Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Cieślik podróżuje i nie chce przestać. Taki ma sposób na życie

Anna Białęcka
Krzysztof Cieślik nosi się jak artysta, na palcach ma wiele pierścionków, przywiezionych z Azji, na szyi wiąże kolorowe chusty.
Krzysztof Cieślik nosi się jak artysta, na palcach ma wiele pierścionków, przywiezionych z Azji, na szyi wiąże kolorowe chusty. fot. Anna Białęcka
Krzysztof Cieślik nosi się jak wyzwolony artysta - kolorowe chusty, pierścienie na każdym palcu, bransolety, korale, trampki na gołych nogach. - No przecież jestem artystą, a także podróżnikiem - zapewnia młody mężczyzna.

Krzysztof jest synem Jana Cieślika, kierownika Urzędu Stanu Cywilnego. Udziela ślubów młodym parom. Tato zazwyczaj występuję w garniturach, chętnie ubiera muszkę. Panowie, mimo podobieństwa rysów twarzy, preferują inny styl ubierania. - Ale mam pełną akceptację rodziców tego, co robię w życiu, a także tego jak wyglądam - mówi z uśmiechem Krzysztof. - Oni także podróżowali, więc mnie rozumieją.

A co takiego robi? - Ostatnie pół roku spędziłem w Azji - opowiada. - Byłem w Kambodży, Indiach, Nepalu, Laosie i Tajlandii. Pierwsze trzy tygodnie spędziłem z moimi znajomymi, później podróżowałem sam.

To wciąż Trzeci Świat

Do podróży przygotował się w domu. Jednak nie planował wszystkiego tak do końca. Miał czas, miał pieniądze. Tylko jechać. Kupił więc bilet na samolot do Tajlandii. Tylko w jedną stronę. Zwiedzanie ciekawych miejsc zapewne ułatwiła mu znajomość przewodników z Polski, którzy znaleźli pracę w Azji. Pomogli mu w organizacji podróży już na miejscu.

Głogowianin jest zachwycony tym, co zobaczył, ludźmi, jedzeniem. - Azja, to cudowne miejsce - zapewnia. - Tu każdy może czuć się bezpiecznie, spokojnie. Ja czułem się bezpieczniej niż w Europie. Ludzie są otwarci, przyjaźni. Choć wciąż jest to Trzeci Świat, gdzie ludzie cierpią biedę, wielu z nich żyje w nędzy.

Nie ma jednak żadnych złych wspomnień. No może poza jednym. Kiedy dotarł do bazy pod Mont Everestem, zatruł się wodą. Helikopterem odtransportowano go do Katmadu, stolicy Nepalu. - Ale pobyt w prywatnym szpitalu był niezły. Warto było się ubezpieczyć przed wyprawą - przekonuje.

Zjechał wcześniej Europę

Nauczył się gotować, poznał smaki wielu orientalnych przypraw. Teraz, po powrocie chętnie je stosuje w domowej kuchni. - Jadłem małpę, raczej z ciekawości. Posmakowała mi - opowiada. - Jednak na psy i koty się nie zdecydowałem. Jest tam jednak wiele innych ciekawych potraw. W Tajlandii kuchnia jest ostra, w Indiach dość ciężka, zwłaszcza sosy, jednak przyprawy sprawiają, że te potrawy nie są kłopotem dla żołądka.

A Europę zna, bo dotarł do niemal każdego kraju tej części świata. - Jeździłem w czasach liceum, ze znajomymi - opowiada. - Brałem śpiwór, trochę ubrań, niewiele pieniędzy i ruszałem w drogę. Zazwyczaj włóczyliśmy się tak przez półtora miesiąca.
Spali na łąkach, nad rzekami, w szopach poznanych mieszkańców wsi. - Wtedy nie zdarzało mi się nocowanie pod dachem, bo tak było taniej, no i ciekawiej - wspomina z zadowoleniem.

Kiedy był licealistą wspierali jego podróżnicze wypady rodzice. A kto teraz finansuje dalekie podróże? - Ja sam, to oczywiste. Kiedy skończyłem studia, pojechałem do Szkocji, do Edynburga, na kilkanaście miesięcy - wyjaśnia. - To był wyjazd zarobkowy. Pracowałem właśnie po to, by mieć pieniądze na spełnienie swojego życiowego marzenia - długiego pobytu w Azji.

Sparzył się na kobiecie

Krzysztof jest nie tylko podróżnikiem. - Przede wszystkim jestem artystą - mówi. - Skończyłem Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu, na wydziale malarstwa. Uwielbiam malować. Ale jak na razie nie żyję ze sztuki. Czasami uda mi się sprzedać jakiś obraz.

A jakie ma palny na najbliższą przyszłość? - Lato chcę spędzać w Polsce, zimę w Azji - mówi o przyszłości. - Najpierw zrobię kurs pilota wycieczek. Może zatrudnię się w jakimś biurze podróży. Zimą chciałbym już być przewodnikiem po Azji i tam spędzać część roku. Kiedy będę w Polsce, poświęcę czas na malowanie. To nie są plany na całe życie, ale na pewno na najbliższych kilka lat.

Krzysztof na razie nie myśli o założeniu rodziny, stabilizacji, dzieciach. - Sparzyłem się mocno, rok temu miałem brać ślub, niemal wszystko było gotowe. Nic z tego nie wyszło. Jestem teraz ostrożny. Mam jeszcze czas na małżeństwo. A ponadto kobiety w Azji są takie piękne...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska