Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Brychcy: Nasz dziadek "Ruch". Osobiste wspomnienia

Ireneusz Brychcy z Kargowej Czytelnik "Gazety Lubuskiej"
Ireneusz Brychcy z Kargowej napisał list z okazji 60-lecia "Gazety Lubuskiej".
Ireneusz Brychcy z Kargowej napisał list z okazji 60-lecia "Gazety Lubuskiej". sxc.hu
W latach 1959-1968 pracowałem na starym dworcu PKP w Zielonej Górze. Kiedy zobaczyłem zdjęcia naszego dziadka "Ruchu" w "Gazecie Lubuskiej" z 31 sierpnia 2002 z okazji 50-lecia i z 1-2 września 2012 z okazji 60-lecia, powróciły osobiste wspomnienia.

Byłem kasjerem w Ekspedycji Bagażowo-Ekspresowej PKP w Zielonej Górze. Kiedy pracowałem na nocnej zmianie od 19.00 do 7.00 o 2.30-3.00 przywożono z drukarni na stację PKP paczki codziennej "Gazety Zielonogórskiej" do rozsyłki na terenie całego województwa. Gazeta była przesyłana wagonami bagażowymi w pociągach osobowych PKP. Czasu było mało, musiałem mieć niesamowite tempo, aby przeliczyć według stawki taryfowej przesyłki do różnych miejscowości. Magazynier z pracownikami działał już na peronach. Zdarzało się, że dokumenty przewozowe dostawałem w ostatniej chwili, przechodząc służbowo przez tory. Było nas na nocnej zmianie czterech, otrzymywaliśmy za dobrą współpracę cztery (pachnące drukiem) "Gazety Zielonogórskie".

Posiadałem darmowe przejazdy PKP, ale miałem rano fatalne połączenie do domu. Zależnie od pogody, szedłem spać do wagonu na bocznicy, na poranek do kina Nysa lub wracałem po pracy do Kargowej swoim ulubionym rowerem marki Diamant. Około 6.00 przy stacji, gdzie kontrolowano bilety podróży lub bilety peronowe, rozlegał się głos naszego dziadka "Ruchu". Świeża, pachnąca, tłusta "Gazeta Zielonogórska". Nasz dziadek miał czapkę "degolówkę", na której było napisane czerwonymi literami "Ruch". Wspólny dziadek był ogólnie szanowany. Jak widać na zdjęciach, miał bardzo miłą, sympatyczną twarz. Pociągami przyjeżdżało do pracy wcześnie rano tysiące ludzi: Zastal, Zgrzeblarki, Polska Wełna, Lumel, winiarnia, wódki, browar, do urzędów i wielu innych zakładów. Wcześnie rano w holu dworca PKP w kiosku "Ruchu" rozpoczynała swą pracę sympatyczna panna Krysia ze swoją ciocią.

Z początku lat 60. pamiętam Michała Kaziowa, który przyjeżdżał pociągiem ze swoją mamą do Zielonej Góry. W późniejszych latach chętnie czytałem w "Gazecie Lubuskiej" jego podsumowania słuchowisk radiowych. Kiedy pracowałem już w PBP Orbis w Zielonej Górze, w latach 70. spotykałem "kontrowersyjnego" pierwszego naczelnego "Gazety Zielonogórskiej" Wiktora Lemiesza, który miał doktorat z historii. Rzeczywiście był już innym, ciekawym człowiekiem. Byłem parę razy w domu Wiktora Lemiesza, publicysty. Aktualnie powracam często do jego historycznych książek. W latach 80. w bardzo trudnym, przełomowym okresie byłem radnym WRN w Zielonej Górze, spotkałem się ze swoim rodakiem z Obry, redaktorem Henrykiem Ankiewiczem. Na pewno wielu z nas właśnie pamięta "Andabatę" w "Listach z Palmiarni". W tym okresie poznałem redaktora Stanisława Fertlińskiego. Osobiście nie znałem, ale na ulicy spotykałem dostojną panią redaktor Alicję Zatrybównę.

Już w XXI wieku próbowałem coś sam napisać do "Gazety Lubuskiej". Jest faktem, że mój artykuł w "Gazecie Lubuskiej" z 8 listopada 2005 pt. "Zebrane w całość" - człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest sługą - podobno krąży w internecie do dziś. Świat pozostaje, ludzie odchodzą. Zachowajmy wspomnienia. Słowa ulatują, pismo zostaje.

Ireneusz Brychcy z Kargowej
Czytelnik "Gazety Lubuskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska