Ogniska ptasiej grypy wykryto już w sumie w dziewięciu miejscach w okolicy Gorzowa. Wszystkie leżą na terenie gminy Deszczno. W piątek, 23 grudnia, Paweł Tymszan, wójt Deszczna, poinformował o kolejnych ogniskach ptasiej grypy w gminie. Tym razem to Borek i Maszewo. Dokładne adresy gospodarstw nie zostały jeszcze podane do wiadomości publicznej.
Szacuje się, że w związku z wirusem trzeba będzie wybić około pół miliona sztuk drobiu. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja na miejscu. Odwiedziliśmy też właścicieli zakażonych stad.
Przyjeżdżam do Deszczna. To tu, przy ul. Bratkowej 6, znajduje się jedno z gospodarstw objętych kwarantanną. Nie zostaję jednak dopuszczona do środka, bo bramy pilnuje patrol policji. – Proszę rozmawiać z rzecznikiem, my nie możemy nikogo wpuszczać – komentują tylko funkcjonariusze i wzruszają bezradnie ramionami. Nie udaje mi się dowiedzieć od nich nic więcej.
Obserwuję tam jednak mężczyznę, który nasącza maty dezynfekujące specjalnym środkiem. Nie chce się przedstawić z nazwiska. Mówi mi tylko, że jest pracownikiem, i że to ferma indyków i kurczaków. Właściciele tu nie mieszkają.
Odwiedzam kolejne zakażone gospodarstwo - tym razem w sąsiedztwie sklepu Dino, przy drodze krajowej nr 3. Tam nikt mi nie otwiera drzwi. Pan Jerzy, sąsiad (nie chce podawać nazwiska do gazety) mówi, że prawdopodobnie nikogo nie ma w domu. – Gdyby byli, to by otworzyli – komentuje. I dodaje, że z początku w gminie roiło się od radiowozów. – Tu był istny szał. Wszędzie pełno policji, przyjeżdżali też nieoznakowanymi samochodami. Teraz się trochę uspokoili, ale za to ludzie zaczęli panikować. Gadają nawet, że ta cała ptasia grypa przyjechała z Niemiec, w karmie. Hodowcy nie chcą odnawiać stad, bo się boją, że nikt nie będzie chciał od nich kupować drobiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!