Historyczna, bo nocny skład Stanisław Moniuszko, który o 5.35 ma wjechać na gorzowski dworzec, pojedzie prosto do Berlina. Takiego połączenia nie było od powojnia. Ale dochodzi 5.50 i wagonów nie widać. W końcu się pojawiają. Odjeżdżamy o 5.55. To niemal 20 minut spóźnienia. Pan Lech żegna nas wzrokiem. Nie wsiada nikt poza zaproszonymi gośćmi.
Pachnie jak w domu
Gdy wszyscy dziennikarze siedzą w sali konferencyjnej (tak, tak, jeden wagon zamieniono na wielką salę z podłużnym stołem) nasz reporter idzie sprawdzić, jak się ma najsłabszy punkt polskich pociągów - toaleta. Panie i panowie!
Zapomnijcie o śmierdzących klitkach z błotem i papierem toaletowym na podłodze, które znamy ze składów kursujących po kraju. To w końcu międzynarodowy Euro Night! W Moniuszce kibelki pachną jak w domu, jest papier, chusteczki do rąk, mydło, uruchomiana guziczkiem woda w kranie, porządek jak na sali operacyjnej. Elegancja Francja.
Udaje nam się zajrzeć do wagonów sypialnych. Schludne, można się położyć bez strachu. Ludzi pakuje się tu do jednego przedziału: pojedynczo lub po trzy osoby albo po sześć. Oprowadza nas pan wagonowy, który ma tu swój kantorek i mały sklepik, i jest do dyspozycji pasażerów non stop (jak byście pytali, to pół litra coli kosztuje 3,5 zł, a batonik Mars 2,5 zł) . - Tylko proszę być cicho, ludzie śpią - mówi. Nie ma obawy, że hukniemy drzwiami pomiędzy wagonami, bo otwierają się automatycznie - na guzik.
W Kostrzynie jesteśmy o 7.00 (zamiast o 6.45). Ale nadrabiamy obsuwę i na stacji Berlin Lichtenberg meldujemy się o 8.04, dwie minuty przed czasem. Czas jazdy: dwie godziny i dziewięć minut. Wita nas orkiestra. Dla Niemców to połączenie to też małe święto. Mogą nim dojechać bezpośrednio do Warszawy, Krakowa, Kaliningradu lub Trójmiasta.
Luksus się ceni
Podróż Stanisławem Moniuszko z Gorzowa do Berlina kosztuje 120 zł. Drogo, bo gdyby rozbić to na pół i pojechać najpierw do Kostrzyna (9 zł), a tam przesiąść się do niemieckiego składu (43 zł), to wyjdzie nieco ponad 50 zł. Jednak Bartłomiej Buczek, dyrektor północnego zakładu PKP Intercity, zapewnia, że na pasażerów czeka system ulg i upustów, a cena może się zmieniać i jest zależna od kursu euro. Inna rzecz, że Moniuszko jako połączenie międzynarodowe nie może mieć krajowych stawek.
A poza tym jest przede wszystkim nastawiony na pasażerów ,,długodystansowych'', którzy do Berlina jadą całą noc. - Ale zapraszamy Lubuszan do korzystania z Moniuszki. Berlin nigdy nie był tak blisko - zachęca.
Radości nie kryje Jacek Jeremicz, naczelnik miejskiego wydziału integracji europejskiej i działacz Europejskiego Ugrupowania Interesów Gospodarczych, które przez lata zabiegało o bezpośrednie połączenie Gorzowa ze stolicą Niemiec. - Może być ono dla gorzowian idealnym sposobem na dotarcie do nowego lotniska BBI, które powstaje przy Schoenefeld.
Ale L. Seweryński i Natalia Grześkowiak (wczoraj spotkaliśmy ją na gorzowskim dworcu) pokazują inne plusy: Moniuszko oznacza też nocne połączenia z Warszawą, Krakowem i Trójmiastem. - Coś czuje, że na tych trasach będzie więcej gorzowian, niż w kierunku Berlina - mówiła wczoraj N. Grześkowiak. Moniuszko trafił do rozkładów na razie na rok. W przyszłym PKP chce sprawdzić, czy połączenie jest rentowne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?