Budynek wielorodzinny przy ul. Wandy 1 w Nowej Soli do dziś nosi ślady tragicznego pożaru z nocy 30/31 stycznia. Okno mieszkania na pierwszym piętrze jest częściowo zasłonięte, ale widać przez nie czarne zgliszcza. Na tynku pozostał wypalony ślad.
Wewnątrz ściany są tu już odnowione, ale drzwi i futryny noszą jeszcze ślady ognia. Mieszkanie, w którym wybuchł pożar, jest zamknięte na kłódkę. Nad nim są trzy następne lokale. Ich mieszkańcy byli uwięzieni przez ogień. Uratowali ich strażacy.
Ślady w psychice
- Obudził mnie krzyk kobiety z palącego się mieszkania. Można powiedzieć, że nas tym uratowała, bo spaliśmy jak zabici - wspomina Danuta Śnieżka z drugiego piętra. Otworzyła drzwi, a tam cała klatka była już w ogniu. Wokół mnóstwo dymu, również w mieszkaniu.
- Nie mieliśmy drogi ucieczki. Zadzwoniliśmy po straż i czekaliśmy w oknie z mokrymi ręcznikami na twarzach. Przyjechali dość szybko z wysięgnikiem i nas ściągnęli. Gdyby zjawili się trzy, cztery minuty później, byłoby po nas - mówi cicho. I dodaje: - Do dziś ze strachem budzę się w nocy - wyjaśnia.
Strażacy uratowali również małżeństwo znad palącego się mieszkania. - Usłyszałam, jak tamta kobieta wołała o pomoc. - opowiada Stefania Wysoczańska - Ryszka. - Było tyle dymu, że nic nie widziałam. Z okna ściągnęli nas strażacy - wspomina.
Ewakuowano 44 osoby
- Gdy zjawiliśmy się na ul. Wandy, z dwóch okien bloku na drugiej kondygnacji wydobywały się płomienie - mówi asp. Paweł Skwierczyński, który dowodził akcją. Strażacy zauważyli leżącego na trawniku mężczyznę, który wyskoczył z płonącego mieszkania przez okno. Kiedy udzielali mu pierwszej pomocy, powiedział, że w mieszkaniu jest jeszcze jedna osoba.
W tym czasie strażacy zaczęli gasić płomienie i jednocześnie przy pomocy policjantów przeprowadzali ewakuację 44 osób, ponieważ groźny pożar w każdej chwili mógł objąć cały blok. Na najwyższym piętrze zostało uwięzionych sześć osób.
Z powodu wysokiej temperatury i dużego zadymienia na klatce schodowej nie mogły wydostać się z budynku. Dowódca P. Skwierczyński podjął więc decyzję o użyciu ciężkiego samochodu z 30 metrowym wysięgnikiem. Za jego pomocą strażacy uwolnili lokatorów.
Wokół unosił się dym
Jednocześnie trwało wentylowanie klatki. Strażacy pracowali w aparatach oddechowych, ponieważ wszędzie unosiły się trujące gazy z palących się materiałów. - Kiedy przyjechałem na miejsce, trwała ewakuacja.
Niektóre pomieszczenia były już ugaszone, ale gdzieniegdzie płomienie wychodziły na dach - opowiada zastępca komendanta nowosolskiej straży bryg. Tadeusz Ostrowski. Strażacy penetrowali mieszkania.- W lokalu, w którym wybuchł pożar znaleźli zwęglone zwłoki - opowiada T. Ostrowski. Była to starsza niepełnosprawna kobieta poruszająca się na wózku.
W akcji udział brało pięć jednostek nowosolskiej straży oraz cztery ochotnicze. W sumie 30 osób. Informacja o pożarze przyszła po 2.25, płomienie ugaszono dopiero o. 7.45.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?