Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa kolejowa w Zwierzynie. Czekając na wyrok

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Archiwum/ Piotr Jędzura
Rafał żyje w ciągłym stresie. Chciałby znaleźć pracę w Niemczech i wyjechać. Jacek do dziś wstydzi się wychodzić z domu. Przemek zdał właśnie maturę i zamierza studiować. Wszyscy czekają na wyrok w sprawie katastrofy kolejowej w Zwierzynie.

10 września w Sądzie Okręgowym w Gorzowie odbyła się druga rozprawa w sprawie ubiegłorocznej tragedii w Zwierzynie koło Strzelec Krajeńskich. Oskarżonymi o nieumyślne spowodowanie katastrofy są trzej młodzi ludzie. W sądzie tylko Rafał i Jacek siedzieli obok siebie, Przemek był w ławce z tyłu. Przyszli osobno, nie rozmawiali ze sobą.

Z wywiadu środowiskowego: Przemysław, 20 lat, pochodzi ze Zwierzyna, tegoroczny absolwent zespołu szkół CKU w Strzelcach. Skończył kierunek technik informatyk. Zdał maturę i chce rozpocząć studia. Pozostaje na utrzymaniu babci, finansowo pomaga mu ojciec. Wolny czas najczęściej spędza z bratem lub kolegą. Rafał, 21 lat, mieszka w Gościmcu, skończył zawodówkę w Drezdenku. Po wypadku stracił pracę operatora koparki. Dorywczo naprawia samochody. Dokłada się finansowo do mieszkania partnerki. Po zakończonym procesie chce wyjechać do Niemiec, by znaleźć pracę. Jacek, 19 lat, mieszka w Sarbiewie. W tym roku skończył zawodówkę. Oceny na świadectwie miał w większości dostateczne. W sierpniu dostał pracę w składzie opału. W sądzie przyznał, że z przerwami pracuje od 7.00 do 20.00. Od 13. roku życia pomagał finansowo rodzicom, zbierając w sezonie owoce i warzywa. Był kiedyś karany za kradzież, ale szkodę naprawił. Najczęściej czas spędza z dziewczyną, wstydzi się wychodzić na wieś.

Wszyscy mają dobre opinie w swoich środowiskach, nie są widywani pod wpływem alkoholu, zastrzeżeń do ich zachowania nie ma także dzielnicowy. - To młodzi chłopcy. Przyznali się do winy, wyrazili skruchę. Nie kierowali się brawurą, nie byli pod wpływem alkoholu. Zabrakło im tylko trochę wyobraźni - mówi mecenas Jerzy Synowiec, który przed sądem reprezentuje Przemka.
Rafał działa w Ochotniczej Straży Pożarnej w Gościmcu. - Wzorowy strażak. To solidny, miły i uczynny chłopak. We wsi i straży chyba nikt nie ma do niego zastrzeżeń - opowiada Mieczysław Sławek, prezes jednostki.

Katastrofa kolejowa wydarzyła się wieczorem 26 lipca 2011. Przy wytwórni mas bitumicznych w Owczarkach koło Zwierzyna trwał rozładunek wagonów z kruszywem. Przy rampie na torze stała lokomotywa i siedem wagonów. W trakcie pracy zepsuła się koparka, którą obsługiwał Rafał. Robiło się już ciemno, to miał być koniec rozładunku. Maszynista i ustawiacz zabezpieczyli pociąg i pojechali do hotelu do Strzelec. Do Owczarek przyjechał jednak Przemek, syn właściciela firmy rozładunkowej. Razem z Rafałem naprawili sprzęt. Zdecydowali, by dokończyć pracę. Musieli przesunąć wagony pod rampę. Cała trójka rozłączyła skład od hamulca zespolonego i cięgła lokomotywy oraz ręcznie zwolniła układ hamulcowy we wszystkich węglarkach. Po nabraniu dwóch łyżek skład zaczął się toczyć ze względu na nachylenie terenu. Wagony zjechały do Zwierzyna i uderzyły w budynek dworca. Zginęły trzy osoby.
Za nieumyślne spowodowanie katastrofy grozi im nawet osiem lat więzienia. Bezwzględnego więzienia chce prokurator, który nie zgodził się na to, by chłopcy dobrowolnie poddali się karze i usłyszeli wyroki w zawieszeniu. - Dwóch z nich zarabiało, by pomóc finansowo swoim rodzinom. Przemysław T. przyjechał, by naprawić koparkę. Chcieli tylko dokończyć pracę, nie zdawali sobie sprawy, że skład ruszy - dodaje mecenas Synowiec.

- Poczucie winy powoduje, że w jakimś stopniu wymierzają sobie sami karę. W przypadku tego wypadku najważniejsze jest to, że ci ludzie tak naprawdę prowadzili zupełnie normalne życie, bez znacznego przekraczania granic, pomagali w prowadzeniu gospodarstwa domowego, co więcej, mieli zwykłe, normalne plany życiowe - mówi jeden z gorzowskich psychologów. - Izolacja społeczna jest jedną z największych kar. Żeby jej nie doświadczyć bezpośrednio i nie poczuć, że jest się wykluczonym, czasem lepiej samemu się odsunąć i starać się stworzyć bezpieczną dla siebie przestrzeń.
Waldemar M. i Grzegorz Ś. z obsługi pociągu też usłyszeli zarzuty - nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy. Według oskarżenia, do zdarzenia by nie doszło, gdyby obsługa składu nie pozostawiła go bez właściwego dozoru.
Kolejna rozprawa odbędzie się 2 października. Może wtedy zapadnie wyrok.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska