W mieście tematem numer jeden są zapisy do przedszkoli. Wydawałoby się, że w kilkunastotysięcznym Krośnie cztery placówki zapewnią potrzeby małych mieszkańców. A jednak…
- W naszym powiecie jest największe bezrobocie w województwie. Trudno o pracę i gdy wreszcie mam duże szanse na zatrudnienie w swoim zawodzie, okazuje się, że nie będę miała opieki nad dzieckiem - martwi się pani Justyna. - Dowiedziałam się, że przedszkola w pierwszej kolejności przyjmują dzieci rodziców pracujących. Jak miałam do tej pory pracować, skoro musiałam być z synkiem w domu?
Nabór trwa do końca miesiąca, ale dyrektorki przedszkoli mówią, że dla nich mógłby się już zakończyć. Bo wniosków o przyjęcie do tej pory wpłynęło więcej niż jest przygotowanych miejsc.
- Mam już ponad 200 złożonych kart, a miejsc 120 - przyznaje dyrektorka Przedszkola nr 1 Zuzanna Adułło. - Ciągle wpływają następne. Rodzice chcieliby mieć pewność, że ich dziecko dostanie się, ale takiej gwarancji na razie nie możemy udzielić.
W przedszkolu rozgrywają się dramatyczne sceny. Niektórzy płaczą, opowiadają o trudnych życiowych sytuacjach. Zdarza się, że przychodzą mamy w ciąży. Myślą, że im wcześniej się zgłoszą, tym większe szanse ich dziecko będzie miało na dostanie się do najmłodszej grupy, która zastępuje żłobek. W mieście był kiedyś jeden, ale przez lata brakowało chętnych, dlatego został zlikwidowany. Z czasem jednak coraz więcej rodziców chciało oddać pod opiekę swoje małe pociechy. Stąd decyzja władz o uruchomieniu najpierw w Przedszkolu nr 1, a potem także 2 grup dzieci w wieku od roku.
W Przedszkolu nr 3 do środy złożono 138 wniosków na 100 miejsc. - Możemy od września uruchomić jedną grupę trzylatków i przyjąć kilkoro dzieci do czterolatków. To wszystko - mówi dyrektorka Danuta Gąsior. - Myślałam, że może spośród sześciolatków odejdzie ktoś do zerówki w szkole, czy pójdzie do pierwszej klasy. Ale nikt z rodziców nie podjął takiej decyzji. Wszystkie dzieci zostają w szkole.
Zdarza się, że rodzice składają podanie do kilku placówek. Dyrektorki spotykają się, by weryfikować takie wnioski.
O tym, kto zostanie przyjęty do placówek, dowiemy się 30 kwietnia. - Już się boję tego dnia - denerwuje się pani Dorota, która chciałaby założyć własną firmę. - Dlaczego miasto nic nie robi, by poprawić sytuację w przedszkolach?
Burmistrz Andrzej Chinalski nie zgadza się z takim zarzutem. W porównaniu z innymi miastami Krosno nie zlikwidowało żadnego przedszkola. Choć były takie głosy. Bo dzieci brakowało, placówki świeciły pustkami.
- Kiedy w 2003 roku przejęliśmy przedszkole wojskowe, mówiono nam, by je zamknąć. Liczyliśmy, że z czasem dzieci będzie przybywać, więc postanowiliśmy je utrzymać - opowiada burmistrz. - Dziś wiemy, że była to właściwa decyzja.
Burmistrz podkreśla: oprócz utworzenia dwóch grup najmłodszych, powstawały dodatkowo inne oddziały. Dwa lata temu w jedynce, rok temu w czwórce. W tym roku, od września, pojawi się jeszcze jedna dodatkowa grupa - w remontowanym właśnie za ponad dwa miliony złotych Przedszkolu nr 4. Choć warunki są tu idealne - duży plac zabaw, osobne dla każdej grupy szatnie, stołówki, sypialnie, duża sala widowiskowa itp. - to normy bezpieczeństwa nie były zachowane. Zwłaszcza, jeśli chodzi o klatki schodowe. Dlatego placówka została zamknięta, dzieci przeniesione na rok do innych przedszkoli i szkół. Ciasno teraz wszystkim, ale rozumieją, że innego wyjścia nie było.
- Remont jest gruntowny, nie można by było go przeprowadzić podczas normalnego funkcjonowania przedszkola - podkreśla dyrektorka Beata Śnieżek. - Obiekt zmienia się nie do poznania. Nowy dach, instalacje elektryczne, centralne ogrzewanie, poszerzanie drzwi, renowacja parkietów… Zaadaptowane zostaną też pomieszczenia na poddaszu.
- Dzięki temu będzie można uruchomić dodatkową grupę. Jaką? To się okaże po zakończeniu naboru. Wszystko zależy od tego, jakich wniosków wpłynie najwięcej - dodaje doradca Daniel Sawicki, burmistrza ds. kontaktów z mediami.
- W Zielonej Górze miasto przekazało osobom lokale i utworzono w nich przedszkola niepubliczne. U nas mogłoby być podobnie - uważają niektórzy mieszkańcy. Urzędnicy mówią, że w mieście nie ma odpowiednich pomieszczeń. Ich zdaniem, problem z miejscami zakończy się, gdy sześciolatki obowiązkowo pójdą do pierwszej klasy. Wówczas może się okazać, że przedszkola będą miały za dużo pomieszczeń i nauczycielskiej kadry. Samorząd musi więc rozsądnie i długoterminowo rozwiązywać problem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?