Wielu rodziców narzekana tę decyzję dyrektora. Marek Twardowski tłumaczy: - To dla dobra pacjentów.
(fot. Tomasz Rusek)
Pan Roman jest oburzony. Opowiada, że synowa, która spędza z niemowlakiem całą dobę, bo karmi go piersią, całe dnie spędza na krześle lub w fotelu, a noce ,,na posłaniu, gdzieś na kawałku podłogi" bo nie ma dla niej łóżka. - Tacy rodzice, którzy są z dziećmi, nie dostają też żadnych posiłków. Wyobraża sobie pan? Nic. A przecież w pewnym sensie też są pacjentami - uważa pan Roman. Podkreśla, że ,,w Niemczech, odwiedzający chorego, dostanie nawet obiad".
Co na to inni rodzice? - Kolorowo nie jest, ale to kwestia nastawienia. To nie jest kolonia tylko szpital. Nie jest lekko z posiłkami, załatwianiem się, higieną, ale to nie rodzice są tutaj najważniejsi, tylko dzieci - mówi mama innego dziecka (prosi o zachowanie anonimowości).
Tata wychodzący z oddziału: - Jest potwornie dużo dzieci. Chyba żadnego wolnego miejsca. Wśród rodziców nieco nerwowo, bo jest po prostu ciasno. I ten zakaz odwiedzin...
O zakazie mówi też pan Roman. Obrazowo opowiada, że skoro rodzice będący z dziećmi nie dostają posiłków, to trzeba je im podawać chyłkiem. - Jak psu zupę! - oburza się.
Choć - jak sprawdziliśmy - z zakazem odwiedzin to nie jest taka jednoznaczna sprawa. Odwiedziny w lecznicy faktycznie są zakazane, ale tylko na oddziałach: hematologii oraz reumatologii i chorób płuc. Na pozostałych - w tym na dziecięcym - są jedynie ograniczone ,,do jednej osoby". Powód wszędzie ten sam: panoszące się przeziębienia i grypy. - Chodzi nam o bezpieczeństwo pacjentów - wyjaśnia dyrektor Marek Twardowski.
Czy rodzice faktycznie śpią na karimatach? Czy mają szansę na szpitalne posiłki? Czytaj w piątkowym (25 stycznia), papierowym wydaniu ,,GL'' dla Gorzowa i północy regionu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?