Gdy Katarzyna Jarocińska-Kawka była jeszcze panną, siostra miała już dwie córki. Mówiła wtedy Katarzyna: - Reniu, ja chcę mieć dwie dziewczynki, tak jak ty, bo przecież mam dwa kolana.
Nigdy nie podejrzewała, że dzieci będzie mieć ponad... 40! Bo tyle uzbierało się przez lata. Urodziła trzy córki. Pozostałe dzieci wychowuje w pogotowiu rodzinnym. Jedne odchodzą do swoich nowych domów, przychodzą kolejne. I każde dziecko w sercu Katarzyny pozostawia ślad na całe życie.
- Kocham je wszystkie, ale jestem ich ciocią, a nie mamą - Katarzyna powtarza żelazną zasadę. Powtarza sobie i dzieciom. Oczywiście, że maluchy często zapomną. Kamilek włoży piąstkę w buzie, spojrzy na Piotra, męża Katarzyny i powie do niego "tato". Do Katarzyny powie "mamo". Wtedy ona też zapomina o żelaznej zasadzie. Po chwili jednak zachowuje barierę. - Żeby później nie bolało za mocno. Ani mnie, ani tych dzieci, gdy pójdą do rodzin zastępczych. Nie mogę jednak nic nie czuć, angażuję się w stu procentach w tę miłość, choć psycholog odradza.
Więcej przeczytasz w sobotnio-niedzielnym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?