Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inaczej

Rafał Darżynkiewicz
Archiwum GL
Najważniejsze w tej całej zabawie jest, by trzymać gaz. Żużlowy gaz trzymają zielonogórscy żużlowcy.

Personalne rozgrywki pomiędzy klubem, a stowarzyszeniem, na ołtarzu których przed tygodniem złożono licencję Patryka Dudka, a w czwartek klubową ikonę Andrzeja Huszczę, przynajmniej na razie nie mają wpływu na jazdę Piotra Protasiewicza i jego kolegów. W sprawie Huszczy opamiętanie przyszło w poniedziałek, ale niesmak pozostał. Przy W69 ktoś wyraźnie nie trzyma ciśnienia. Słuchając wypowiedzi człowieka-legendy nie wierzyłem, że oto takie słowa wypowiada Huszcza. Przecież człowiek to nadzwyczaj spokojny, zawsze uśmiechnięty, który nawet najtrudniejszą sytuację potrafił zbyć swoim "falubazerskim" uśmieszkiem. Źli ludzie, coście uczyli panu Andrzejowi?

Inteligentnych inaczej w żużlu nie brakuje. Fredrik Lindgren, którego w niedzielę czekał debiut przed nową-własną publicznością w Tarnowie, miał pojawić się na piątkowym sparingu z Orłem Łódź. "Fredka" przyjechał jednak nie do Tarnowa, a do Łodzi. To nie pierwszy taki przypadek. Kilkanaście lat temu w wyniku wagarowania na lekcjach geografii Duńczyk Brian Andersen krążył po Krośnie Odrzańskim w poszukiwaniu stadionu żużlowego. Najbliższy był w Zielonej Górze, ale mecz odbywał się jakieś 700 kilometrów dalej w Krośnie nad Wisłokiem.

Skoro już jestem przy duńskim nazwisku Andersen, to jeśli przyjąć, że Brian uciekał z lekcji geografii, to najwyraźniej zimą wagary zrobił sobie Hans Norgaard. "Brzydkie Kaczątko" kaleczyło w Rzeszowie, minął tydzień i z Włókniarzem poprawy nie było. Pięknego łabędzia to chyba z niego w Gorzowie nie będzie. Na taką przemianę liczyli już w Toruniu, liczyli także w Gdańsku. Takie historie zdarzają się tylko w bajkach i koniecznie musi być to bajka Hansa Christiana Andersena.
Inaczej jest też z przygotowaniem torów. Oto w Tarnowie jeżdżono na skale, która była zaskoczeniem także dla miejscowych. Ścigano się, a właściwie jeżdżono gęsiego na pasie szerokości dwóch metrów od krawężnika. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady. Dowodem konfetti wyrzucone przez kibiców Falubazu podczas prezentacji. Nie wzruszone leżało na torze przez piętnaście nudnych jak flaki z olejem wyścigów. - Współczuję kibicom w Tarnowie, że muszą oglądać takie nudne mecze. Przecież żużel to ma być widowisko - ocenił mecz z Tauronem Azotami "Pepe". Piotr ma rację. Współczuć jednak należy całej dyscyplinie. Przecież jak cię widzą, tak cię piszą, a mecze z Tarnowa i Leszna widziała cała Polska.

Właśnie w Lesznie poszli w drugą stronę. Roman Jankowski przed spotkaniem zapewniał, że tor jest wymagający, ale do ścigania. Pościgali się na "Smoku", oj pościgali. Najpierw juniorzy, a potem nawet najlepsi na świecie w tej dyscyplinie walczyli z torem, a nie rywalami. Podobnie jak w Tarnowie na tor narzekali miejscowi nie zostawiając suchej nitki na toromistrzu. - To fachowiec najwyższej próby, pod jednym warunkiem. Nikt nie może mu przeszkadzać - oceniał toromistrza jeden z naszych eksportowych arbitrów obserwujący mecz w roli widza. Ktoś "mistrzowi" poprzeszkadał i osiągnął sukces sportowy, ale przede wszystkim marketingowy. Prezes Unii Józef Dworakowski musi być zadowolony. Prezentacja ciągników wypadła znakomicie, w przeciwieństwie do prezentacji żużla. Ten w drugiej kolejce nudził aż do bólu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska