Amerykański konferansjer gal bokserskich Michael Buffet wygłasza słynne: Let's get ready to rumble! Co oznacza: Przygotujcie się na grzmoty!. Gdyby przed czwartkowym meczem koszykarzy Stelmetu Enei BC zielonogórscy kibice w ten sposób przywitali gości z Warszawy, nikogo by to nie zdziwiło. Bo na starcie z mistrzami Polski do hali CRS przyjechał najsłabszy zespół Polskiej Ligi Koszykówki, który spośród 25 meczów wygrał tylko dwa. Legia już dwa razy w tym sezonie „zebrała grzmoty” od mistrzów Polski – w meczu ligowym i w turnieju o Puchar Polski. Dobrze jednak, że nikt nie wpadł na pomysł, by wykorzystać powiedzenie słynnego spikera z USA. Bo to, co działo się na boisku i to bardzo długo można by nazwać grzmotami, a może nawet łomotem, który skazywani na klęskę goście sprawili zielonogórzanom.
Legia rozpoczęła od serii trzypunktowych trafień, prowadziła 8:0, 14:6. Gospodarze byli jakby krok za szybkimi koszykarzami z Warszawy. W drugiej kwarcie obraz gry się nie zmienił się, a po „trójce” Jobiego Walla Legia wygrywała już 42:30. Zielonogórzanie niby się starali, mozolnie odrabiali straty, ale brakowało im tzw. polotu, by wejść na wysokie obroty. Po punktach Przemysława Zamojskiego było już tylko 43:45, ale za chwilę znów łatwy dostęp do kosza znaleźli przyjezdni i na przerwę zespoły schodziły przy sześciopunktowej przewadze Legii. A mistrzów Polski do szatni „odprowadzały” głośne gwizdy zdenerwowanych kibiców. Nie tak miał przecież wyglądać ten mecz. Z całym szacunkiem dla warszawskich koszykarzy, ale zielonogórska drużyna nie miała prawa pozwolić rywalom na taką swobodę. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że grała bez Łukasza Koszarka. - Kapitan naszego zespołu odpoczywa od piłki, ale cały czas trenuje – przekazał nam Kosma Zatorski, media menager klubu.
Po zmianie stron, gospodarze szybko zbliżyli się do przeciwnika, w 22 min na odległość ledwie jednego punktu (50:51), ale niedługo po tym Legia znów uciekła na sześć „oczek”. Chyba dopiero w połowie trzeciej kwarty koszykarze Stelmetu poważnie zaczęli traktować spotkanie z ligowym autsajderem. Przede wszystkim zaczęli grać szybciej i skuteczniej pod koszami. W 27 min po raz pierwszy prowadzili (62:61). Goście jeszcze przez kilka minut dobrze się bronili, na początku czwartej kwarty przegrywali jedynie 74:76. Ale dobra robota, jaką do tego czasu wykonali musiała ich kosztować sporo sił. Bardziej doświadczeni mistrzowie Polski przejęli inicjatywę i „odjechali” rywalom.
Zielonogórscy koszykarze nie mają wiele czasu na odpoczynek przed następnym ligowym meczem. Zagrają już w najbliższą niedzielę, ponownie we własnej hali. Rywalem Stelmetu będzie Asseco Gdynia, drużyna, z którą „zastalowcy” stoczyli zacięty bój w pierwszej rundzie. Mistrz Polski wygrał tylko jednym punktem, i to po dogrywce. Wczoraj gdynianie w derbach Trójmiasta przegrali z Treflem Sopot. Niedzielny mecz w Zielonej Górze rozpocznie się o godz. 17.
STELMET ENEA BC ZIELONA GÓRA – LEGIA WARSZAWA 100:89
KWARTY: 19:25, 26:26, 29:20, 26:18.
Stelmet: Zamojski 16 (1), Hrycaniuk 10, Savović 5, Hernandez 3 (1), Matczak 2 oraz Dragicević 27, Florence 16 (3), Gecevicius 16 (3), Mokros 5, Kelati 0, Der 0.
Legia: Beane 24 (5), Mickelson 21, Wall 13 (4), Kołodziej 6 (2), Wilczek 4 oraz Kukiełka 7 (1), Collins 6, Linowski 4, Bilbao 2, Szpyrka 2, Sulima 0.
WIDEO: Zielona Góra. Alejandro Hernandez - nowy zawodnik Stelmetu Enea BC Zielona Góra
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?