Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

KGHM. Tak powstaje podziemne miasto [ZDJĘCIA, WIDEO]

Redakcja
Mierniczy Mariusz Szaniawski (od lewej). Adam Agatowski i Dariusz Gulowaty uprawiają swoje "magiczne" sztuczki...
Mierniczy Mariusz Szaniawski (od lewej). Adam Agatowski i Dariusz Gulowaty uprawiają swoje "magiczne" sztuczki... Mariusz Kapała
Tym razem pod ziemię zjeżdżamy w towarzystwie mierniczych. Po to, aby dowiedzieć się, jak powstaje podziemne miasto, jak wytycza się „ulice” ponad 1200 metrów pod ziemią…

Gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy w KGHM obserwowali „zbicie chodników”, kompletnie nic nam to nie mówiło. No może jedno – mowa zapewne o kopalni, gdyż próżno przecież w hucie szukać chodników. Tylko nieco rozjaśnił nam w głowach krótki wykład przed okazałą mapą inwestycyjną całej kopalni. „Jesteśmy tutaj, to obszar naszej eksploatacji, tutaj dopiero zaczynamy wykorzystywać złoże, a tutaj obecna granica kopalni i dalej mamy Głogów Głęboki-Przemysłowy. Doszliśmy tutaj, tutaj głębiony jest szyb, tutaj mamy szyb, który jeszcze nie jest oddany do użytku”. Zgubiliście się? My też. Z tej pierwszej dawki informacji wiemy tylko, że zbicie chodników to połączenie dwóch wyrobisk, którymi górnicy zmierzali do określonego punktu z dwóch różnych stron.

– Zbicie chodników to dla nas wydarzenie, ogromny krok do przodu – mówi dyrektor kopalni Radosław Stach. – Tym oto szybem wdechowym SW 4 będziemy wciągali pod ziemię 40-45 tys. m sześc. powietrza na minutę. Pamiętajmy, że jego dostarczenie pod ziemię to niezbędna, ale i najbardziej kosztowna energetycznie operacja w procesie wydobycia rudy. To zbicie to ledwie początek, pierwszy chodnik z liczącej cztery wiązki. Dzięki niej powietrze będzie wędrowało, opływało chodniki, aby dotrzeć do oddziałów G-63 i G-51. Weźmy ten drugi, G-51, który przypominał wcześniej ślepy zaułek. To oddział, który dopiero otwiera nowe pole eksploatacyjne i nie posiada jeszcze pełnej infrastruktury. Były tam bardzo trudne warunki pracy. To także otwarcie dla nas zasobów złoża Głogów Głęboki-Przemysłowy. I spójrzmy na plan. Tutaj mamy poziom 1200 metrów, tutaj już 1290…

Z mantą na ramieniu

Po kilku wycieczkach pod ziemię ten zjazd powinien już być dla nas nieco rutyną, ale nie był. Zaczęło się od szkolenia. Już przyzwyczailiśmy się do tego, że to niemal jak wyprawa w kosmos. Mimo dostarczanego pod ziemię powietrza, klimatyzacji musimy mieć z sobą aparat ucieczkowy, który pozwoli nam w razie kłopotów odciąć się od niebezpiecznego otoczenia. Jednak tym razem musimy zabrać z sobą jeszcze mantę, specjalny aparat, który na krótko, bo na krótko, ale pozwala nam oddychać do czasu, aż „odpalimy” aparat właściwy. I słyszymy, że będziemy na głębokości niemal 1300 metrów, gdzie czyhają dodatkowe zagrożenia.

Pod ziemię zjeżdżamy szybem „Wyżykowski” w towarzystwie mierniczych górniczych ze specjalistycznym sprzętem mierniczym (laserowy tachimetr elektroniczny, pionownik laserowy, statyw, dalmierz laserowy). Klatka-winda, a na dole dworzec o dwuznacznej nazwie „Guin-ness”. Nie, nie ma to nic wspólnego z piwem, ale z rekordem. Dworzec ten powstał w rekordowo krótkim czasie. Stąd odchodzą „autobusy”, czyli samochody rozwożące górników w różne zakamarki kopalni. Stąd też nic dziwnego, że wciąż mamy to uczucie, że jedziemy ulicami podziemnego miasta. Znane z powierzchni znaki drogowe, tablice informacyjne, skrzyżowania, ruch, mijanki. Wprawdzie pod względem długości labirynt ulic w kopalniach KGHM jest równy wszystkim ulicom Warszawy, ale wszystko wskazuje na to, że jest to raczej miasto gdzieś na południu Europy. A to dlatego, że wszyscy nieustannie używają klaksonów. Jednak to nie fanaberie ani nadmiar testosteronu kierowców. Kierujący górniczymi pojazdami, w przeciwieństwie do naszego „autobusu”, mają ograniczone pole widzenia.

Mimo tego oznakowania nasi przewodnicy od czasu do czasu zerkają na mapę, ale po to, aby wybrać jak najkrótszą drogę.

– Rzeczywiście kto, jak kto, ale my powinniśmy znać tutaj każde wyrobisko – nie do końca żartem mówi nadsztygar Mariusz Szaniawski, zastępca głównego inżyniera mierniczego ZG Polkowice-Sieroszowice. – Głównym naszym zadaniem jest wskazanie, w którym kierunku ma być prowadzone wyrobisko, czyli gdzie powinny być skierowane maszyny wiertnicze, dokąd będą prowadziły chodniki. Najprościej rzecz biorąc jesteśmy geodetami pracującymi pod ziemią. Nawiasem mówiąc stosujemy nawet taki sam sprzęt jak geodeci powierzchniowi i mamy tutaj nieco więcej przestrzeni do pracy niż w górnictwie węglowym.

Do pomiarów na dole używamy najnowszych instrumentów geodezyjnych, jak tachimetry elektroniczne i skanery, ale nie możemy korzystać z urządzeń opartych na systemie GPS. Mamy jednak doskonale znane, chociażby z pracy przy wytyczaniu dróg, teodolity, niwelatory, tachimetry... Tutaj także mamy inne metody pomiarowe, korzystamy z punktów geodezyjnych, trochę tak, jakbyśmy drążyli tunel. Czyli wyznaczamy podziemne drogi, ulice, autostrady, ale bez możliwości posiłkowania się innymi punktami orientacyjnymi.

Ludzie od czerwonych krzyżyków

Owszem, wcześniej spotykaliśmy mierniczych. Malowali na stropie czerwone krzyże, które są podpowiedzią dla wiertaczy. Teraz dowiadujemy się, że przy klasycznym froncie eksploatacyjnym, gdy komory i pasy są blisko siebie, idealna precyzja nie jest potrzebna, stąd wystarcza kierunek namalowany, jak mówią fachowcy zadawany, czerwoną farbą. Mierniczy pojawia się bowiem na każdym skrzyżowaniu, musi je oznaczyć i wyznaczyć kierunek wykonania wyrobiska, czy będzie prowadziło prosto, czy potrzebne jest kilka rozchodzących się w lewo lub prawo, czasem pod różnymi kątami. Mierniczy wyznacza kierunek o odpowiednim azymucie, który ma doprowadzić górników do konkretnego punktu. Wyobraźcie sobie, to wszystko głęboko pod ziemią…

Jedziemy przez labirynt. Najpierw w kierunku Głogowa, później na północny wschód. Od czasu do czasu mignie oświetlony jasno plac. To komory mechaniczne, warsztaty, w których pod ziemią serwisuje się, naprawia maszyny. Chodniki, korytarze… To wszystko to wynik pracy mierniczych. Wyrobiska, ale jak w mieście na powierzchni także tutaj ulicy towarzyszy cała infrastruktura, tamy wentylacyjne, stacje klimatyczne, woda, energia elektryczna… Jednak my zmierzamy do wyrobiska udostępniającego, które umożliwia wejście w określoną, nową partię złoża. A to już wyższa szkoła jazdy. Drążenie wyrobisk jest bowiem prowadzone z dwóch różnych korytarzy, z dwóch różnych kierunków i po wielu kilometrach te „ulice” muszą się spotkać w określonym punkcie…

Dojeżdżamy na miejsce. Głębokość? 1292 metry. Wielka drewniana tablica, z której wiatr zwiał przyczepiony plan. Wiatr? Po ziemią? Właśnie, po to było potrzebne to zbicie. Ożywcze powietrze pędzi korytarzami. Pod koniec maja była tutaj skromna uroczystość, krótkie okolicznościowe przemowy, gratulacje… W tym miejscu spotkały się dwa korytarze. Mierniczy „trafili” z dokładnością do kilkunastu centymetrów.

– Teoretycznie to nic trudnego, cała zabawa polega na tym, aby dwa wyrobiska się spotkały, aby oś jednego trafiła w drugie – dodaje Szaniawski. – Wygląda to banalnie, jak w innych przodkach. Ładowanie urobku, kotwienie stropu, wiercenie, strzelania, ładowanie urobku, kotwienie stropu, wiercenie, strzelanie… Ostatnie trzydzieści metrów, ze względów bezpieczeństwa, wiercone jest tylko z jednej strony. Mamy swoje urządzenia, plan eksploatacji złoża sporządzony przez geologów określający, gdzie i jakiej wielkości mamy złoże oraz schemat wentylacyjny. Jednak niezależnie od wprawy, doświadczenia, za każdym razem odczuwamy emocje.

Tutaj też mamy czerwony krzyżyk, ale kreślony przez laser i gdy dowiadujemy się, z jaką dokładnością po przecinku te kąty proste są wyznaczone, za grosz nie potrafimy tego ogarnąć. Wyobraźmy sobie, jakie byłoby odchylenie po kilku kilometrach drążenia, gdyby tutaj pojawił się minimalny błąd. Ale teraz dzięki strumieniowi powietrza nie czujemy temperatury ani wilgotności. Tymczasem przeliczmy. Jesteśmy na głębokości 1292 metrów, stopień geotermalny tutaj liczy 28 m/1 st. Celsjusza, czyli co 28 metrów temperatura rośnie o stopień.

Wróćmy do mierniczych. Najpierw chwalą się ultranowoczesnym laserem, a teraz prezentują nam zwieszające się ze stropu sznurki wyznaczające kierunek drążonego wyrobiska.

– Sygnalizują one punkty osnowy geodezyjnej oraz kierunek drążonego wyrobiska – tłumaczy starszy mierniczy Dariusz Gulowaty. – Te wiszące sznurki obciąża się, aby idealnie pokazywały pion. Nazywamy to wieszaniem godzin. Trzy, jedna za drugą, jednoznacznie wyznaczają pionową płaszczyznę i wskazują kierunek prowadzenia wyrobiska.

– Teraz nasz szef używa tachimetru, który służy do pomiaru kątów i odległości – dodaje Adam Agatowski, mierniczy górniczy. – Ma włączony laser, który ułatwia nam zgrubne celowanie, ale celowanie precyzyjne odbywa się już z użyciem tzw. krzyża nitek, czyli specyficznego celownika.

To przyszłość KGHM

Wracając już coraz lepiej widzimy szczegóły. Pokonujemy kałuże i na powierzchni powiedzielibyśmy, że niedawno zapewne padało. Ale tutaj… System odwodnienia. Woda najpierw spływa w jedno miejsce grawitacyjnie, później prowadzona jest rurami, następnie wypompowywana. Jest potrzebna także pod ziemią, chociażby do chłodzenia wierteł. Mamy rzeki, a nawet wodospad. Tu mamy wyrobisko upadowe, a tutaj szybiki i 70 km taśmociągów… I jak to turyści myślimy „Tak, tutaj musimy wrócić, jest tyle do obejrzenia…”.

Teraz zaczynamy lepiej także rozumieć słowa dyrektora Radosława Stacha, dlaczego zbicie tych chodników było i jest tak ważne. To jakby otwarcie bramy do zasobów złoża Głogów Głęboki-Przemysłowy, czyli największego pod względem zasobów głębinowego projektu górniczego w Europie. Eksploatacja tego złoża pozwoli KGHM utrzymać poziom wydobycia w Polsce przez kilkadziesiąt najbliższych lat. Według ostrożnych szacunków do wydobycia jest tutaj około 290 mln ton rudy, o średniej zawartości miedzi na poziomie 2,40 proc. To jakieś 22 proc. zasobów miedzi i około 26 proc. zasobów srebra we wszystkich obszarach koncesyjnych KGHM w Polsce. Do eksploatacji złoża wykorzystuje się infrastrukturę kopalni Rudna i Polkowice--Sieroszowice…

– Jednak tutaj mierzymy się z naprawdę wielkim wyzwaniem – dodaje dyrektor Stach. – Przede wszystkim za sprawą największej wśród obecnie użytkowanych złóż głębokością zalegania skał miedzionośnych. Maksymalna to aż 1385 m. Mniej mamy tutaj uskoków, ale pojawiają się na tej głębokości w znacznie większej skali zjawiska termiczne i gazowe.

A my przypominamy sobie mapę, którą widzieliśmy na samym początku. Tym szybem powietrze będzie wchodziło, opływało korytarze, tutaj, szybikiem, powędruje do pokładów soli, gdzie drążenie systemu wentylacyjnego jest szybsze i tańsze, później opływając następne korytarze dochodzi do szybu SG2, który jest już przygotowany. Gdy górnicy tutaj dojdą, nastąpi kolejne zbicie i powietrze będzie z kopalni wylatywało. Niesamowite? Tutaj wszystko jest pierwsze, wyjątkowe na skalę światową. Poczynając od głębokości, a na wentylowaniu kopalni pokładami soli kończąc. Tutaj, kto sieje wiatr, zbiera… miedź.

Głogów Głęboki-Przemysłowy – to nowy rozdział w historii KGHM. Pierwsze wejście z wyrobiskami przygotowawczo-rozpoznawczymi w ten obszar nastąpiło w czerwcu 2005 r. Projekt swym zakresem objął budowę szybu GG-1, rozbudowę centralnej klimatyzacji oraz wykonanie i wyposażenie wyrobisk w podstawową infrastrukturę techniczną. Budowa nowego szybu prowadzona jest etapami i zakończy się w 2020 r. Będzie to najgłębszy z 31 szybów w zagłębiu miedziowym, o docelowej głębokości 1340 m i średnicy 7,5 m. W kwietniu 2014 r. z poziomu poniżej 1200 m GG-P wyciągnięto pierwszy kubeł urobku. Obecnie prowadzone są prace związane z drążeniem szybu GG-1, budową powierzchniowej stacji klimatyzacji centralnej przy szybie R-IX oraz wykonywaniem wyrobisk udostępniających kolejne partie złoża do eksploatacji. Zgodnie z przewidywaniami w latach 2028-2035, czyli w okresie największego nasilenia robót eksploatacyjnych, produkcja z tego obszaru wynosić będzie 10-11 mln ton rudy oraz 200-220 tys. ton miedzi elektrolitycznej rocznie. Eksploatacja złoża GG-P pozwoli KGHM na utrzymanie stabilnego poziomu wydobycia w Polsce przez następne 20-30 lat. (www.kghm.com)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska