Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak przerobić kobietę na kibica? I co na to kobieta?

Andrzej Flügel, Paula Herba
- Kto to ten przystojniak? - gdy tak pyta kobieta, trzeba jej odpowiedzieć: - Kochanie. To Cristiano Ronaldo, najdroższy piłkarz świata. Ale informuję cię, że Portugalia gra z Niemcami i na razie jest 0:0, ale i tak wygrają Niemcy...
- Kto to ten przystojniak? - gdy tak pyta kobieta, trzeba jej odpowiedzieć: - Kochanie. To Cristiano Ronaldo, najdroższy piłkarz świata. Ale informuję cię, że Portugalia gra z Niemcami i na razie jest 0:0, ale i tak wygrają Niemcy... Mariusz Kapała
- Moja znajoma ma dwa fakultety, ale nie rozumie, co to jest spalony - pisze nasz dziennikarz sportowy Andrzej Flügel. O roli kobiety w świecie facetów pisze Paula Herba.

Andrzej Flügel: Pewna moja znajoma, mimo iż ma dwa fakultety, nie rozumie, co to jest spalony Tłumaczyłem jej to wielokrotnie, rysowałem, kiedyś ustawiłem to na stole podczas imprezy. Za bramkarza robił kieliszek, za ostatniego obrońcę solniczka, a tego, który ,,pali", cukiernica. Łatwiej już tej prostej sytuacji nie można pokazać. I co? Nic! Dalej nie rozumie... Ale to szczególny wyjątek. Obserwuję, że wiele kobiet po naszej, uporczywej, męskiej pracy nad nimi zaczęło się interesować piłką. To coś, czego do tej pory nie było.

Część z nich albo organicznie nienawidziła futbolu (jeden z moim kolegów miał taką żonę, że jak tylko słyszała głos sprawozdawcy w telewizorze, przybiegała i zmieniała program). Część tylko tolerowała to, że mąż jest fanem (- Co to za głupota tracić półtorej godziny na oglądanie 22 ganiających po boisku facetów - to sztandarowy ich tekst). Była też grupa udająca tolerancję (- Możesz oglądać ten mecz, ale najpierw sprzątnij piwnicę, podlej działkę, zrób zakupy itd). Tak, więc mieliśmy z naszymi paniami wielki kłopot.

Ale - jak się wydaje - to już historia. Kobiety zaczęły zwracać uwagę na futbol (inna sprawa, że w tych dniach go nie zauważyć to tak jakby nie dostrzec trzęsienia ziemi za oknem). Wprawdzie nas razie skupiają się na innych rzeczach, ale najważniejszy jest dobry początek. Jak mi opowiadał kolega, żona potrafi usiąść koło niego w czasie transmisji, nie zainteresować się tym, kto, z kim gra i jaki jest wynik, ale zapytać: - Kto, to jest ten przystojniak z siódemką? - Albo jak kamera prześliźnie się po ławce rezerwowych krzyknąć: - O, jaki fajny gość!

Co w tej sytuacji robić? Stosować metodę łagodnej perswazji. Nie ryczeć: - Co tam przystojniak! Zapytaj, jaki jest wynik.

Tylko łagodnie tłumaczyć: - Kochanie. To Cristiano Ronaldo, najdroższy piłkarz świata. Ale informuję cię, że Portugalia gra z Niemcami i na razie jest 0:0, ale i tak wygrają Niemcy...

Tak postępując zachęcamy naszą nieprzekonaną do futbolu małżonkę czy dziewczynę do zainteresowania się żelem na głowie Ronaldo. Potem przyjdzie ciekawość, czy jest kawalerem, a jak kogoś ma to, kogo. W kolejnym etapie jak on strzela, czy da radę zdobyć bramkę, potem: jak gra Portugalia, jej rywal, inne drużyny. To jest początek, podstawa. I tak od szczegółu do ogółu. Jeśli będziemy konsekwentni, za kilka miesięcy warczącą na boisko kobietę zamienimy w neutralnie życzliwą.

Potem, całkiem przypadkiem zabierzemy ją gdzieś na mecz, namówimy na wspólne oglądanie, zaczniemy gadać, nawet w chwilach intymnych, o piłeczce. I tak krok po kroku, spokojnie bez napinki zaczniemy działać, a efekty przyjdą. Zobaczycie!

A za rok wspólnie się wymalujemy i rykniemy przed pierwszym gwizdkiem: Polska, biało-czerwoni!

Paula Herba: - Dlaczego jako kobieta w ogóle mam czelność interesować się futbolem? Jak śmiem obracać się bezczelnie w męskim świecie? No to powiem Wam szczerze: kobieta interesująca się futbolem ma podczas Euro ręce pełne roboty.

Kiedy w dodatku kobieta jest Polką, a tak oczekiwane Euro odbywa się w jej kraju, ma ona i głowę pękającą od nazwisk piłkarzy, których pragnie spotkać na ulicy, zobaczyć w akcji na boisku lub podczas otwartego treningu danej reprezentacji. Kilka dni spędziłam w Krakowie, który aż kipi od irlandzkich, angielskich, holenderskich, hiszpańskich i oczywiście polskich emocji. Stałam już od 5.00 nad ranem pod Centrum Organizacji Ruchu Turystycznego i marzyłam o darmowych biletach na otwarty trening Synów Albionu. Myśl o piłkarzach Liverpoolu, grających dla Anglii, przyprawiała mnie o dreszcze. Poluję też na Hiszpanów czy Holendrów, bo w tych drużynach też grają byli lub aktualni piłkarze The Reds.

Dlaczego akurat Liverpool?

Z powyższych powodów wylądowałam pod hotelem angielskiej reprezentacji i sześć godzin wisiałam na metalowych barierkach z nadzieją w oczach i śliną skapującą mało dyskretnie na moją liverpoolską koszulkę. Doczekałam się mojego idola, Stevena Gerrarda, a Jordan Henderson i Martin Kelly obdarzyli mnie najwspanialszymi na świecie, bo okupionymi takim wysiłkiem, uśmiechami.

Dlaczego akurat Liverpool? Taki klub, nie inny, bo mi się podoba. Na widok Fernando Torresa wyję z zachwytu. - Torres? El Niño? On już nie gra w Liverpoolu! Jest zdrajcą, odszedł do Chelsea! - wklejam przezornie potencjalny cytat, pierwszą myśl Czytelnika, celowo pomijam "głupią babę" i "ignorantkę". Odszedł, a i owszem. Ale to właśnie dzięki niemu pokochałam Liverpool, zainteresowałam się piłką i zaczęłam o niej pisać.

Futbolowo głupia jak but

Moje początki były trudne, były przezabawne, pełne hiszpańskich namiętności i uniesień. Nie wiedziałam, co to spalony, ale w wycinaniu zdjęć piłkarzy z "Bravo Sport" byłam istną mistrzynią. Nie oglądałam zbyt wielu meczów, ale plotki o życiu prywatnym zawodników - nieszczęśników serwowałam sobie o każdej możliwej porze dnia. Tak miały się moje piłkarskie sprawki, kiedy kończyłam edukację w gimnazjum. Byłam głupia jak but. Nawet nie jak korek. Zdecydowanie nie zasługiwałam na to miano.

Przygoda z futbolem, z Liverpoolem, jeszcze bardziej laicka rozpoczęła się jednak wcześniej. W podstawówce, gdy byłam głupia jak sandałek albo gumowy klapek, oglądnęłam pewien mecz w towarzystwie kolegów na wycieczce szkolnej. Było to spotkanie Liverpoolu i Milanu w finale Ligi Mistrzów, rok 2005. Nie wiedziałam wtedy, która biała linia wyznacza granicę boiska, nie mówiąc o polu karnym czy piątce. Byłam pewna jednego - włosy Milana Barosa błyszczały na granatowo w świetle lamp stadionowych.

Rosyjski rollercoaster

Mecz mnie wciągnął, Liverpool przegrywał po pierwszej połowie, w bramce The Reds stał Jerzy Dudek. Wszyscy wiemy, co działo się później. Ja, mimo, że bliska omdlenia z powodu uroków pewnego Czecha, doświadczyłam w drugiej części spotkania niesamowitych emocji. Wierzyłam w Czerwonych, modliłam się o jeszcze jednego gola, tylko jednego! Płakałam, krzyczałam. Z wypiekami na twarzy śledziłam ruchy rąk Stevena Gerrarda, najwspanialszego kapitana zagrzewającego kibiców do wiary, walki i głośnego, charyzmatycznego dopingu.

Karne po dogrywce były jak zabójcza dla nerwów mieszanka. Grałam w rosyjską ruletkę na gigantycznym rollercoasterze - mniej więcej tak się właśnie czułam. Liverpool nie zawiódł. Wygrał i oczarował mnie. Obraz Gerarda unoszącego puchar, czerwone i błyszczące confetti tańczące na wietrze, wreszcie uśmiechy na twarzach piłkarzy i trenera Rafaela Beniteza. Zapamiętałam wszystko i to odmieniło moje życie.

Fernando Boski Torres

Długi czas ociągałam się jednak z potraktowaniem tego na poważnie. Nadal nie miałam większego pojęcia o piłce. Zrozumienie spalonego potraktowałam jak spektakularne osiągnięcie i gigantyczny sukces, to było dużo jak na dziewczynę. Wtedy nie miałam większych ambicji, moją energię pochłaniały typowo kobiece zajęcia.

Następnie, wraz z otwarciem euro 2008, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Kibicowałam Hiszpanii, bo od dawna uwielbiałam ten kraj. W kadrze grało ówcześnie wielu piłkarzy Liverpoolu, w tym także mój były idol, niegdyś i piłkarski autorytet - Fernando Torres. Zauroczyłam się w popularnym wtedy "Dzieciaku". Zaczęłam uczyć się hiszpańskiego bardziej intensywnie, tematem piłki zajęłam się na poważnie, zgłosiłam się do portalu internetowego poświęconego w całości angielskiemu futbolowi i odtąd pisałam swoje własne teksty, najpierw o Lidze Angielskiej, później i o Lidze Mistrzów.

Nabrałam motywacji, bo miałam wzór. Idealizowany przeze mnie Hiszpan inspirował mnie do działania, sprawił, że odkryłam swoją pasję i postanowiłam się jej poświęcić. Później Fernando odszedł z Liverpoolu, zdradził klub, zawiódł mnie i fanów na całym świecie. Razem z nim drużynę zostawiło wielu kibiców. Ja zostałam.

Moje rajstopki i moje ochraniacze

Noszę sobie teraz mentalne ochroniacze. Zawsze, gdy oglądam mecz i piszę na poważnie o najlepszych ligach Europy. To, że odróżniam pończochy od rajstop nie czyni ze mnie gorszego eksperta. To, że interesuję się piłką nie oznacza zaś przymusu całkowitego wyzbycia się kobiecości.

Noszę mentalne rajstopki, pończochy i cudowne kiecki. Zawsze, gdy mam ochotę prawdziwie kobiecym okiem spojrzeć na futbol. Widzę wtedy nie wymyślną taktykę, a wygoloną klatę, nie świetną technikę a dobrze ułożoną fryzurę.

Nie zdarza się to zbyt często, moją pasję traktuję poważnie, ale przyznaję. Przyznaję się mentalnie odkryta przed Czytelnikiem - zakaz zdejmowania koszulek nałożony na piłkarzy jest dla mnie błogosławieństwem. Pozwala w stu procentach skupiać się na meczu.

Od pełnego zainteresowania spotkaniem może mnie odciągnąć jedynie odważniak, który postanowi zaryzykować żółtą kartkę i ukazać się w pełnej krasie swoim fankom. Och, my nieszczęśnice - my kobiety! Jakże kochamy futbol. Na poważnie i z nutką pięknej klaty.

Podczas Euro zauważyłam taką zależność. Zawodnik jest sławą, jest gwiazdą i celebrytą - dla większości. Dla mnie gra w piłkę, ofensywnie lub defensywnie, ma silniejszą lewą lub prawą nogę albo obie równie mocne, ma na koncie tyle, a tyle goli, grę w danych klubach i radzi sobie lepiej czy gorzej w reprezentacji. Dla mnie, czyli kobiety interesującej się futbolem.

W trakcie Euro pozwalam sobie jednak na drobne przyjemności i odstępstwa od normy. Zachwycam się tym uśmiechem Hendersona, podziwiam plecy Gerrarda, napawam się radością w związku ze spełnieniem marzeń. Nie mogę jednak zdzierżyć jednego: "Jest tu w ogóle ktoś sławny?" - dziewczyny stojącej pod hotelem obok mnie. No, i może jeszcze tej kobiety, która polską obsługę Anglików wzięła za sławy światowej piłki.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska