Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca z Ukrainy bez chwili wahania wybił szybę i wyciągał ludzi z płonącego samochodu. Uratował kobietę i dzieci

Renata Hryniewicz
Renata Hryniewicz
W tym wypadku zginęło sześć osób, cztery trafiły do szpitala, a dwanaście zostało przebadanych.
W tym wypadku zginęło sześć osób, cztery trafiły do szpitala, a dwanaście zostało przebadanych. Andrzej Szkocki / Polska Press
Usłyszał głos kobiety, która wołała o pomoc. W aucie uwięziona była też rodzina. Drzwi były zablokowane, więc Andrej gaśnicą wybijał szyby i ratował ludzi. - Kobietę i dzieci udało mi się wyciągnąć. Był jeszcze mężczyzna, ciągnąłem go za nogi, ale płomienie były już tak wielkie, że nie zdołałem go wyciągnąć... - mówi smutno.

Przypomnijmy. Do tragedii doszło w drodze nad morze, na trasie S3 w okolicy zjazdu na Wielgowo. Ciężarówka, którą kierował 35-letni mieszkaniec województwa lubuskiego, wjechała w rząd aut. Samochody stanęły w płomieniach... Sześć osób zginęło, cztery trafiły do szpitala, a dwanaście zostało przebadanych.

Nie jestem żadnym bohaterem

Ofiar byłoby więcej, gdyby nie kierowca z Ukrainy Andrej Sirowatski, który wyciągał ludzi z płonących aut. Dotarliśmy do tego bohatera. - Nie jestem żadnym bohaterem. Musicie to zrozumieć, że każdy by zrobił to samo na moim miejscu. Przecież nikt by się nie przyglądał jak ludzie w ogniu umierają. To, co zrobiłem, to żadne bohaterstwo - mówi nam skromnie Andrej Sirowatski.

Zobaczyłem ręce, które uderzają w szybę. Podbiegłem do auta i zobaczyłem w nim kobietę.

Kiedy zauważył, ze coś na drodze się dzieje?

- Jechałem spokojnie za ciężarówką, która w pewnym momencie zaczęła gwałtownie hamować. Usłyszałem potężny huk i za chwilę zobaczyłem dym, a potem płomienie. Zapaliło się auto, w które uderzyła ciężarówka. Zatrzymałem samochód i pobiegłem ratować ludzi. Ja nie mogłem patrzeć biernie, pobiegłem z pomocą. Szukałem w płonących samochodach ludzi, którym można pomóc.

Polecamy:

W wyniku uderzenia tira, samochody osobowe nagle zaczęły płonąć. W tragicznym zdarzeniu zginęła pięcioosobowa rodzina. Kierowca ciężarówki, który doprowadził do wypadku pochodzi z woj. lubuskiego. Do tego tragicznego w skutkach wypadku doszło w niedzielę, 9 czerwca, na drodze S3 niedaleko Szczecina. Jak się okazało, kierowca nie zachował należytej ostrożności oraz nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. - Uderzył w auto jadące przed nim, co wywołało zderzenia kolejnych samochodów -  wyjaśnia prokurator Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.Na skutek zderzenia auta szybko zajęły się ogniem. W jednym z nich zginęła pięcioosobowa rodzina pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego: babcia, matka i trójka jej dzieci w wieku 6,8 i 13 lat. Szóstą ofiara była kierowca z innego pojazdu.Do sprawy planowane jest powołanie biegłych, którzy ocenią stan techniczny pojazdu, oraz przeprowadzą badania genetyczne ofiar, aby potwierdzić ich tożsamość.35-letni kierowca tira pochodzący z województwa lubuskiego usłyszał zarzut spowodowania katastrofy lądowej. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Grozi mu do 12 lat więzienia. tirami jeździł od kilku lat. Podczas wypadku był trzeźwy.POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:Morderstwo w zielonogórskiej Ochli. Prokuratura zatrzymała podejrzanego

Tir uderzył w samochody na S3. W karambolu zginęło 6 osób, w...

Najpierw podbiegł z gaśnicą do mężczyzny, który próbował wyciągnąć dziecko. Jedną ręką gasił auto, drugą pomagał. Gdy udało się pomóc, podążył w poszukiwaniu innych ofiar katastrofy. W międzyczasie, kiedy gaśnica byłą już pusta, wrócił do ciężarówki po baniaki z wodą. W ciągu paru sekund wrócił do palących się aut. - Szukałem, krzyczałem: gdzie są ludzie, gdzie są ludzie!!! Zobaczyłem ręce, które uderzają w szybę. Podbiegłem do auta i zobaczyłem w nim kobietę. Wybiłem szybę i ją wyciągnąłem. Widziałem też kierowcę ciężarówki, który uderzył w auta. Też pomagał ratować ludzi, gasił gaśnicą ogień, był też jakiś kierowca osobówki - opowiada.

Czy zdawał sobie sprawę, że sam naraża swoje życie? (dłuższe milczenie)
- Hmm. Tak, teraz to rozumiem, ale wtedy nie mogłem zrobić inaczej. Wiem, że nikt by mi nie mógł niczego zarzucić, ale ja sam bym sobie w twarz nie spojrzał, gdybym postąpił inaczej.

W Polsce czuję się dobrze

Andrej Sirowatski to mieszkaniec Strzelec Krajeńskich. 22 czerwca skończy 48 lat. Ma żonę, 17- letnią córkę i syna, który teraz pójdzie do pierwszej klasy. Przeprowadził się do Strzelec całą rodziną dwa lata temu. - W Polsce czuję się jak u siebie. Ukraina i Polska to dla mnie jak jeden kraj. Kocham je oba - mówi Andrej. - Pierwszy raz przyjechałem do Polski w 1992 roku. Teraz to całkiem inny kraj, wszystko się zmieniło. Bardzo nam się tutaj podoba. Mam pracę i chcę, żeby dzieci skończyły szkołę w Polsce.

Zobacz również: Tymczasowy areszt dla kierowcy tira, który spowodował karambol na A6. "Jest uzasadniona obawa fałszywych zeznań"

Źródło:TVN24

Rodzina o katastrofie i o tym, co zrobił Andrej, dowiedziała się z internetu. - Cieszę się, ze mogłem dać im dobry przykład. I tu się zgadzam, że jestem bohaterem. Jestem bohaterem dla dziecka, nie dla ludzi - mówi Andrej.

- Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, żeby taka tragedia mogła dotknąć moją rodzinę. To chyba miałem gdzieś w podświadomości, ratując uwięzioną rodzinę - przyznaje. - Widoku tych płonących samochodów i uwięzionych, palących się w nich ludzi nie zapomnę do końca swojego życia...

Za swoje bohaterstwo Andrej może zostać uhonorowany przez prezydenta Andrzeja Dudę. Sprawa ma rozważyć Kancelaria Prezydenta.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska