Zielone drogowskazy pojawiły się w kilku punktach miasta. Przy głównej ulicy. Wskazują, gdzie znajduje się kościół farny, willa Wolfa i inne interesujące miejsca.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że są na nich najpierw napisy w języku niemieckim, a potem polskim. Mało tego, niemieckie litery są większe niż polskie. Poza tym w polskich wyrazach są błędy, wystarczy spojrzeć - "wieza", "ruina kościóla"... I to właśnie nie podoba się niektórym mieszkańcom.
- Dziwi mnie to, bo przecież Gubin to polskie miasto. Są już tu tablice, białe. Na nich napisy po polsku i po niemiecku. Takiej samej wielkości - mówi pan Tadeusz Kruk. - Po co teraz te zielone?
Trzeba dobrze ze sobą żyć
Pelagia Radecka wzrusza tylko ramionami. - Dlaczego miałyby mi te tablice przeszkadzać? Przecież żyjemy przy granicy od lat, nasze losy się przeplatają. Zależy nam na tym, by Niemcy tu przychodzili, zostawiali swoje euro… - mówi.
Pani Pelagia przyjechała do Gubina w marcu 1945 roku, kiedy miasto było puste. Później na gruzach poznała koleżankę Niemkę, z którą do dziś utrzymuje kontakt. W 1967 r., jako jedna z pierwszych rozpoczęła pracę w fabryce chemicznej w Guben, gdzie doczekała emerytury.
- Znam dobrze Niemców, znam Polaków. Każdy naród ma inną mentalność, ale to nie znaczy, że nie możemy dobrze ze sobą żyć - opowiada.
Miasto nie dało ani złotówki
Różne opinie można też usłyszeć wśród młodego pokolenia. - Większymi niemieckimi napisami podkreśla się, kto tu naprawdę rządzi i kto jest ważniejszy. A Niemcy zawsze lubią podkreślać swoją wyższość - mówią młodzi gubinianie.
- To wstyd, żeby w polskim mieście napisy po polsku były mniejsze i to jeszcze z błędami, bo bez polskiego ,,ł" i innych znaków, charakterystycznych dla naszego języka. Kto to wymyślił? I ile to kosztowało mieszkańców? - pytają.
Inni nie widzą w tablicach nic złego. - Wszak kiedyś to było jedno miasto i dąży się dziś do tego, by nadal stanowiło jeden organizm, choć polsko-niemiecki. Polakom łatwiej dotrzeć do ważnych miejsc. Niemcom bardziej potrzebne są drogowskazy. Dobrze, że o nich pomyślano - usłyszeliśmy od mieszkańców.
Burmistrz miasta Bartłomiej Bartczak mówi, że tablice pojawiły się w ramach unijnego programu oznakowania turystycznego obu miast nad Nysą. Niemcy projekt przygotowali, wygrali i go realizują. Stąd też montowaniem słupów z tablicami zajęli się niemieccy pracownicy. Gubin nie wydał na oznakowanie ani złotówki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?