Poszkodowani są załamani, bo swoich praw mogą dochodzić jedynie w sądzie.
Witold Ratyński z Marcinowic pokazuje nam zryte pole, gdzie do niedawna rosłych chryzantemy. Za domem, w sadzie głębokie doły. Dziki niszczą wszystko.
- W ub.r. na przykład 80 sadzonek chryzantem. Przyjechali z koła łowieckiego ,,Głuszec", policzyli i wypłacili odszkodowanie - mówi W. Ratyński. - Teraz okazało się, że zmieniły się obwody. I my znaleźliśmy się poza nim. Szkoda tylko, że wraz z tą zmianą, dziki się stąd nie wyniosły. Przeciwnie jest ich znacznie więcej niż kiedyś.
Pan Witold wraz z rodziną broni się nocą jak może. Przed polem z chryzantemami zostawia samochód z włączonymi światłami. I strzela petardami.
- Pewnie ludzie zaczną się skarżyć, że zakłócam ciszę nocną, ale co mam robić? - pyta. - Wszędzie się już zwracałem o pomoc. I nic. Do gminy nie mam pretensji. Gdy zadzwoniłem, za kwadrans przyjechał pan Bogdan Matuszewski z urzędu. Ocenił straty, napisał, że zniszczonych zostało 450 chryzantem. No, ale skoro to już nie rewir koło łowieckiego, to o odszkodowaniu mogę zapomnieć.
Podobnie ręce załamuje Michał Buła, któremu dziki także spać nie dają.
- Po każdej nocy liczę straty. Zniszczyli mi ogórki, marchewkę, pietruszkę, całe pole z lucerną. Trzeba będzie kilka lat czekać, zanim się ukorzeni - ciężko wzdycha. - Tymczasem ratunku z żadnej strony nie widać.
Strach opuścić dom
A dziki niczego ani nikogo się nie boją.
- Wchodzą mi na podwórko. Niszczą wszystko. Strach wyjść z własnego domu. Tak dalej żyć nie można - martwi się krośnianka Małgorzata Opara. - Różnie bywało, ale żeby aż tak strasznie, to jeszcze nigdy.
Mieszkańcy mówią, że w tym roku dziki stały się istną plagą. I to nie tylko w Krośnie. Zimy były łagodne. A myśliwi chyba mniej polują.
Łowczy koła ,,Głuszec" Zbigniew Szaj przyznaje, że zmieniły się obwody.
- To już nie jest nasz teren. Nie możemy więc wypłacać odszkodowań - podkreśla. - W graniach miast i miejscowości ma wypłacać marszałek. Byliśmy nie tylko u pana Ratyńskiego, pomogliśmy napisać odpowiednie pisma. Daliśmy mu także hukinol - preparat odstraszający dziki. Staramy się pomóc, ale zgodnie z prawem.
Odpowiedzialność ministra
Burmistrz Andrzej Chinalski przyznaje, że stan prawny jest niejasny, a obywatel może dochodzić swoich praw jedynie na drodze sądowej.
- My jako urząd możemy tylko wnioskować, jeśli szkoda dotyczy terenów podległych nadleśnictwu czy kołu łowieckiemu - dodaje.
Zastępca dyrektora departamentu rolnictwa, środowiska i rozwoju wsi Jerzy Tonder wyjaśnia Witoldowi Ratyńskiemu i innym, będącym w podobnej sytuacji: - Ustawodawca nie określił odpowiedzialnego za szkody wyrządzone przez zwierzynę łowną poza obwodami łowieckimi (wyjątkiem jest zwierzyna objęta całoroczną ochrona - dziś dotyczy to tylko łosia).
W związku z tym pozostaje możliwość ustalenia na drodze sądowej, że odpowiedzialność, na zasadach ogólnych prawa cywilnego winien ponieść Skarb Państwa - Minister Środowiska.
Trudno wyobrazić sobie, że wszyscy poszkodowani zechcą sądzić się z ministrem...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?