Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuski Klub Żeglarski to nasza duma!

Artur Lawrenc 68 387 52 87 [email protected]
Członkowie Lubuskiego Klubu Żeglarskiego
Członkowie Lubuskiego Klubu Żeglarskiego Artur Lawrenc
Uczą młodzież, bawią chorych i starszych, organizują regaty i promują Sławę. O kim mowa? O członkach Lubuskiego Klubu Żeglarskiego. Kim są na co dzień i jak wygląda ich działalność?

Początków działalności Lubuskiego Klubu Żeglarskiego, należy szukać w latach powojennych, w działalności Ligi Morskiej. W miejscu dzisiejszej siedziby LKŻ funkcjonowało Ognisko Wodniaków Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej z Zielonej Góry. W latach 60. wybudowało hangar i zajmowano się żeglarstwem regatowym.

Na bazie wypracowanej przez Ognisko i we współpracy z Ligą Obrony Kraju, w roku 1975 powołano do życia LKŻ. Klub zajmował się przede wszystkim prowadzeniem sekcji sportowej i był liczącą się siłą w kraju, często osiągając wyniki w pierwszej dziesiątce ogólnopolskich zawodów. Cyklicznie organizował mistrzostwa Polski Zachodniej, na które zjeżdżały się nad Jezioro Sławskie setki załóg.

- Ówczesne władze, widząc jak prężnie działa klub, przekazały mu w używanie dwie działki za hangarem, a tę pod nim, LKŻ wykupił sam - opowiada komandor klubu Janusz Kordek. Co symptomatyczne dla tamtych czasów, nie dopełniono wówczas wszystkich formalności, które dziś świadczyłyby o tym, że LKŻ jest właścicielem terenu. A to właśnie jest dzisiaj źródłem rosnącego problemu... Ale o tym za chwilę.
Wspomniane działki były w rzeczywistości zarośniętym trzciną bagnem.- Własnymi rękami przez osiem lat zasypywaliśmy je ziemią, doprowadzając teren do stanu, który mamy dziś. Właściwie stworzyliśmy od zera trzy działki (właścicielem trzeciej jest gmina, dop. red.), o łącznej powierzchni 30 arów - mówi Dariusz Markiewicz.

- W czasie zawieruchy ustrojowej lat 80. dużo sekcji żeglarskich zniknęło z mapy, skończyły się dotacje, upadła nawet Lubuska Federacja Sportu. W tym rejonie przetrwaliśmy tylko my, klub ze Świebodzina i "Chalkos" - kontynuuje historię J. Kordek. LKŻ ze względu na ograniczony budżet musiał zrezygnować z kupowania sprzętu, wynajmu trenerów i ukierunkowania na żeglarstwo regatowe. Obrano kierunek skupiający się na rekreacji i szkoleniu młodzieży.

Dziś klub liczy około 60 członków, pochodzących m.in. z Głogowa, Zielonej Góry, Wrocławia i Sławy. To jego członkowie aktywnie walczyli o rozpoczęcie procesu ratowania zanieczyszczonego jeziora przez ścieki, produkowane latami w zakładach mięsnych. W 2004 r. przekształcił się w Organizację Pożytku Publicznego. Nadal potrafi zorganizować w roku 7-8 dużych imprez żeglarskich, na które zjeżdżają się dziesiątki osób z całego kraju. - W trakcie Dni Sławy przygotowujemy wieczorny piękny pokaz na wodzie, galę ze świecącymi łódkami i fajerwerkami - mówi Jadwiga Radziwoń. Sława bierze udział w targach turystycznych. Ekipa LKŻ jest i tam, promując miasto i jezioro. - Zabieramy ze sobą łódź sportową. Stoisko z łódką z rozłożonymi żaglami robi wrażenie. We Wrocławiu dostaliśmy za nie nawet wyróżnienie. Choć nie jesteśmy w większości stąd, to utożsamiamy się ze Sławą - zapewnia Cezary Miadziołko.

Gdy zawodnicy klubu biorą udział w Pucharze Polski, to, choć płacą za wszystko z własnej kieszeni, płyną z żaglami z herbem i nazwą miasta, które reprezentują, czyli Sławą. Na co dzień szkolą młodzież, prowadzą sekcję ratownictwa wodnego, organizują dni otwarte klubu, współpracują z takimi instytucjami, jak: Dom Opieki Społecznej w Trzebiechowie, Stowarzyszenie Integracji Społecznej z Zielonej Góry, które zrzesza dzieci z zespołem downa. - Umożliwiamy ciekawe spędzenie czasu ludziom chorym i odizolowanym. Jesteśmy otwarci na wszystkich, dzieci i dorosłych, przyjezdnych i sławian, a wszystko non-profit - mówi Magdalena Świętkowiak. Lubuski Okręgowy Związek Żeglarski z Zielonej Góry mówi o LKŻ-ecie "perła", a o jego ludziach "wielcy społecznicy".

Pozyskane skromne środki, są wykorzystywane wyłącznie na cele statutowe stowarzyszenia i bieżące dbanie o porządek: trzeba przecież wywozić śmieci czy naprawiać sprzęt. - Oba pomosty klubu są obstawione łodziami turystów, LKŻ chętnie przejąłby i wyremontował mocno zniszczony sąsiedzki, należący do gminy, ale ta nie wyraża zgody - dodaje Stanisław Jurowaty.

Było o ciekawej przeszłości, barwnej teraźniejszości, a teraz o… widmie nieciekawej przyszłości. Mimo tych wszystkich zasług pojawiły się bowiem głosy, które sugerują, aby klub pozbawić terenu, co poskutkuje jego upadkiem. Dostrzeżono, że stworzone przez klub nabrzeże, uzbrojone we wszystkie media, kanalizację, a także własną przepompownię ścieków (wybudowaną za pieniądze gminne, ale i 40 tys. zł od klubowiczów), można sprzedać za pół mln zł. Pojawiają się niesłuszne zarzuty, o to, że np. ośrodek klubu jest "sypialnią" jego członków, albo, że pozwalając prowadzić swoją działalność klubowi, gmina staje się sponsorem "bogatych osób z Wrocławia czy Zielonej Góry".

Jaki los czeka Lubuski Klub Żeglarski? Na razie nie wiadomo. Czy rzeczywiście nie jest już potrzebny sławianom? Komentujcie na naszym forum internetowym:
www.gazetalubuska.pl/wschowa

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska