Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosze na kłódkę

DARIUSZ CHAJEWSKI 0 68 324 88 36 [email protected]
Problemy z niemieckimi odpadkami mają przygraniczne miasta, narzekają na nie leśnicy. Zdaniem pograniczników znaczną ich część przywozimy sobie sami.

Jak opowiada mieszkaniec podgubińskich Sękowic przez kilka tygodni miał nieustannie pełny kubeł na śmieci, który stał wystawiony przed jego domem. "Co za licho, mnożą się?" - pomyślał i postanowił się przyczaić.
- Kukułką podrzucającą śmieci okazała się postawna niemiecka dama - opowiada sękowiczanin. - Przepraszała i twierdziła, że zapomniała wyrzucić odpadki w domu.

Kosze na kłódkę

W Gubinie z podrzucaniem śmieci - przez Polaków i Niemców - walczą zarówno służby komunalne, jak i spółdzielnie. Aby się przed tym obronić, pojemniki zamykane są na kłódkę. W Łęknicy musiano zrezygnować z kubłów wystawianych na skraju Parku Mużakowskiego.
- Napełniały się błyskawicznie i to przede wszystkim odpadami komunalnymi naszych zachodnich sąsiadów - opowiada burmistrz Łęknicy Jan Bieniasz. - Musielibyśmy zlokalizować tam całe wysypisko śmieci. To umyka wszelkim statystykom.
Teraz woreczki podrzucane są dyskretnie na targowisku lub, niestety, w okolicznych lasach.
- Niemieckie śmieci były w lasach i są - opowiada Mariusz Kowalczyk z gubińskiej straży leśnej. - Widać, że to nie są nasze domowe odpadki, gdyż znajdujemy tam gazety oraz rozmaite pisma urzędowe, listy. Nie polskie.
Całe to dobro przyjeżdża w bagażnikach samochodów osobowych. Później krótki postój na leśnym parkingu... O ile straż leśna dotychczas dochodziła po zawartości worków do ich polskich producentów, o tyle z obywatelami Niemiec było to trudne.
- W tym roku postaramy się we współpracy z niemieckimi kolegami dotrzeć do bałaganiarzy także z drugiego brzegu Nysy - dodaje M. Kowalczyk.
Nadleśniczy z Lubska Bogdan Olejniczak apeluje do wszystkich, aby nie przechodzili obojętnie obok bałaganiarzy, niezależnie od tego, czy są to Niemcy, czy Polacy. Przecież Niemcowi także można zwrócić uwagę lub udać, że spisujemy numer rejestracyjny jego samochodu.
- A tak nawiasem mówiąc, nie zdarzyło nam się dotychczas złapać żadnego naszego zachodniego sąsiada za rękę, mimo że ze śmiecącymi Polakami mamy coraz lepsze wyniki - dodaje B. Olejniczak. - Także mamy zamiar rozpocząć współpracę z niemieckimi sąsiadami. Nie możemy dopuścić do tego, aby las stawał się wysypiskiem.

Sami sobie

Mariusz Skrzyński z Lubuskiego Oddziału Straży Granicznej przyznaje, że problem istnieje, ale kontrola jest zbyt wyrywkowa, aby wyłapać wszystkie "kukułki".
- Oczywiście były przypadki, że worki z odpadkami znajdowaliśmy w bagażnikach - opowiada M. Skrzyński. - Wówczas kierowcy przepraszali, że to przez roztargnienie.
Jednak według pograniczników znaczną część niemieckich odpadów przywozimy sobie sami. Na przykład firmy, które oferują uprzątanie placów niemieckich budów. Podobnie jest z importerami części samochodowych, czy używanych ubrań. Nie na wiele zdaje się przypominanie, że zgodnie z polskimi przepisami można przywozić tylko przedmioty służące do ponownego wykorzystania. Przed kilkoma dniami zawrócono na przejściu granicznym w Kostrzynie transport rozsypujących się akumulatorów.
- Niedawno w Olszynie spotkaliśmy się z przedstawicielami służb granicznych - mówi Janusz Tylzon z wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska. - Mamy zamiar wkrótce rozpocząć wspólne kontrole samochodów. Osobowych i ciężarowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska