Życie pozostałych mieszkańców uratował 5-letni Niko Cudajewicz. - Jak się obudziłem, zacząłem kaszleć, miałem nudności, zrobiło mi się jakoś dziwnie - mówi. - Postanowiłem obudzić kogoś… - wspomina pięcioletni chłopiec. - Nagle brat zemdlał - dodaje jego trzynastoletni brat Albert.
- Obudził nas. Też źle się czuliśmy. Było ok. 23.00 - mówią rodzice, Aneta i Tomasz.
Wszyscy zdołali jeszcze pojechać na pogotowie. Nie wiedzieli jednak co jest przyczyną ich fatalnego samopoczucia. W szpitalu odwiedzili ich teściowie. Nocą poszli sprawdzić, co zdarzyło się w mieszkaniu ich dzieci.
Zorientowali się, że w domu przy ul. Róży Luksemburg 2 potrzebna jest interwencja straży pożarnej. Dochodziła 3.00...
Zginęła kobieta
- Po otrzymaniu zgłoszenia sprawdzaliśmy cały budynek. Niestety, w jednym z mieszkań znaleźliśmy 77-letnią kobietę. Nie żyła - relacjonuje dowodzący akcją ratowniczą Waldemar Kasperowicz.
- Mierzone przez nas stężenie tlenku węgla (czad), było tak duże, że skończyła się skala - mówi strażak i dodaje, że urządzenia pomiarowe wykryły także 169 mg na m sześc. siarkowodoru. Pogotowie gazowe odcięło również dopływ gazu. Z budynku, gdzie mieszkało siedem rodzin, ewakuowano 13 osób. Jeden z lokatorów został zabrany przez pogotowie z objawami zatrucia.
Rodzina zmarłej kobiety jest przerażona. Od gazu zaczęli się dusić inni lokatorzy. - O mało nie wylecieliśmy w powietrze - mówi przerażona jedna z lokatorek.
- Sprawdziliśmy dokładnie, mogę powiedzieć tylko tyle, że dużo nie brakowało - potwierdza st. asp. W. Kasperowicz.
Szukają winnych
Przyczyną tragedii najprawdopodobniej była nieprawidłowa wentylacja. - Zaleciliśmy ekspertyzę kominiarską. Do czasu jej wydania nie wolno używać pieców - wyjaśnił strażak.
Od rana pomieszczenia badał kominiarz. - Budynek jest w fatalnym stanie. Każdy o tym wie. Gdzie był zarządca? - pyta lokatorka, która zastrzegła anonimowość.
- O bezpieczeństwo mieszkańców dbamy jak należy. Przestrzegamy wszystkich procedur - zapewnia szef Szprotawskiego Zarządu Nieruchomościami "Chrobry" Kazimierz Sutor.
Na potwierdzenie swoich słów wymienia niedawną przebudowę jednego z kominów, styczniowy przegląd instalacji gazowej. Kominiarz jednak nie chciał komentować, jaki jest stan bloku. Wspomniał jedynie o "przedpotopowych" piecach gazowych. Ocenił, że tylko dwa mieszkania są w należytym stanie i odpowiadają warunkom bezpieczeństwa.
Czy można było ostrzec wcześniej?
Straż interweniowała ok. 3.00. - Minęły zatem cztery godziny. Czy wcześniej nie można było zgłosić niebezpieczeństwa straży pożarnej? - zastanawiali się mieszkańcy na klatce schodowej.
- To nie jest rola szpitala- odpowiedział na zarzuty dyrektor szprotawskiej lecznicy Franciszek Misiopecki i dodał, że w tak ekstremalnych sytuacjach personel musi zajmować się jak najszybszym przywracaniem do zdrowia pacjentów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?