Rój to mistrz Europy z 1987 r. Karate uprawia od 40 lat. W Gorzowie pierwsze treningi przeprowadził w 1974 r. Oprócz dorosłych w zajęciach uczestniczyły wtedy też dzieci, które dziś stanowią zdecydowaną większość. - Przeważnie dziecko, które do nas trafia, zostaje w klubie na ładnych parę lat - mówi Rój.
Mamy swoje metody
Młodzi karatecy są zachwyceni treningami. - Lata doświadczeń pozwoliły wypracować nam własne metody szkoleniowe - tłumaczy twórca szkoły. - Dzieciaki muszą przestrzegać ustalonych zasad zachowania. Sprzeciwów nie ma, a maluchy chętnie wykonują polecenia instruktorów.
Tydzień temu w sali sportowej IV LO odbyły się egzaminy na kolejne stopnie karate. Siedmioletniego Jakuba Butryma złapaliśmy chwilę po zakończonej próbie: - Było ciężko - mówi lekko zdyszany. - Zadawaliśmy ciosy na głowę i na brzuch. Fajnie mi to wyszło, więc dostanę dyplom.
Kuba potwierdza też słowa mistrza o dyscyplinie: - Nasz sensei jest bardzo wymagający. O szaleństwach na sali możemy zapomnieć.
Kacper Mamysz w zajęciach uczestniczy od roku. - Robimy pompki i przysiady, ćwiczymy kopnięcia i ciosy ręką - opowiada dziewięciolatek. Zadowolona jest również Dorota Pirzecka ze Śródmieścia, mama Nikolasa. - Kiedy syn przeczytał ogłoszenie o naborze, stwierdził, że chce spróbować. A gdy zobaczył w telewizji, jak inne dzieciaki się szkolą, to jeszcze bardziej mu się spodobało.
Na początku był tak zafascynowany, że musiałam ćwiczyć razem z nim - śmieje się pani Dorota. 12-latek dodaje: - W zajęciach uczestniczę, bo są ciekawe. Czasami zaczepiają mnie w szkole, ale do obrony nigdy nie wykorzystuję poznanych ciosów, bo tak nas nauczył sensei.
Chłopaki nie zaczepiają
- Osobom, które do nas przychodzą, dajemy dwie możliwości: mogą traktować karate rekreacyjnie lub rozwijać się jako sportowcy - tłumaczy Rój, który wychował kilkunastu zawodników ze stopniem mistrzowskim.
Czy ktoś z najmłodszych marzy, by pójść w ich ślady? Dominik Wojda na razie nie myśli o medalach i tytułach. Jego największym marzeniem są następne stopnie wtajemniczenia: - Chciałbym mieć czarny pas! - mówi.
Na zajęcia dzieci trafiły z różnych powodów. - W pierwszej klasie jeden chłopak mnie uderzył i byłam w szpitalu. Chciałam nauczyć się czegoś, żeby w takich sytuacjach sobie radzić. Dziś koledzy wiedzą, że chodzę na karate i już mnie nie zaczepiają - wyjaśnia 11-letnia Justyna Doboszyńska.
Syn Pawła Butryma uczestniczy w treningach drugi rok: - Chodzi o to, żeby Kuba się nie nudził i rozwijał fizycznie. Efekty już widać na zajęciach wuefu. Jest bardziej wysportowany od rówieśników.
Co z nich wyrośnie?
Zapytaliśmy rodziców czy nie boją się, że karate może przysłużyć się do niecnych celów. - Nie mam takich obaw - mówi Teresa Wojda. - Te zajęcia uczą syna pokory i dyscypliny. Złożył przysięgę i wie, że wszystko, czego się tu uczy, ma służyć do obrony, a nie ataku.
Podobnego zdania jest P. Butrym. Uważa on, że to, czy z dziecka wyrośnie łobuz, zależy od charakteru samego malucha oraz prowadzenia go na treningach: - W odpowiednim wieku syn zrozumie, że to tylko sport i krzywdy innym nie zrobi. A sam Rój dodaje: - Uczymy jedynie bezpiecznego unieszkodliwiania przeciwnika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?