Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mały" kochał bunkry. Spłonął w Wielki Piątek

Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
Aleksandra Gajewska-Ruc
Kolejna ofiara hitlerowskiego obozu w Wysokiej. W Wielki Piątek w piwnicy poniemieckiego budynku spalił się mężczyzna. Od około 30 lat mieszkał w bunkrach. Na imię miał Andrzej, ale wszyscy miłośnicy fortyfikacji znali go jako „Małego”.

Do tragedii doszło w nocy. - Spałem, gdy przybiegł do nas bezdomny mężczyzna. Krzyczał „Mały się smaży!”. Zadzwoniłem po straż, przyjechali po chwili - opowiada Jan Prokop, mieszkaniec Wysokiej.

W piątek rano zatrzymujemy się nad jez. Paklicko Małe w Wysokiej. Podczas drugiej wojny światowej na pobliskim wzniesieniu znajdował się niemiecki obóz pracy. Jego reliktem jest tunel, który mijamy wspinając się po dość stromej skarpie. Na górze zachowały się piwnice po dwóch budynkach, które zostały rozebrane już po wojnie. Na jednej z nich powstaje apartamentowiec. Przez gęste krzewy przedzieramy się do drugiej. Kierunkowskazem są otaczające ją śmieci i wiszące na gałęziach ubrania.

Wejście do piwnicy jest całe okopcone. Jej ściany pokryte są czarną jak smoła sadzą. W środku walają się nadpalone resztki odzieży, osmalone puszki i butelki. W rogu stoi metalowy piec. Swąd spalenizny aż drapie w gardle. Właśnie tutaj w nocy spalił się „Mały”. Od blisko 30 lat koczował w bunkrach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Porzucił dla nich żonę i dzieci.

- Znali go wszyscy bunkrowcy, czyli miłośnicy fortyfikacji. A on znał bunkry jak własną kieszeń. Oprowadzał po nich wycieczki, a zimą mieszkał w podziemiach - opowiada znawca i przewodnik po MRU Tadeusz Świder z Międzyrzecza.

Razem z „Małym” koczował inny bunkrowiec, który zniknął po zaalarmowaniu straży pożarnej. - Wezwanie do pożaru otrzymaliśmy o 4.25. Natychmiast pojechały tam dwa wozy - informuje mł. bryg. Dariusz Rzepecki z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Międzyrzeczu.

Strażaków zawodowych z Międzyrzecza wspierali ochotnicy z Kaławy. Ogień nie był duży. Jak odnotowano w raporcie po akcji „w środku znajdowały się spalone zwłoki mężczyzny”.
Rano na miejsce tragedii przyjechali prokurator i biegły z zakresu pożarnictwa. - Doszło do pożaru. Wstępnie wykluczyliśmy działanie osób trzecich, czy podpalenie - mówi prok. Tomasz Chechła z międzyrzeckiej Prokuratury Rejonowej.

Według wstępnych ustaleń, przyczyną pożaru była zapalona świeczka.

Co wiemy o „Małym”? Był wręcz kultową postacią wśród miłośników MRU. Jego ojciec był oficerem wojska. On sam w młodości służył w marynarce. Zostawił żonę i córki, które mieszkają ponoć w Świnoujściu. - Miał sporą wiedzę o tych terenach, potrafił przejmująco i ciekawie opowiadać o historii. O bunkrach wiedział więcej niż niejeden przewodnik. Był bardzo inteligentny i przy tym sympatyczny. Podobno studiował kiedyś na Uniwersytecie Jagiellońskim - mówi J. Prokop.

„Małego” znali też i lubili mieszkańcy Wysokiej, Boryszyna, czy Pniewa, które są ważnymi punktami na mapie „bunkrowej” turystyki. - Kiedyś przyjechała jego matka i zabrała „Małego” do domu. Uciekł i wrócił. Nie rozumiem, jak można żyć w takich warunkach, ale on sam takie życie wybrał. Często przychodził, pogadał, czasem poprosił o dwa złote. Dobry był z niego człowiek - powiedział nam jeden z mieszkańców Wysokiej.

Tragicznie zmarły bunkrowiec miał 52 lata. Koczowniczy tryb życia nadszarpnął jego zdrowie. Ostatnio przebywał w szpitalu. - Trochę go tam podreperowali. Wrócił i przyszedł do swojego kolegi. Pewnie świętowali jego powrót. I feta zakończyła się żałobą - mówią nam w Wysokiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska