Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Kulas: Będę Was czytał zawsze!

Kazimierz Kulas
ba1969 /sxc.hu
Bardzo dobrze się stało, że "Gazeta Lubuska" ogłosiła dla swoich Czytelników, piękny konkurs historyczny z okazji 60-lecia "Gazety Lubuskiej".

Mam 80 lat, jestem starszy od "GL" o 20 lat. Jestem jej wiernym Czytelnikiem od pierwszego numeru wydania, od roku 1952. Od tego czasu minęło więcej jak pół wieku, a "Gazeta" jest moim wiernym przyjacielem, pierwszym źródłem informacji. Jestem prenumeratorem, czytuje ją cała moja rodzina. Będę jej czytelnikiem do końca mego życia.

W konkursie przypomnę moje wspomnienie z "GL" i najważniejsze momenty życia z pięknej Ziemi Lubuskiej, na której zamieszkuję od grudnia 1945 roku, do dziś. Oto niektóre fakty.

Był rok 1959

Był rok Pański 1959. Pracowałem wówczas w Państwowym Zakładzie Ubezpieczeń w Zielonej Górze na alei Niepodległości. Pamiętam swoich przełożonych: Stanisława Kalinowskiego, co dojeżdżał do pracy ze Zbąszyna, Stanisława Tomaszewskiego, co zawsze palił fajkę, Jurka Kłosa z Leśniowa Wielkiego, Józefa Bazana, Weronikę Stankiewicz, pana Laskowskiego.

Wówczas moi przełożeni mieli dać mi awans na kierownika oddziału... Ale nic z tego nie wyszło...
Pamiętam, w sierpniu 1959 roku, wyczytałem w "Gazecie Lubuskiej" notatkę o naborze kandydatów do Studium Nauczycielskiego w Gorzowie Wielkopolskim na kierunek: geografia.

Nic nikomu nie mówiłem, wziąłem jeden dzień urlopu okolicznościowego, wziąłem dokumenty i pojechałem do Gorzowa Wielkopolskiego na egzamin wstępny. Był egzamin pisemny i ustny z geografii i odbył się w jednym dniu.

Po tygodniu dowiedziałem się, że jestem przyjęty. Bardzo się, ucieszyłem, ale potem przełożonego PZU zawiadomiłem, że muszę się zwolnić, bo chcę się uczyć dalej, czyli studiować mój ulubiony przedmiot - geografię.

Ze zwolnieniem z pracy nie było trudności, przełożeni poszli mi na rękę. Za to im podziękowałem przy wspólnym posiłku: kawie, cieście.

Pamiętam: naukę rozpocząłem 1 września 1959 r. Miałem świetnych pedagogów: Adam Natanek- dyrektor studium nauczycielskiego, profesor Zbigniew Szopa - mój opiekun, czyli dziekan roku, Jozefat Zywert, Maria Jukowicka - psycholog, Tadeusz Jodko- pedagog, Lucjan Zwaliński, pani Dobrowolska, Franciszek Czekała - fizyk, który zginął wówczas w wypadku.

Na lekcji wychowania obywatelskiego, historii, geografii, żywego słowa zbieraliśmy materiał z "Gazety Lubuskiej" z regionu Ziemi Lubuskiej- której było hasło:
"Ziemia Lubuska - piękna, gospodarna, kulturalna"

-Pamiętam, w roku 1952 odbywałem "służbę Polsce" pod Krakowem, w Nowej Hucie - mój ojciec Franciszek przesyłał mi wycinki z "Gazety Lubuskiej" o tematyce gospodarczej, kulturalnej, o planie trzyletnim, a potem był 6-letni plan budowy największych zakładów przemysłowych w Polsce. Była też notatka o "Polskiej Wełnie", "Lumetu", "Zastalu" w Zielonej Górze.
- Jako Junacy 39. Brygady "Służby Polsce" śpiewaliśmy wówczas piosenkę o Nowej Hucie.

Wspomnienia...

Pamiętam "Gazetę Lubuską" z dnia 9 kwietnia 1986 roku, gdzie na jej łamach toczyła się dyskusja pod tytułem "Oświata na tapecie" red. Jolanty Sadowskiej. Na jej łamach zostały wydrukowane moje myśli. Oto jej zapis w skrócie; moje refleksje:
"wiele instytucji, zakładów pracy, organizacji młodzieżowych zajmuje się wychowaniem dzieci i młodzieży. Jednak uważam, że decydujący wpływ na kształcenie osobowości, charakteru mają rodzice, czyli dom rodzinny- ojciec, matka. Mogę śmiało powiedzieć, że trudni rodzice mają trudne dzieci... Szkole trzeba zapewnić dobry program wychowawczy... Najważniejsze w wychowaniu jest nie kara i nie nagroda, nie pochwała, lecz pedagogizacja..."

"Gazeta Lubuska" z 7 sierpnia 1989 r. - "Radość czy udręka?"
Tekst "Szkoła podstawowa - radość czy udręka" - pióra Stanisława Syryckiego jest bardzo na czasie. Jest, to problem naszych dni, miesięcy, co dalej?

Często słyszę takie głosy: "To wina rodziców, dziecko żyje w rodzinie moralnie zaniedbanej; zmianowość w szkole, za dużo się wymaga od ucznia. Pamiętam moje lata szkolne. Po wojnie w latach 1946 - 1950, do szkoły dojeżdżałem rowerem, często też chodziłem pieszo przez pola, lasy, łąki - trzy kilometry w jedną stronę.

W naszej szkole nie było też dożywiania, szklanki gorącego mleka, młodzież była przemoknięta, ale był ogromny zapał do wiedzy. W ciągu roku uczniowie robili dwie klasy, np. czwartą - piątą - szóstą. Nikt nie mówił, że nauczyciele za dużo zadają do domu. Dla mnie szkoła była radością, chociaż w domu musiałem pomagać przy różnych pracach w rolnictwie, a wieczorem przy lampie naftowej odrabiać lekcje, uczyć się wierszy na pamięć. Oto jeden z nich: "Wiszą w klasie obrazki"

"Na każdej ścianie naszej klasy
obrazki wiszą liczne:
portrety wielkich bohaterów i sceny historyczne.
Tu Jan Sobieski hufce zbrojne
Przeciwko Turkom wiedzie.
Lśnią srebrne hełmy i pancerze,
a biały koń na przedzie.
Tam Książę Józef Poniatowski
Do wody skacze koniem.
Ratując honor swej Ojczyzny
W głębinach rzeki tonie
Tu znów najmilszy z bohaterów
Kościuszko szablę wznosi
I na Krakowskim rynku wolność
ludowi swemu głosi..."

Obrazki z życia ludzkiego

W numerze 217 "Gazety Lubuskiej" z dnia 13 września 1981 przeczytałem publikację "Tacy jesteśmy - jacy jesteśmy - krótki felieton o zabijaniu" pana redaktora Stanisława Syryckiego, w którym między innymi czytamy: "Zwolennicy kary śmierci stawiają siebie w sytuacji pokrzywdzonej ofiary (lub jej krewnego) i nie wyobrażają sobie, aby nad bestialskim mordercą nie wisiała kara pozbawienia życia.

Brak tej kary traktuję jako tolerancję, która może zachęcać, prowokować - ale na pewno nie odstraszy od zamachu na cudze życie."
Po przeczytaniu nasunęły mi się pewne myśli odnośnie kary śmierci lub wieloletniego więzienia. Wielu ludzi nawet boi się rozmawiać z takimi mordercami, skazańcami. Nieraz na sam widok przechodzą ciarki.

Nieraz rozmawiałem z więźniami skazanymi za podobne czyny. Oto jeden z przykładów. Małżonek postanowił zabić żonę, ponieważ spotkał ją we własnym domu z kochankiem w łóżku. Otrzymał wyrok - 25 lat pozbawienia wolności. 18 lat, korzystając z warunkowego zwolnienia za pozytywne zachowanie się w jednostce karnej w Potulicach.

Warunkowe zwolnienie nałożyło, między innymi podjęcie stałej pracy, nie kontaktowanie się z elementem przestępczym, łożenie na utrzymanie dzieci, które przebywały w domu dziecka i inne.
Skazany stosował się do nałożonych przez sąd penitencjarny obowiązków.

Po przepracowaniu ośmiu miesięcy w budownictwie, poznał kobietę, która chciała zostać jego żoną. Ponownie założył rodzinę..." Zabójstwo człowieka - to straszne słowo, dla zabójcy, jak też dla jego rodziny, które zostaje w psychice na całe życie. Wielu takich zabójców, już nikt nie chce przyjąć, stroni od nich, a rodzina często się ich wyrzeka...

"9, 14, 33..."

Czytając "Gazetę" z dnia 18.08.1990 roku.
W latach pięćdziesiątych uczyłem się na geografii, że mamy 17 województw w Polsce, w latach następnych (od 1.07.1975 r.) było już 49. Warto postawić pytanie: czy to było potrzebne?

Wiadomo, że każda reforma pochłania wiele pieniędzy, nowych miejsc pracy, a tym samym kurczy się budżet. Wiadomo, że ciągle eksperymentujemy, doskonalimy gospodarkę, rolnictwo, oświatę, podział administracyjny. Czy to jest konieczne?

Moja historia z "Gazetą Lubuską"

"Gazeta Lubuska" - to moja "gazeta" z lat młodzieńczych. Byłem wówczas (w 1952 r.) uczniem szkoły średniej w Zielonej Górze przy ulicy Licealnej. Mieszkałem w Kotowicach pod Zieloną Górą.
Często ją przywoziłem do domu, a wieczorem (sobotę i niedzielę) czytałem przy lampie naftowej, sąsiadom, rówieśnikom, co przychodzili do nas, między innymi Józef Sobski- sołtys, Marcin Iskra , co wrócił z Niemiec, Kresowiakom: Leon Koszela, Stanisław Zarzycki, Stanisław Bartosiak z Powstania Warszawskiego. Była tematyka o: odbudowie Warszawy, rolnictwie na Ziemi Lubuskiej, o ludziach z Kresów Wschodnich.

"Gazeta Lubuska" ma już 60 lat, a ja już 80. I jest moim ulubionym dziennikiem z pierwszej ręki. Prenumeruję, czytają ją moi domownicy, sąsiedzi. Wnukowie rozwiązują krzyżówki - Stanisława Patyckiego, ja też. Oto jedna z nagród "Gazety Lubuskiej"
- "Dyplom uczestnictwa w Lubuskiej Lidze tęgich głów"
Gazetę będę czytał do końca życia mych dni...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska