Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Pietruszka: - Teraz może być gorzej

Andrzej Flügel 0 68 324 88 06 [email protected]
Marcin Pietruszka. 28 lat, rozgrywający. Od 10 lat gra, w pierwszej bądź drugiej lidze (osiem sezonów w Wolsztyniaku, dwa w AZS-ie Zielona Góra). Żona Katarzyna i troje dzieci: Marysia (6 lat), Jakub (3,5), Wojtek (1,5).
Marcin Pietruszka. 28 lat, rozgrywający. Od 10 lat gra, w pierwszej bądź drugiej lidze (osiem sezonów w Wolsztyniaku, dwa w AZS-ie Zielona Góra). Żona Katarzyna i troje dzieci: Marysia (6 lat), Jakub (3,5), Wojtek (1,5). fot. Ryszard Poprawski
Rozmowa z Marcinem Pietruszką, piłkarzem ręcznym Szynaki Meble Wolsztyniaka Wolsztyn.

- Co pan powie o pierwszym meczu, bo źle to wyglądało...- To prawda. O naszym występie nie można powiedzieć nic dobrego. W sumie nawet w tym składzie powinniśmy postarać się o wygraną z AZS-em Warszawa. Popełniliśmy zbyt wiele błędów i to takich, których zazwyczaj nie robimy. Inna sprawa, że w przedsezonowych sparingach wypadaliśmy zdecydowanie lepiej. Może więc nie będzie tak źle.

- Sugerowaliście szefostwu, żeby szukało wzmocnień? Pan i jeszcze kilku, jako najbardziej doświadczeni, pewnie możecie mieć własne zdanie.- Mówiliśmy, że do tego zespołu, oprócz młodzieży, musi dojść ktoś doświadczony. Zapewniano nas, że tak będzie, ale jak widać, nie udało się.

- Przed ubiegłym sezonem też nie było wielkich wzmocnień...- Tak, doszedł wtedy tylko Hubert Kaczmarek, ale w zespole byli ci, którzy wzięli już rozbrat ze szczypiorniakiem i spokojnie zajęliśmy miejsce w środku tabeli. Teraz może być gorzej.

- Jest szansa, że ktoś dojdzie?- Nie chciałbym się wypowiadać za szefostwo klubu, ale chyba trzeba poszukać. Pewnie znajdzie się ktoś, kto jest wolny i może nas wzmocnić. To jednak trudna sprawa, bo przecież sezon się już rozpoczął.

- Trener Walenty Winokurow nie dogadał się z prezesem i zapowiada, że pracuje tylko do końca miesiąca. Co pan na to?- Tego wolę nie komentować, to sprawa między zarządem, a trenerem.

- W sumie trzeba brać się do roboty...- Dokładnie. Nie było punktów z Warszawą, a teraz mamy arcytrudny mecz w Poznaniu z Grunwaldem. Nie da się ukryć, że to oni są faworytem. Nawet zakładając, że zagramy znacznie lepiej niż ostatnio. Ale będziemy walczyć i się nie poddamy. Co nam zostało?

- A jak z pańskim zdrowiem? Miał pan kłopoty z kręgosłupem...- Z kręgosłupem już w porządku. Niestety, dopadła mnie kontuzja kostki. To zakłóciło przygotowania, ale jest w porządku.

- Co zrobić, żeby w takim mieście jak Wolsztyn, piłka ręczna wskoczyła na wyższy poziom z walką o ekstraklasę włącznie?- Myślę, że chodzi tylko o pieniądze. Bazujemy praktycznie na tym, co dostaniemy od miasta. Fajnie, że mamy sponsora, który nas wspiera, ale żeby pomyśleć o czymś w okolicach ekstraklasy, potrzeba znacznie więcej pieniędzy.

- Uczy pan w szkole, prowadzi zespoły młodzieżowe, trenuje i gra. Życie w hali sportowej...- W sumie tak. Rano uczę WF-u. Potem zajęcia z juniorami młodszymi albo z dziećmi. Prowadzę dwie grupy, jedną z piątej klasy i drugą naborową z trzeciej. Podczas weekendu mecz. W poprzednim sezonie spotkania juniorów były w czwartki, więc nie kolidowały z moimi. Teraz jest inaczej, ale poprosiłem o przełożenie siedmiu spotkań na inny termin i wierzę, że związek pójdzie mi na rękę.

- Są u pana jakieś brylanciki?- Jest kilku zdolnych chłopców. Ale w tych najmłodszych grupach jest duża rotacja. Wielu się po prostu zniechęca. U nas trudno o jakieś atrakcje, jak choćby wyjazdy na turnieje, choć ostatnio byliśmy na fajnych zawodach w Zielonej Górze. Zdarza się, że chłopcy po kilku treningach odchodzą mówiąc, że wolą jednak piłkę nożna.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska