MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak w prywatnej sprawie...

LESZEK KALINOWSKI (68) 324 88 74 [email protected]
Tak dziś wygląda paczka z podwórka, od lewej: Janka Kasperczak-Kowalaszek, Stasiu Rzeźniczak, Krysia Kaczor-Jasińska, Edziu Padukiewicz, Jurek Siemiątkowski, Janusz Nejc-Sobczak, Irka Rzeźniczak-Szumilanko, Helenka Kasperczak-Biegańska, Hubert Żmuda-Trzebiatowski, Marysia Adamczak-Malinowska, MarylkaCiszewska-Rawska, Rysiu Rawski, Wiesia Rawska (niektóre babcie zabrały ze sobą wnuczki).
Tak dziś wygląda paczka z podwórka, od lewej: Janka Kasperczak-Kowalaszek, Stasiu Rzeźniczak, Krysia Kaczor-Jasińska, Edziu Padukiewicz, Jurek Siemiątkowski, Janusz Nejc-Sobczak, Irka Rzeźniczak-Szumilanko, Helenka Kasperczak-Biegańska, Hubert Żmuda-Trzebiatowski, Marysia Adamczak-Malinowska, MarylkaCiszewska-Rawska, Rysiu Rawski, Wiesia Rawska (niektóre babcie zabrały ze sobą wnuczki). Tomasz Gawałkiewicz
W dzieciństwie byli zgraną paczką. Razem chodzili do kościoła i kradli jabłka sąsiadom. Odnaleźli się po półwieczu.

W podwórkowej paczce sprzed lat była Janina Kowalaszek. To ona postanowiła jeszcze raz skrzyknąć wszystkie dzieciaki. Jak dawniej - pod starą lipą, która do dziś rośnie obok domu przy ul. Sulechowskiej 31-33. Niełatwe zadanie, bo część dzieciaków dawno wyjechała z Zielonej Góry i ślad po nich zaginął.
Niewielu wierzyło, że się uda. Bo przecież szkolne czy rodzinne zjazdy trudno zorganizować, a co dopiero zebrać przyjaciół z jednego podwórka, roczniki 1937-48.

Jak w prywatnej sprawie...

Najtrudniej było odnaleźć Janusza Nejca-Sobczaka, z którym kontakt urwał się 47 lat temu. Jego rodzina nagle wyjechała, nie zostawiając nowego adresu. Janina Kowalaszek wiele godzin spędziła w szkolnym archiwum. Dzięki byłej dyrektorce "trzynastki" Jadwidze Kloch udało się trafić na ślad. Prowadził do Kalisza. Okazało się, że Janusz jest tam lekarzem.
Kilka miesięcy temu pani Janina wybrała się do koleżanki. Przez Kalisz. W książce telefonicznej odszukała dawnego kolegę. Dowiedziała się, że jest w przychodni.
Poszła. Przed gabinetem - długa kolejka.
- Jaki jest ten lekarz? - zapytała. Kobiety wychwalały go pod niebiosa. To znaczy, że się nie zmienił - pomyślała.
Nagle na korytarzu pojawił się starszy, siwy pan.
- Przepraszam, ja do pana doktora w prywatnej sprawie. Mogę zająć chwileczkę? - zaczepiła lekarza.
- Proszę bardzo - zaprosił do gabinetu. Nie poznał koleżanki z podwórka.
- Zanim powiem, o co mi chodzi, przedstawię się: Janina Kasperczak - podała panieńskie nazwisko.
- Janka! - ucieszył się Janusz. Obiecał, że przyjedzie na zjazd.

W samo południe

Umówili się: sobota, godz. 12.00. Gdzie? - pytały dorosłe dzieciaki z podwórka. Jak to gdzie? Tam gdzie zawsze! Na stadionie.
Stadion był wtedy dużo mniejszy. Wokół ogródki, nutrie w klatkach. No i wieża, która dziś tylko na zdjęciach została.
Większość przyszła przed czasem. Nie mogą się doczekać, by uściskać tych, co z daleka mają przyjechać. Krysia KaczorJasińska zostawiła swój sklep w Mielcu i na skrzydłach tu przypędziła. Jurek Siemiątkowski z Poznania przyjechał, żwawy emeryt. A Edziu Padukiewicz?
Mówił, że będzie. Poczekamy, z Kołobrzegu kawałek drogi. O, patrzcie, taksówka jedzie - wypatrują. Z auta wysiada poważny prawnik.
- O wy, siwe łby - rzuca się w objęcia dawnych koleżanek i kolegów. Spóźnił się nieco, bo po drodze był wypadek. Czołowe zderzenie. Ale jest już wśród swoich.

Skakali z wieży

- A my trzy razy koło katedry się mijaliśmy - mówi Siemiątkowski, który w Kołobrzegu na wczasach był. - I co, nie poznałeś mnie? Trudno się dziwić, po tylu latach!
Wyciągają stare zdjęcia. Jest stadion. I wieża. Ze 25 metrów miała. Po rusztowaniach wchodzili, liny się trzymali i hop na ziemię. A jak już żołnierze spadochron zostawili, to dopiero była zabawa! Także dla dziewczyn. Skoki Ireny Rzeźniczak (po mężu Szumilanko) do dziś wspominają. A o jej bracie, Stanisławie, mówią: - Najspokojniejszy był z nas wszystkich. Nic dziwnego, że kuratorem oświaty został.
Kto najbardziej rozrabiał? No, jak to, przecież Hubert Żmuda-Trzebiatowski! - Młodszy ode mnie, ale jak gdzieś z nim byłem, to mnie o dowód pytali, nie jego - wspomina Jurek.
Spokojny, niespokojny, ale na zielone jabłka to wszyscy chodzili - śmieją się.
Ale jak trzeba było, to wszyscy też pomagali starszemu, bezdzietnemu małżeństwu. - W nagrodę chleb z miodem nam dawali - uśmiechają się. Gawędzą sobie już na podwórku, gdzie niegdyś na lipie siadali. W końcu rodzice obwiązali drzewo drutem kolczastym, ale i to nie pomogło.

Palant i kiczka

- Do 1965 r. mieszkałem tu z rodzicami. Do ślubu - wspomina S. Rzeźniczak patrząc na szary, dwupiętrowy dom.
- Ja wyprowadziłam się rok wcześniej - wylicza J. Kowalaszek.
Blok się nie zmienił. Choć dziś mniejszy, bardziej zaniedbany się wydaje. Kiedyś był azylem. - Niech tylko któremuś z nas coś się stało, wszyscy w obronie stawali - podkreślają. - Ludzie tu po wojnie przyjechali z Francji, Niemiec, Poznańskiego. Żyli jak w jednej rodzinie. Drzwi na klucz nie zamykali. Dzielili się, czym mieli. Telewizji nie było. Radio jedno u sąsiada, do którego wszyscy się schodzili...
A dzieciaki? Grały w kiczkę, palanta. Robiły podwórkowy teatr: kurtyna z koca, kukiełki z kukurydzy i szmatek.

Wydało się po latach

Gadali do rana. Przy chlebie ze smalcem i kiszonymi ogórkami, mięsie z grilla i ruskim szampanie. Ostatni goście wyjechali następnego dnia o trzeciej po południu. Po pół wieku wydało się, kto Kasperczakom kradł jabłka, kto rosół z gołębi gotował, kto dziury w sąsiedzkiej wannie wywiercił. Szkoda tylko, że nie wszyscy spotkania doczekali.
- Z naszej podwórkowej paczki nie żyją już: Irenka Padukiewicz, Jasiek Kasperczak, Leszek Piątyszek - wymieniają. - O nich też pamiętamy...
Obiecali sobie, że to nie było ostatnie spotkanie. Bo przecież wciąż są tymi samymi dzieciakami z podwórka. I wciąż mogą na siebie liczyć. A to chyba najważniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska