Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamień Wielki/Mościce: 8-latka uciekła ze szkoły. Biegła 2 km do domu w deszczu i wichurze. Szkoła nic nie wiedziała

Renata Hryniewicz
Renata Hryniewicz
8 - latka sama poszła ponad 2 km ze szkoły w Kamieniu Wielkim do domu w Mościcach (zdjęcie symboliczne)
8 - latka sama poszła ponad 2 km ze szkoły w Kamieniu Wielkim do domu w Mościcach (zdjęcie symboliczne) Renata Hryniewicz
W poniedziałek, po godzinie ósmej, 8-letnia dziewczynka opuściła szkołę niezauważona. Poszła przez wichurę i deszcz ponad dwa kilometry do domu.

W poniedziałek mama odwiozła dziecko na przystanek autobusowy w Mościcach (gm. Witnica), gdzie szkolny gimbus zabiera dojezdne dzieci do szkoły w Kamieniu Wielkim. Wiało przeraźliwie, bo właśnie przez Lubuskie przechodził orkan „Sabina”. Wichura wyrządziła w wielu miejscowościach poważne szkody. Powaliła drzewa, zerwała linie energetyczne, uszkodziła wiele dachów. Pewnie z powodów warunków, jakie panowały na drogach, gimbus nie przyjechał.

„Co z pani dzieckiem?”

- Gimbus nie dojechał, odwiozłam więc swoje dziecko do szkoły samochodem. Lekcje zaczynają się o 7.45, jak dojechałyśmy był dzwonek. Poczekałam, aż wejdzie do budynku i odjechałam - mówi matka.

Po niedługim czasie, a dokładnie o godz. 8.21 kobieta dostała wiadomość od wychowawcy o treści: „Dzień dobry, co z pani dzieckiem?”. - Nie wierzyłam w to, co czytam. Jak to, co z moim dzieckiem? Przecież jest w szkole. Myśli kotłowały mi się w głowie, widok za oknem przyprawiał o strach - mówi kobieta. Niemal w tym samym czasie w progu ujrzała przemoknięte do suchej nitki, rozczochrane, zmarznięte i wystraszone dziecko.

- Wyszło ze szkoły i nikt o tym nic nie wiedział. Przeszło ponad 2 km po drodze, gdzie nawet chodnika nie ma. Przecież w taką pogodę mogłoby się wiele nieszczęść wydarzyć, ma dopiero 8 lat! Całe szczęście, że dotarło do domu, że nic się nie stało. Ale jak to możliwe, że nikt nie zauważył, że dziecka w szkole nie ma?

Uciekło, bo dzieci się śmiały

Kiedy dziewczynka weszła do klasy, rozpoczęła się już lekcja religii. Była jeszcze nie przebrana, a dzieci zaczęły się z niej śmiać, że jest spóźnialska. Dziewczynka wybiegła zdenerwowana i pobiegła ponad 2 km do domu. To, że jej nie ma w szkole, wyszło podczas sprawdzania obecności, kiedy ksiądz wyczytał jej nazwisko, a dzieci powiedziały, że była, ale poszła się przebrać i nie wróciła. Wtedy ksiądz natychmiast pobiegł do dyrektorki zgłosić tę sytuację.

- Natychmiast podjęliśmy działania. Rozpoczęliśmy przeszukiwania pomieszczeń szkolnych, toalet. Kiedy okazało się, że dziecka jednak nie ma, jeden z pracowników wsiadł w samochód i pojechał szukać w kierunku domu - opowiada dyrektor Małgorzata Szymaszek. - Dziecko żarty rówieśników tak wzięło do siebie, że zamiast wrócić na lekcję, wyszło ze szkoły. To bardzo delikatna i wrażliwa dziewczynka, sama się dziwię, że odważyła się iść w taka pogodę do domu. Mamy nauczkę wszyscy - dodaje.

Dyrektor mówi, że w szkole będą wzmożone działania nad bezpieczeństwem.

- Woźne będą musiały prowadzić większą obserwację w czasie lekcji, kiedy nie ma dyżurów nauczycieli. Rozważam też zamykanie szkoły, ale musiałby by wtedy być pracownik, który cały czas stałby przy drzwiach, a wejścia do szkoły są cztery. Byłoby to bardzo trudne, biorąc pod uwagę liczbę etatów w szkole - mówi dyrektor. - Mam nadzieję, że więcej do takiej sytuacji nie dojdzie. Będę też rozmawiała z rodzicami, żeby wprowadzić w szkole procedurę, w której spóźnione dziecko rodzic będzie musiał przyprowadzić do klasy i odpowiedzialność przejmie nauczyciel.

Opinia psychologa

O to, dlaczego taka mogła być reakcja dziewczynki, pytamy psycholog z 25-letnim stażem pracy z dziećmi - Annę Kostrzewską.

- To, co się działo na dworze, było dla niej mniej przerażające, niż to, co się zadziało w szkole - tłumaczy psycholog.

- Prawdopodobnie nie zastanawiała się, jakie jest zagrożenie, czy jest orkan, czy jest deszcz, bo dla niej najważniejsze było znaleźć się w domu i poczuć się bezpiecznie. To pokazuje, jak czujemy się w sytuacji napięcia: uciec, albo walczyć. Jeśli ona czuła się tak mocno zagrożona w tej sytuacji klasowej, że uruchomił się ten mechanizm, to racjonalne zastanowienie: co jest dla mnie lepsze, trudniejsze - nie wchodziło w rachubę. Albo muszę uciekać, albo walczyć. Wybrała to pierwsze. Wówczas nie czuła się w szkole bezpiecznie, nie poprosiła o pomoc - dodaje A. Kostrzewska.

ZOBACZ TEŻ

Czytaj też: Tragedia! 12 psów zamkniętych w ruinie. Żyją, dopóki jeszcze ktoś je karmi... [ZDJĘCIA]

Wideo: Wilki zaatakowało owce na terenie przywatnej posesji w Mosinie (gm. Witnica). Mieszkańcy boją się o swoje życie i zdrowie

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska