Trzy wynajęte pomieszczenia są na parterze, po lewej stronie za dyżurką.- Rzadko korzystam z tej pomocy, bo chodzę do rodzinnego. Ale gdyby się coś zdarzyło, będę miała blisko - mówi Anna Trawińska z Dolinek.
Zapewnia, że dojazd do tego osiedla jest dobry, nikt więc nie powinien mieć kłopotu z dotarciem do lekarza.
Było przy Walczaka
Chodzi o pomoc udzielaną chorym codziennie po 18.00 oraz podczas całych weekendów i świąt. Czyli wtedy, gdy nie przyjmuje lekarz rodzinny. Przez lata opiekę tę sprawował szpital, ale w zeszłym roku zrezygnował. Jak tłumaczył nam rzecznik Krzysztof Cichowlas, to się lecznicy nie opłacało.
We wrześniu usługę przejęło pogotowie i wynajęło pomieszczenia w szpitalu przy Walczaka. Ale w listopadzie lecznica wypowiedziała kontrakt. Szef pogotowia Andrzej Szmit dziwił się wtedy, że dyrekcja tak łatwo rezygnuje z 18 tys. zł, które rocznie płacił za dzierżawę.
Według wicedyrektora szpitala Piotra Dębickiego nie poszło o pieniądze, nikt też nikomu nie robił na złość. - Do pomieszczeń przy Walczaka chcemy przenieść znajdujące się na I piętrze poradnie z Dekerta. A w tym miejscu byłaby neurologia - tłumaczył wówczas Dębicki. Dyr. Szmit zaczął więc szukać innego miejsca. Znalazł w Gorzowskiej Lecznicy Specjalistycznej.
Dwóch lekarzy w weekend
W GLS pomoc tzw. ambulatoryjna będzie udzielana mieszkańcom miasta co najmniej do jesieni 2010 r. Taki kontrakt pogotowie miało z funduszem zdrowia, na taki czas więc umówiło się z GLS-em. - Niech to miejsce będzie już na stałe, żeby starsi ludzie nie mieli problemu z trafieniem do lekarza - stwierdził Marcin Nosewicz, który z synem Jakubem był u lekarza.
W GLS lekarz będzie przyjmował na parterze. Tu znajdzie się też gabinet zabiegowy. W soboty i niedziele chorych zbada dwóch lekarzy, w dni powszednie po 18.00 - jeden. - W czasie weekendu tylko jednego dnia przychodzi do nas 150-200 chorych. Lekarze mają pełne ręce roboty. Ludzie się skarżą, ale nie mogę zatrudnić już więcej lekarzy - powiedział dyr. Szmit.
W ambulatorium chorzy dostaną pomoc taką, jak u lekarza rodzinnego. - Zrobimy badanie podstawowe. Wypiszemy receptę, gdy nagle skończą się tabletki na nadciśnienie. Jeśli będzie zagrożenie życia, zawieziemy chorego do szpitala - tłumaczył Szmit.
Przyznał, że prowadzenie pomocy ambulatoryjnej nie przynosi ani zysków, ani strat. - Nie wszystko musi dawać dochód. Chodzi o to, by pacjent miał opiekę - stwierdził dyr. pogotowia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?