładamy do produkcji groszy?

Maciej Dobrowolski 68 324 88 80 [email protected]
sxc.hu
Już w 2008 roku było wiadomo, że do produkcji groszy dokładamy. Kryzys zmusił finansistów do myślenia i w ostatnich dniach NBP przedstawił projekt, który ma zapobiec stratom. Czy będziemy zaokrąglali ceny przy transakcjach gotówkowych?

Obecnie w Polsce w obiegu mamy około 13 mld monet, z czego 7 mld to jedno- i dwugroszówki - wynika z informacji Narodowego Banku Polskiego. Tylko w 2012 r. NBP przekazał do banków komercyjnych 527 mln sztuk monet o takich nominałach, a wróciło do niego zaledwie 28 mln. To o wiele za mało. Oznacza to, że grosze giną po drodze w przysłowiowym słoiku. Chowamy je w kieszeniach, a później zapominamy. I pieniądz przepada.

- Roczne koszty związane z biciem i wprowadzaniem do obiegu jedno- i dwugroszówek wynoszą około 40 mln zł i należy się spodziewać, że w kolejnych latach będą rosły ze względu na wzrost cen surowców - twierdzi Przemysław Kuk, dyrektor biura prasowego NBP. - Sama wartość materiału potrzebnego do wytworzenia jednogroszówki wynosi około trzy grosze. Jeżeli dodamy do tego koszty składowania i transportu, to ten koszt jeszcze wyraźnie wzrasta (do około 5 gr - dop. red.). To ekonomicznie nieopłacalne.

Z tego powodu NBP przygotował projekt, który zostanie przedstawiony Ministerstwu Finansów. Skorzystać na nowym prawie mają wszyscy: banki, sklepy, a nawet przeciętny Kowalski. Pierwszym mają się zmniejszyć koszty związane z obrotem drobnym nominałem, klienci zaoszczędzą czas.

Założenia są proste: przy płaceniu gotówką kwota będzie zaokrąglana w górę lub w dół do pięciu groszy. Jeśli na rachunku widnieje 99 gr, to przy kasie zapłacimy złotówkę. Jeśli byłoby to 96 gr, wtedy zapłacimy 95 gr. Wszystko zależy od tego, do którego zaokrąglenia mamy bliżej. - W skali roku pojedyncza osoba nie zauważy różnicy w portfelu. Dzięki proponowanej ustawie NBP zaoszczędzi do 40 proc. środków wydawanych na emisję monet. 95 proc. zysku banku trafia do budżetu państwa - zauważa Kuk. Nowe prawo nie będzie dotyczyło płatności elektronicznych. Jedno- i dwugroszówki nie wypadną z obiegu, według pomysłodawców projektu po prostu nie będzie już takiego zapotrzebowania na nowe monety. Zaoszczędzimy też czas przy kasie. Zniknąć mają sytuacje, gdy sprzedawca nie ma jak wydać nam końcówki reszty. No i takie, w których to my próbujemy w pośpiechu znaleźć drobne, wszak kasjer nie może nam podarować ani grosika.

Biciem jedno- i dwugroszówek zajmuje się wyłącznie Mennica Polska. Te monety produkowane są z mosiądzu manganowego. Koszt samego materiału potrzebnego do stworzenia tony jednogroszówek to około 20 tys. zł. A ich wartość nominalna to tylko 6 tys. zł. - Nie możemy podać dokładnych kosztów wytworzenia pojedynczej monety, to tajemnica handlowa - zastrzega Magda Sikorska, rzecznik firmy. - Wielokrotnie jednak proponowaliśmy NBP zamianę surowca. Możliwa byłaby zmiana na stal powlekaną. Spowodowałoby to znaczne obniżenie kosztów, nawet o 40 proc. Z takiego właśnie materiału powstają eurocenty.

10-, 20-, 50-groszówki i złotówki bite są ze stopu miedzioniklu, zaś dwu- i pięciozłotówki z dwóch rodzajów stopów: rdzeń i pierścień zamiennie z miedzioniklu i brązalu. Ale w ich przypadku wartość własna i ograniczona liczba nie powodują takich strat jak grosze. Pomysł zmiany surowca ma według NBP poważną wadę. Koszty stali powlekanej także mogą pójść w górę. Zmniejszenie popytu na jedno- i dwugroszówki poprzez zaokrąglanie cen ma być lepszym wyjściem. Takie rozwiązanie nie jest nowością na świecie. Zdecydowali się na nie już m.in. Czesi, Rosjanie, Szwedzi, Duńczycy, Węgrzy...

Projekt NBP popiera Związek Banków Polskich i Polska Izba Handlu. Ale nie wszystkim przypadł on do gustu. Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji (skupia sieci sklepów o kapitale zagranicznym) rozesłała do mediów komunikat, w którym krytykuje pomysł zaokrąglania płatności. Twierdzi, że to próba przerzucenia kosztów banku na rynek. - Ktoś zawsze będzie ponosił stratę. Albo klient, albo sprzedający. Może się wydawać, iż jest to kwota niewielka, minimalna, ale z samej zasady jesteśmy przeciwni takim praktykom - podkreśla Maria Andrzej Faliński, dyrektor generalny organizacji. - Nie możemy również zapominać, iż dojdą jeszcze koszty techniczne, związane z przebudową lub przestrojeniem maszyn zliczających monety, dostosowaniem kas fiskalnych i systemów informatycznych. Wątpliwości budzi również fakt, iż proponowane zmiany mogą utrudnić promocje sprzedaży, jak również spowodować minimalny wzrost inflacji.

Chyba każdy choć raz w życiu był w sklepie świadkiem sytuacji typu „będę grosik winna”. Ci, którzy obracają dziesiątkami monet dziennie, mają swoje zdanie na ten temat. - Ktoś mądry wpadł w końcu na dobry pomysł - ocenia pani Małgorzata, sprzedawczyni w niewielkim markecie w Zielonej Górze. - Im więcej mamy klientów, tym mniej używa się groszy. Bo albo my nie mamy jak wydać, albo komuś nie chce się czekać na resztę i odchodzi od kasy, zanim wyciągnę monety. Tych groszy cały czas nam brakuje. Jeśli to przejdzie, to na pewno w pracy będzie łatwiej i szybciej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska