Krzysztof Madejski pokazuje lusterko, które wcześniej owinął taśmą. - Już trzeci raz - denerwuje się zielonogórzanin. - Trzeci raz straciłem na tej drodze lusterko. Czy to nie skandal? A na mapie to podobno droga wojewódzka. Nie wiem, czy trzymają ją jako skansen, by pokazać, że może być gorzej?
Trudno dziwić się panu Krzysztofowi. Ruchliwa droga o szerokości szalika z poboczem przypominającym szwajcarski ser. Samochody osobowe jeszcze się miną, ale już jazda obok ciężarówki oznacza lawirowanie, jeśli nawet nie na grubość lakieru, to na odległość lusterka. Stłuczki są tutaj na porządku dziennym. Często auta podczas mijania "łapią" pobocze, co kończy się wizytą w rowie. Policjanci i ubezpieczyciele takie zdarzenia wpisują do kategorii "zderzenia z powietrzem" i naturalnie uznają za powstałe z winy kierowców. Czyli nie dostosowali prędkości do warunków na drodze. A jakie warunki panują na drodze numer 283, każdy przecież widzi.
- Miasto do rogatek drogę wypieściło - pokazuje Anna Waloch. - Latarnie, zebry, bajery... Ale jak to dalej wygląda? Nawet ścieżka rowerowa urywa się w lesie. Później mamy te dwa, czy trzy kilometry koszmaru i znów od skrzyżowania, drogi bardzo przyzwoite. Na Kiełpin, Drzonków i Kożuchów. Czy miasto się nie wstydzi?
Teoretycznie nie miasto powinno się wstydzić. To droga wojewódzka. Deklaracje o rychłym remoncie padały kilkakrotnie.
Więcej przeczytasz w środę (27 lutego) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla Czytelników z Zielonej Góry i okolic
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?