MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Już od trzydziestu lat sprzedaje suknie ślubne

Aleksandra Łuczyńska
Rozmowa z Janiną Tokarską, właścicielką żarskiego sklepu z sukniami ślubnymi.

- Naprawdę od 30 lat sprzedaje pani suknie ślubne? To kawał czasu!

- To prawda. Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Do Żar trafiłam wiele lat temu, tutaj mój mąż miał stypendium, musiał tu przyjechać. W końcu miejsce żony jest przy mężu, dlatego zostawiłam piękny Wrocław i przeprowadziłam się tutaj. Na początku mieszkałam w Przewozie, byłam tam pracownikiem socjalnym. Potem otworzyłam sklep z sukniami, wcześniej w Żarach takiego nie było. W ogóle to miasto nie wyglądało tak, jak teraz. Myślałam sobie, „ojej, gdzie ja przyjechałam!”. Dopiero teraz ładnie to wygląda.

 

- Przez tyle czasu moda na suknie musiała się mocno zmienić.

- Zmienia się cały czas. Każdego roku są inne modele. Kiedy zaczynałam na topie były tiule, sukienki nie były szyte na tak zwanych kołach, ale nie brakowało im elegancji. Dzisiaj prawie wszystkie są na kołach, z gorsetami albo bez. Wybór jest ogromny.

 

- Swoją suknię pani pamięta?

- Oczywiście, że tak! Wyszłam za mąż 45 lat temu, ale do dzisiaj pamiętam w co byłam ubrana tamtego dnia. To była sukienka za kolano, z gipiury, czyli takiej grubej koronki. Wykańczana haftem, z bolerkiem a la Słowacki i skórzanymi rękawiczkami, które mam do dzisiaj. Do tego oczywiście szpilki na dwunastocentymetrowych obcasach. Byłam przez to troszkę wyższa od męża, ale to były buty kupione w bardzo dobrym sklepie we Wrocławiu. Był luty, a dokładnie roku później urodziła się nasza jedyna córka. A moją sukienkę odkupiła potem moja siostra cioteczna, która mieszka w Londynie. Proszę sobie wyobrazić jaka ona musiała być piękna, skoro nawet w Anglii nie mieli takich fasonów!

 

- Te same klientki wracają tu po latach?

- Wracają, wracają. Ale przychodzą z córkami albo po ubranka do chrztu dla swoich dzieci. Wspominają i mówią, że suknie z mojego sklepu i przyniosły im szczęście. Coś w tym musi być, bo naprawdę wiele osób tak mówiło. Dlatego od 30 lat, wszystkie panie przymierzają sukienki stojąc na tym samym stołeczku, lustra też nie wymieniłam, chociaż mogłoby być ładniejsze. Ale zostawię je takie, bo chyba naprawdę przynosi szczęście.

 

- Panowie doradzają swoim przyszłym żonom w wyborze sukienki?

- Jest różnie. Przychodzą, ale są potem wypraszani, bo taki jest przesąd, że pan młody nie może zobaczyć sukni przed ślubem. Są też tacy, którzy sami chcą decydować o wszystkim. Powiem więcej, byli nawet i tacy, którzy sami przymierzali. Takich dwóch panów z Danii czy Holandii przyjechało. Oczywiście byłam tym trochę zakłopotana, ale stanęłam na wysokości zadania i pomagałam się ubrać, dopasować kapelusz. Jestem tolerancyjna i jak to mówi moja córka, nowoczesna, bo wiele w życiu widziałam.

 

- Dziękuję.

 

Janina Tokarska, mieszka w Żarach z mężem Januszem. Mają córkę Mariolę i dwoje wnuków, Agnieszkę i Piotra. Jej ulubionym zajęciem jest długodystansowe spanie niedzielne. Uwielbia też spacery, do pracy bez względu na pogodę, chodzi piechotą.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska