MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy podobni

DARIUSZ CHAJEWSKI (68) 324 88 36 MAŁGORZATA STOLARSKA (68) 324 88 43 tłum. Jerzy Bielerzewski
MARGARET SCHWEPPE-EBBER i REINHARD SCHWEPPE Reinhard Schweppe ma 55 lat, jest absolwentem prawa i ekonomii, od lat 70. pracuje w dyplomacji, pracował m.in. w przedstawicielstwach dyplomatycznych Niemiec w Indiach, RPA i USA. Od marca 2003 r. ambasador Niemiec w Warszawie. Państwo Schweppe mają troje dzieci.
MARGARET SCHWEPPE-EBBER i REINHARD SCHWEPPE Reinhard Schweppe ma 55 lat, jest absolwentem prawa i ekonomii, od lat 70. pracuje w dyplomacji, pracował m.in. w przedstawicielstwach dyplomatycznych Niemiec w Indiach, RPA i USA. Od marca 2003 r. ambasador Niemiec w Warszawie. Państwo Schweppe mają troje dzieci. Marcin Łobaczewski
Rozmowa z REINHARDEM SCHWEPPE, ambasadorem Republiki Federalnej Niemiec w Polsce

- Spacerując ulicami Zielonej Góry, Gorzowa Wlkp., Międzyrzecza czuje pan, że jest w miastach polskich czy niemieckich?
- Architektonicznie niemal wszędzie w Polsce czuję się jak w domu. Cóż, na każdym kroku widać wielowiekowe związki Niemców i Polaków. To nic nowego. Natomiast jednym z większych odkryć było dla mnie zauważenie podobieństwa mentalności obu naszych nacji. Różnice między Niemcami i na przykład Francuzami są znacznie głębsze.

- Jesteśmy podobni? Przecież Niemiec to solidny, pedantyczny pracuś, a Polak - bałaganiarski romantyk.
- To stereotypy, a każdy stereotyp jest bzdurą. Musimy z nimi walczyć, gdyż bywają niebezpieczne, ale wiem, że jest to bardzo trudne. Weźmy pracowitość. Niemieccy przedsiębiorcy nie mogą wyjść z podziwu dla pracowitości Polaków. To sprawa motywacji. W Polsce jest ona znacznie większa niż w Niemczech po czterdziestu latach dobrobytu. My, Niemcy, musimy w sobie motywację odnaleźć. Możemy też uczyć się jej od wschodnich sąsiadów.

- Z przystąpienia Polski do Unii Europejskiej nie wszyscy Niemcy byli zadowoleni...
- Ja byłem. Od czterdziestu lat przyjeżdżam do Polski, ostatnie dziesięć pracowałem w instytucjach unijnych, zajmując się problematyką rozszerzenia. Myślę, że właśnie dlatego zostałem ambasadorem w Warszawie. Na akcesji zyskają wszyscy, a zamiast pasma wojen, będziemy mogli konflikty rozstrzygać za stołem negocjacyjnym. Daliśmy już dowody, że potrafimy.

- Jednak strach pozostał.
- Niemcy boją się napływu taniej siły roboczej ze wschodu, Polacy - kapitału z zachodu. Na razie strach okazuje się nieuzasadniony.

- Informowaliśmy w "GL", że niemieckie urzędy domagają się od tzw. wypędzonych zwrotu zapomóg. Piszą, że nastąpiła liberalizacja stosunków z Polską i można już dochodzić swoich roszczeń. Co panu o tym wiadomo?
- Napisałem do naszego resortu spraw zagranicznych, by wyjaśnił to urząd ds. zapomóg. Według jego prezesa, w ustawie jest zapisane, że jeśli będzie możliwe odzyskanie majątku, to tę zapomogę należy oddać. Ale prezes stwierdził również: jeżeli były niemiecki właściciel oświadczy, że nie odzyska swojego majątku, to urząd nie będzie wymagał od niego zwrotu zapomogi.

- A jeśli były właściciel nie złoży takiego oświadczenia i zechce odzyskać majątek?
- To może pójść do polskiego sądu. Ale jestem pewien, że polski sąd ten pozew odrzuci.

- Co o takich pozwach sądzi rząd niemiecki?
- Nie możemy nikomu zabraniać zakładania indywidualnej sprawy sądowej.
Ale jestem pewien, że procesy dotyczące ogółu wysiedleń zaraz po zakończeniu działań wojennych nie miałyby praktycznie żadnych szans na pozytywne rozstrzygnięcie.

- A gdy pozew wpłynie do niemieckiego sądu cywilnego?
- Też zostanie odrzucony, bo nie leży to we właściwości tego sądu.

- Wtedy były właściciel pójdzie do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
- Trybunał sprawdzi wówczas, czy polskie prawo jest zgodne z prawem europejskim. Zada sobie na przykład pytanie, czy obywatele Unii Europejskiej są dyskryminowani. Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu zajmuje się decyzjami organów europejskich, a więc Komisji Europejskiej czy Rady Europejskiej. A te nie mają nic wspólnego ze sprawami dotyczącymi odszkodowań czy wywłaszczenia majątku niemieckiego w Polsce. Dlatego uważam, że Trybunał Sprawiedliwości w ogóle nie będzie rozpatrywał tego typu przypadków.

- Pozostaje pozew do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
- Byłoby bardzo trudno uzasadnić przed Trybunałem przypadek złamania Konwencji Praw Człowieka. Z dwóch zasadniczych powodów: konwencja weszła w życie dopiero na początku lat 50., a Polska podpisała umowę dopiero w roku 1990. Ryzyko procesów jest więc bardzo małe, dlatego uważam, że polscy mieszkańcy tych ziem nie mają powodów do obaw.

- Przez lata polskie pogranicze zachodnie zarabiało na bliskości granicy. To tzw. renta przygraniczna. Czy w Unii będzie większa?
- Teraz regiony przygraniczne są w centrum Europy. To ma także swoje plusy. Wracamy do dawnych więzi regionalnych. Nie wiemy jeszcze, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja, czy wrócimy do przedwojennego układu ekonomicznego. Wówczas było tak, że region ten żył w cieniu wielkiej aglomeracji berlińskiej. Na południe od Zielonej Góry były okolice bogatsze, na północ - biedniejsze.

- A tak bardziej konkretnie... Czy mamy szansę na skrócenie okresów przejściowych na zatrudnienie w Niemczech? Z taką propozycją wystąpili burmistrzowie przygranicznych miast.
- Ograniczenia nie są wprowadzone na siedem lat, tylko na dwa z możliwością przedłużenia o następne trzy i dwa. Za dwa lata sprawdzimy, na ile nasze obawy były uzasadnione i nie jest pewne, czy ograniczenia zostaną utrzymane. Niemcy były jedynym krajem, który otwarcie mówił o swoich problemach ekonomicznych. Inni mówili mniej, a ograniczenia, w takiej lub innej formie, wprowadzili.

- Dziękujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska