Pracownicy Zasetu, spółki produkującej części samochodowe dla FSO, od kilku tygodni nie mówią o niczym innym, tylko o zbliżającym się końcu zakładu. - Mają ogłosić upadłość, w maju dostaliśmy pół pensji za luty - żali się pracownik (nie chce nazwiska w gazecie). - Ale chodzą słuchy, że na gruzach Zasetu ma powstać nowa spółka, że jakaś firma z Bydgoszczy ma w to wejść.
Mirosław Chara, prezes Zasetu, plotki o upadłości dementuje. - Jeśli już, to dojdzie do likwidacji - mówi. - Tu akurat decyzję będzie podejmował właściciel, którym w ponad 99 procentach jest FSO.
We wtorek prezes wybrał się do Warszawy na walne zgromadzenie, gdzie miała zapaść decyzja dotycząca przyszłości spółki. W środę rano wrócił, ale gdy próbowaliśmy dodzwonić się do niego, albo nie odbierał, albo był poza zasięgiem.
Wystarczył jednak jeden telefon do Warszawy, by rozwiać wszelkie wątpliwości. - Spółka będzie postawiona w stan likwidacji - informuje Krystyna Danilczyk, rzecznik FSO. - Wiadomo, że od dłuższego czasu jest tam trudna sytuacja, w związku z tym prowadzone były rozmowy z nowym inwestorem.
- Z Bydgoszczy? - pytam.
- Tego nie mogę powiedzieć. Na pewno jest to firma prowadząca działalność w bardzo podobnej branży, gotowa zatrudnić obecną załogę Zasetu. Jest też nadzieja granicząca z pewnością, że oprócz starych pracowników, będzie miejsce dla nowych - dodaje Danilczyk.
Wspomniana spółka z okolic Bydgoszczy obiła się też o uszy Maciejowi Jankowskiemu, szefowi zielonogórskiej Solidarności. - Wydzierżawieniem jednej z hal i wykupieniem maszyn jest zainteresowana firma, która produkuje dla nowosolskiej Gedii. Taka zmiana lokalizacji byłaby dla niej na pewno na rękę - uważa. - Rozmawialiśmy z Zasetem, będziemy rozmawiali z nową spółką. Jeśli chwilę po odejściu za porozumieniem stron będzie możliwość podpisania nowej umowy na przynajmniej takich samych warunkach, to załoga na to pójdzie, a Zaset nie będzie musiał wypłacać odszkodowań.
Takiego światełka w tunelu, jakie widzą pracownicy Zasetu, nie miała niestety załoga zakładu Esser w Nowej Soli. Tam po kilku latach dość kulawego funkcjonowania, gdzie zaleganie z wypłatami było na porządku dziennym, firma zaprzestała działalności. Z dnia na dzień bez pracy zostało 116 osób, choć de facto w zakładzie pracowało około 80. Reszta była na zwolnieniach lekarskich, urlopach macierzyńskich.
I tu objawiła się nowosolska zaradność. Tak przynajmniej wynika ze słów Wiktora Sobocińskiego, przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Alternatywa, który opiekował się załogą Esser przez ostatnie lata, gdy w zakładzie zaczęły się problemy. - Z tych 80 osób już mniej więcej połowa ma pracę - mówi. - Dwie osoby założyły nawet własną działalność i podobno zatrudniły część zwolnionej kadry.
Kolejnym pozytywem niech będzie to, że walka o zaległe wypłaty też zakończyła się po myśli pracowników. - 30 kwietnia były ostatnie przelewy. Cieszę się, że udało mi się zorganizować te sumy z funduszu - podkreśla Marek Gałwa, likwidator Esser. Chodzi o Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zaległe wynagrodzenia to w sumie około 0,5 mln zł.
Potwierdza to Dorota Rozmianiec, była pracownica Esser. - Dostałam już odprawę i zaległe pensje - przyznaje. Z kolei pan Andrzej, mąż innej z byłych pracownic, dodaje: - Żona chętnie wróciłaby do pracy takiej lub o podobnym charakterze. Kilka lat temu roboty było tyle, że można byłą ją do domu zabierać.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?