Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest środa

DANUTA PIEKARSKA
Ks. proboszcz Stanisław Horodecki nie chciał wyjaśnić, dlaczego odmówił kościelnego pogrzebu. Stwierdził, że to nie są tematy, którymi powinna zajmować się gazeta.
Ks. proboszcz Stanisław Horodecki nie chciał wyjaśnić, dlaczego odmówił kościelnego pogrzebu. Stwierdził, że to nie są tematy, którymi powinna zajmować się gazeta. PAWEŁ JANCZARUK
Nazajutrz po pogrzebie osiem kobiet i trzech mężczyzn - "może przyjść więcej, ale powiedzą to samo" - zasiada przy stole w wiejskiej świetlicy, żeby zdać relację z ostatniego pożegnania sąsiadki.

Czekali na wiadomość o terminie pogrzebu, jak zawsze, kiedy przychodzi pożegnać człowieka, z którym się żyło.
Pani Aniela przez ostatnie lata mieszkała w tzw. wiejskim domu rencisty. Starsi pamiętają, że przyjechała do Konotopu prosto z robót w Niemczech. Zawsze była osobą zamkniętą. - Przeżyła straszne rzeczy podczas okupacji - tłumaczą niektórzy.
Nie umiała czytać ani pisać.
Póki sił starczyło, pracowała sezonowo przy robotach leśnych. Potem - wspominają ludzie - zbierała grzyby, jagody i zioła, z nich czerpiąc skromne utrzymanie.
Przez lata mieszkała przy szkole. - Dzieci się do niej garnęły. Śpiewała im piosenki, opowiadała o ziołach. Od czasu, gdy się przeniosła do "domu rencisty", zaczęła się od ludzi odsuwać.
- Sama nie zjadła, a koty musiały mieć porcję whiskasu. Bardzo dbała o zwierzęta - opowiadają sąsiedzi. - Któregoś dnia, już po wyborach, Kazimiera Jaskuła, poprzednia pani sołtys, zaniepokoiła się, że pani Anieli nie widać.
To był wylew.

Jest środa

O 8.30 Krystyna Neuman dzwoni do gminy, żeby się dowiedzieć, kiedy pogrzeb.
- O 11.00. Świecki, bez księdza - pracownica Ośrodka Pomocy Społecznej mówi, płacząc w słuchawkę.
Krystyna Neuman powtarza, co ksiądz proboszcz z Kolska powiedział przedstawicielowi firmy pogrzebowej: - Że pani Anieli nie zna; nie wie, czy jest z tej parafii, bo jej nazwisko w księgach nie figuruje.
Do pogrzebu już tylko trzy godziny.
Najpierw telefon do ks. proboszcza Stanisława Horodeckiego. - Księdza nie ma - słyszy od gosposi Urszula Mączka. Zdąży powiedzieć "a" z pytania "kiedy będzie?", gdy gosposia słuchawkę odkłada.
Ktoś znajduje numer komórki księdza. Jest wyłączona.

Jedziemy do Lubięcina

Ksiądz z sąsiedniej parafii przyjmie gości w progu. - Z początku jakby się wahał - relacjonują Krystyna i Urszula, które wsiadły do auta z Romualdą Krakowiak. - W końcu odmówił, tłumacząc, że to nie jego parafia.
Pod komórką czeka tymczasem pan Kaczmarek z firmy pogrzebowej, skłonny przesunąć godzinę pogrzebu i przywozu zwłok z Nowej Soli.
Więc dzwonią dalej. Do kurii biskupiej w Gorzowie Wlkp. (gdzie automatyczna sekretarka powtarza, żeby zostawić wiadomość). I do księdza kanclerza w kurii zielonogórskiej, który nie chce podać swego nazwiska. Tłumaczy za to, że nie może nakazać innemu księdzu katolickiego pochówku. I odsyła do dekanatu w Sławie.
- Jak Urszula z Gosią dzwoniły do księdza kanclerza, znał już sprawę. Widać ktoś nas uprzedził - opowiadają kobiety.
Telefon w Sławie odbiera sympatyczna siostra. Już wie, w czym rzecz. Niestety, tamtejszy ksiądz ma akurat pogrzeb. Drugiego księdza też akurat nie ma.
Dochodzi 11.00, zwłoki są w okolicy Lubięcina, blisko Konotopu... Na telefony nie ma już czasu.

Polne kwiaty

O 10.50 kobiety biegną na cmentarz. W drodze ściągają ze sklepu Janinę Trawińską, która w kościele się udziela i pięknie śpiewa. Pani Janka bez słowa zdejmuje fartuch.
O 11.10, kiedy dojeżdżają przedstawiciele gminy z wieńcem, na cmentarzu rozpoczyna się pogrzeb.
Ludzie odmawiają pięć tajemnic Różańca, śpiewają pieśni pogrzebowe.
Przy "Serdecznej matce, opiekunce ludzi" trumnę opuszczono do grobu.
Cisza i skupienie. - Panowie z firmy pogrzebowej podeszli do sprawy bardzo po ludzku.
Było godnie. Jak należy. Choć na grobie kwiaty w pośpiechu z przydomowych ogródków i pól ścięte. - Takie lubiła najbardziej - mówią ludzie.
Do kurii biskupiej napisali: "Był czas, że nieżyjąca już dziś śp. Aniela biegała do kościoła, aby ozdobić polnymi kwiatami ołtarz w miejscowym kościele, bardzo dbała o krzyż na rozstajach dróg w Konotopie. (...) Od jakiegoś czasu nie uczestniczyła czynnie w mszach świętych - może wstydziła się swego spranego ubrania, może kompleksy zatrzymywały ją w domu? (..) Pozostawiła po sobie nieporadną ręką zrobiony ołtarzyk, przy którym modliła się za zmarłych przed wojną rodziców i jedyną siostrę, która też od już dawna nie żyje."
Jak się dowiedzieliśmy, pani Aniela otrzymała ostatnie namaszczenie na oddziale opieki paliatywnej nowosolskiego szpitala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska