Filmowy "czart" testuje żagańskiego leoparda
(fot. fot. Carbo Media )
- To nie przypadek, że właśnie Tobie zaproponowano rolę narratora. Żagań to twoje rodzinne miasto. Łatwo cię było namówić? - W ogóle się nie wahałem. Ucieszyłem się, że pamiętają o mnie. Oficjalnie jeszcze jestem żaganianinem! Ale czas zmienić adres zameldowania, przecież nie mieszkam tu już od 16 lat.
- Jaki jest filmowy czart? - To wesoły diabeł. Bardzo pozytywna postać, która oprowadza po mieście. Wraz z widzami przenosi się w czasie i przestrzeni.
- Jest jedno miejsce, które omijasz. Kościół. - Ale do przyklasztornej biblioteki już wchodzę...
.
- W pałacu spotykasz Casanovę, flirtującego z księżną Dorotą de Talleyrand-Périgord. Jeździsz czołgiem, właściwie forsujesz rzekę leopardem. - Wspinam się na żagańską wieżę widokową. To były świetne doświadczenia. Spędziłem w rodzinnych stronach trzy dni, materiał kręciliśmy w szybkim tempie.
- Miałeś wrażenie, że po latach na nowo odkrywasz miasto, jego historię? - Już jako dzieciak interesowałem się regionem. Chciałem wiedzieć, skąd jestem, kim jestem. Znałem wiele faktów, ale nie wszędzie byłem. Dopiero teraz, podczas zdjęć, wreszcie zobaczyłem niezwykłą żagańską bibliotekę, wszedłem na wyremontowaną wieżę widokową. Gdyby nie film, być może nigdy nie byłoby okazji.
- W końcu tak rzadko bywasz w rodzinnych stronach. Kiedy znów rodzina cię zobaczy? - Pewnie na święta, choć nie na każdych bywam. Obowiązki zawodowe... Ale tęsknię za miastem. Jestem dumny z Żagania, z bogatej historii i z ludzi. Teraz gdy pytają, skąd pochodzę, nie opowiadam, tylko puszczam film...
- Skończyłeś ósmą klasę i wyprowadziłeś się z domu. Najpierw do Zielonej Góry, gdzie uczyłeś się w liceum lotniczym, potem do Warszawy. Wspomnienia z Żagania...? - Na przykład Artur Niezgoda, u którego uczyłem się tańczyć breakdance. W żagańskim pałacu spotkałem też panią Annę Maciejak, założycielkę zielonogórskiego Teatru Tańca Współczesnego "Saga". Mam też sporo wspomnień z Zielonej. Tu dorastałem. Pozdrawiam za pośrednictwem "GL" Krystynę i Ryszarda, a także Anię Kubicką. Oni zawsze mnie wspierali.
- Pamiętamy cię z pierwszej edycji "Idola", znamy z musicali "Miss Saigon", "Grease" "Koty", z seriali telewizyjnych. Czym teraz jesteś zajęty? - "Koty" w warszawskim Teatrze Muzycznym Roma gramy cały czas. Zwiększyliśmy liczbę przedstawień, a i tak mamy tysiąc osób na każdym spektaklu. W styczniu wznawiamy "Akademię Pana Kleksa". Dostałem już potwierdzenie, że zagram tytułowego bohatera w "Upiorze w Operze". Reżyser - Wojciech Kępczyński. To rola, o której marzyłem. Polska realizacja jednego z największych światowych musicali. 11 grudnia wezmę udział w koncercie "Anny dla Anny", który organizują znane Anny wspierające Fundację A. Dymnej. Jestem w trakcie prób do melodramatu "Wszyscy kochamy Barbie" . To historia dziewczynki, która odmawia sobie jedzenia, by za oszczędności kupić Barbie i Kena. Kena zagram ja. Premiera odbędzie się na scenie Towarzystwa Teatrum w Warszawie, reżyseruje Czarek Morawski. Skończyłem też pracę nad dubbingiem do bajki Disneya "Zaczarowana", której kinowa premiera w styczniu. To romantyczny, piękny film. Gram w nim księcia Edwarda. A po Nowym Roku wielu jeszcze mnie będzie miało dosyć... (śmiech).
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?