Nowosolanie już raz musieli przełknąć gorycz transformacji gospodarczej, gdy upadały największe w mieście zakłady. Gorycz tym większą, że pracowało w nich nawet 20 tys. osób. Jednym z państwowych kolosów, który nie przetrwał lat 90., były Dolnośląskie Zakłady Metalurgiczne Dozamet, w szczytowym okresie zatrudniające 4,2 tys. osób (dla porównania Gedia Poland, największy obecnie nowosolski pracodawca, zatrudnia tysiąc ludzi). I choć dzisiejsza spółka Dozamet, będąca już w prywatnych rękach i kontynuująca odlewnicze tradycje, jest cieniem fabryki sprzed lat, jej ewentualny upadek byłby ponurym żartem historii.
Tymczasem okazuje się, że niektórzy taką możliwość biorą całkiem na poważnie, a niewesołe informacje płynące z zakładu tylko potwierdzają złowieszcze plotki. Kiepska kondycja spółki w ostatnich latach tajemnicą nie była, ale o problemach Dozametu znów stało się głośno, gdy pod koniec stycznia firmie odcięto zasilanie.
<b>Więcej w sobotnio-niedzielnym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej”</b>
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?