Pani Maria z Gorzowa zadzwoniła do "GL" z konkretnymi pytaniami: ile miejski szpital przeznacza na wyżywienie i dlaczego jest ono tak niedobre, że nikt nie chce go jeść!
Sprawdziliśmy, jak wygląda szpitalny obiad w dwóch (żeby mieć porównanie) lubuskich szpitalach: w Zielonej Górze i w Gorzowie. Żaden z odpytywanych przez nas pacjentów nie podzielał zdania Czytelniczki.
Koperkowa w Gorzowie
- Sycąca i smaczna - oceniła Beata Kowaluk z Radachu pod Ośnem Lubuskim. Panu Tadeuszowi też smakowała zupa. A Zbigniew Lewandowski był zaskoczony, że ktoś się poskarżył na posiłki. On zup nie je, ale dlatego, ż zwyczajnie ich nie lubi. I myśli, że pewnie więcej jest takich, którzy też czegoś nie jedzą. Ale to nie jest powód, żeby narzekać na wszystkie dania!
- Przede wszystkim przyszedłem się tu leczyć, a nie najeść - stwierdził pan Zbigniew. W szpitalu bywa często, więc wie, co mówi. - Wystarcza mi to, co podają. Nie dożywiam się.
- Mnie też rodzina niczego nie donosi. Najadam się szpitalnymi daniami - klepie się po brzuchu Krzysztof Bubin z Witnicy.
Panie kucharki też poczęstowały nas tą koperkową. Pachniała i wyglądała apetycznie (na mocnym wywarze, z marchewką, ziemniakami, lekko zabielona śmietaną). W smaku też była pyszna!
Barszczyk w Zielonej Górze
W szpitalu w Zielonej Górze byliśmy na trzech oddziałach: chirurgii, ortopedii oraz kardiologii. Na chirurgii najpierw rozwożono dietetyczne, potem "normalne" dania.
- Smaczne? - spytaliśmy panią Małgorzatę z pierwszej sali.
- A tak - powiedziała bez zastanowienia. - Przez ostatni tydzień były kotlety mielone, sos pieczarkowy, surówki. I wszystko dobre.
Pacjenci ortopedii też chwalili szpitalne dania.
- Dobre są. Ostatnio na obiad była zupa i gulasz. Na śniadanie mleczna, dwie kromki chleba z serkiem topionym i ogórkiem - wymieniał 19-letni Mateusz z Leszna Dolnego. - Czy porcje wystarczają, żebym się najadł? Pewnie, że tak. A jak ktoś chce więcej, to zawsze dołożą.
- Jestem po operacji, więc nie mam apetytu. Ale zawsze coś tam "skubnę" z obiadu. A to trochę marchewki, a to ziemniaczków - opowiadał pan Stanisław.
Ale pacjenci przyznają, że dużo jedzenia się marnuje. Dlaczego?
- Bo porcje są duże. Apetytu nie ma. Z domu trochę doniosą - mówili nasi rozmówcy. Pan Marian z ortopedii to przyznał się nawet, że czasami podjada … herbatniki, które dowozi mu żona.
Ile wydają
Nasza Czytelniczka, pani Maria chciała też wiedzieć, ile wydaje gorzowski szpital na posiłki. Dowiedzieliśmy się, że od listopada ub.r. lecznica przeszła na własną kuchnię i przestała korzystać z usług firmy zewnętrznej. Bo jak mówi rzecznik szpitala Krzysztof Cichowlas, tak jest taniej (8 zł zamiast 12 zł stawki żywieniowej) i przede wszystkim smaczniej.
- Szykując jedzenie musimy zwracać uwagę na koszty. Jednak w tej ekonomii nie gubimy tego, że posiłki muszą mieć odpowiednie: kaloryczność i wartości odżywcze. Pilnuje tego dietetyk - tłumaczy Barbara Pawłow - Matyjaszczyk, szefowa kuchni w gorzowskiej lecznicy.
Jadłospis jest układany tak, że gdy pierwsze danie jest lekkie, to drugie z reguły kaloryczniejsze. Oczywiście nie zawsze jest to mięso. Czasem nabiał, makarony. Jeśli komuś nie wystarcza jedna dwudaniowa porcja, zawsze może poprosić o dokładkę zupy. Bez ograniczeń.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?