Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak polityk zatrudnia polityka

Beata Bielecka
Ilekroć Marcin Jabłoński tracił stanowiska w województwie wracał do Słubic i zawsze partyjni koledzy dawali mu zajęcie.
Ilekroć Marcin Jabłoński tracił stanowiska w województwie wracał do Słubic i zawsze partyjni koledzy dawali mu zajęcie. Jakub Pikulik
Gdy pracy nie miał dzisiejszy wojewoda Marcin Jabłoński (PO) dał mu ją burmistrz Ryszard Bodziacki (też PO). Teraz Jabłoński zaproponował go do rady nadzorczej strefy ekonomicznej.

W ubiegłym tygodniu Walne Zgromadzenie akcjonariuszy Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej dokonało zmiany w radzie nadzorczej spółki. Swoich przedstawicieli mają w niej: minister gospodarki, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, władze Kostrzyna, Słubic oraz wojewoda lubuski. Poprzedniczkę M. Jabłońskiego Helenę Hatkę reprezentował w radzie ówczesny dyrektor urzędu wojewódzkiego Jarosław Barańczak, który obecnie pracuje we Wrocławiu.

M. Jabłoński postawił na R. Bodziackiego, byłego burmistrza Słubic, który w przeszłości kilka razy rzucał mu koła ratunkowe, gdy szukał pracy. Tak było m.in. po tym, jak stracił posadę wicewojewody, bo zostawił Unię Wolności i zapisał się do Platformy Obywatelskiej. Bodziacki zrobił go wtedy prezesem Zakładu Energetyki Cieplnej, a później swoim zastępcą.

Dostanie rocznie ok. 30 tys. zł

- I teraz Jabłoński spłaca długi - uważa jeden z lokalnych polityków (zastrzega nazwisko do naszej wiadomości). Bodziacki przez kilka kadencji kierował gminą, ale w 2010 roku musiał pożegnać się ze stanowiskiem po wygranej Tomasza Ciszewicza. Został mu wtedy tylko etat w Collegium Polonicum (jest tam wykładowcą), zajął się też sprzedażą ubezpieczeń.

Przez krótki czas po przegranych wyborach miał jeszcze dodatkowe źródło dochodu - ponad 2,5 tys. zł netto miesięcznie za pracę w radzie nadzorczej strefy (wtedy był tam przedstawicielem gminy). Wkrótce jednak nowy burmistrz wymienił go na Tomasza Stupienko (zastępcę dyrektora Zakładu Administracji Mieniem Komunalnym, obecnie szefa Zakładu Energetyki Cieplnej) i Bodziacki stracił to źródło dochodu.
Teraz, dzięki Jabłońskiemu, je odzyskał. - To jest rocznie około 30 tys. zł - wyliczył jeden z naszych rozmówców. - Było o co walczyć! - dodał.

Co na to wojewoda Jabłoński? Przez swojego rzecznika Pawła Siminiaka skomentował to tak: - Dotychczasowy reprezentant wojewody w radzie nadzorczej K-SSSE podjął pracę i zamieszkał poza regionem. Wojewoda nie miał możliwości konsultowania spraw związanych z funkcjonowaniem strefy. Ryszard Bodziacki współtworzył K-SSSE. Przez wiele lat pełnił funkcję burmistrza Słubic. Dzięki temu doskonale zna specyfikę działania strefy, co gwarantuje właściwe wykonywanie powierzonych obowiązków i wykorzystanie jego bardzo cennego doświadczenia. Ponadto posiada uprawnienia nadane przez Ministra Skarbu upoważniające do zasiadania w radach nadzorczych - stwierdził.

A takie komentarze zamieścili pod naszą wcześniejszą informacją o nominacji dla Bodziackiego internauci.

Stąd niechęć do partii?

- Jabłoński i PO zaczynają strzelać samobóje! - napisał Robin. - Tak trzymać chłopcy - do wyborów coraz bliżej! - dodał. Gość dorzucił: - Patrząc na to wszystko, nie ma porządnych i uczciwych polityków! Kiedy będzie u nas normalnie i bez żadnych układów? Chyba nigdy! - prorokował.

- Kolejny przykład kolesiostwa i nepotyzmu wojewody - stwierdził Gość, a Bolek zauważył, że Słubice mają teraz de facto 2 reprezentantów w 5-osobowej Radzie Nadzorczej - Stupienko i Bodziackiego. - Teraz inwestycje w słubickiej części strefy ruszą pewnie z kopyta. Panowie, tam płacą wam nie tylko za siedzenie, ale za efektywne rezultaty dla miasta! - przypomniał. Była to aluzja do tego, że w słubickiej podstrefie jest zdecydowanie mniej inwestorów niż w Kostrzynie.

Z informacji przekazanej nam przez rzecznika wojewody wynika, że zdaniem M. Jabłońskiego za ton dyskusji na forum winę ponosi... dziennikarz, który opatrzył swój tekst tytułem " Wojewoda Jabłoński dał pracę koledze".

Politycy PO nie pierwszy raz ratują siebie w potrzebie. Gdy M. Jabłoński po przegranej walce o reelekcję w Urzędzie Marszałkowskim musiał szukać sobie nowego zajęcia pomocną rękę podał mu wtedy starosta słubicki Andrzej Bycka (wówczas polityk tej samej partii - niedawno z niej wystąpił) robiąc go prezesem spółki zarządzającej szpitalem i dyrektorem lecznicy.

On z kolei rzucił koło Tomaszowi Pisarkowi, który w poprzedniej kadencji był wicestarostą, a po wyborach został bez pracy. Dał mu stanowisko kierownika działu technicznego. M. Jabłoński tłumaczył nam wtedy, że Pisarek zajmował się wcześniej inwestycjami m.in. w gminie, więc ma doświadczenie, a "szpital to dość skomplikowany organizm infrastrukturalny".

Radny powiatowy Ireneusz Woźniak (jest bezpartyjny) komentuje te kadrowe roszady krótko: - Ludzie, którzy nie sprawdzili się na poprzednich stanowiskach i ponieśli zawodową klęskę nie powinni pełnić kolejnych funkcji publicznych. Przez społeczeństwo jest to zawsze odbierane źle i stąd później taka duża niechęć do partii politycznych - uważa.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska