Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Tatarewicz, szef Rady Miejskiej w Kostrzynie przyznał stypendium synowi

Beata Bielecka 095 758 07 61 [email protected]
- Wniosek o przyznaniu chłopcu stypendium złożyła żona przewodniczącego Tatarewicza, to nie w porządku - zadzwonił do nas Czytelnik. Zdolni uczniowie przez cały rok szkolny będą dostawać z kasy miejskiej po 100 zł miesięcznie.

O stypendia dla nich mogły ubiegać się m.in. szkoły lub rodzice dzieci. Szkoła Podstawowa nr 4, do której chodzi syn M. Tatarewicza, nie umieściła go na swojej liście. Kandydaturę chłopca zgłosiła jego mama, prywatnie żona przewodniczącego Rady Miejskiej w Kostrzynie. Gdy komisja opiniowała, komu dać stypendium (wybrano 22 osoby, a starało się dwa razy tyle) w obradach uczestniczył M. Tatarewicz. - Tak być nie powinno - uważa nasz Czytelnik.

Miał wątpliwości

M. Tatarewicz zapytany o sprawę przyznał, że miał wątpliwości, czy powinien zasiadać w komisji opiniującej przyznanie stypendiów uczniom, skoro o jedno z nich ubiegała się dla ich syna jego żona. - Dlatego zwróciłem się z zapytaniem w tej sprawie do radcy prawnego Urzędu Miasta z prośbą o wydanie opinii na ten temat - mówił nam. Odpowiedziała na to zapytanie radca prawny urzędu Edyta Kukier.

- Stwierdziła, że komisja ma charakter doradczy, zaś decyzje w tej sprawie podejmuje burmistrz. Opinie komisji wynikają ściśle z regulaminu przyznawania stypendiów i nie mają charakteru uznaniowego - mówił M. Tatarewicz. Dodał też, że jego syn spełniał wszystkie kryteria. W ubiegłym roku szkolnym miał średnią ocen 5,65 i na swoim koncie ważne osiągnięcia sportowe. - Grając w klubie szkolnym został w zeszłym sezonie wicemistrzem województwa lubuskiego - opowiadał.

Podkreślał też, że nie mógł zrezygnować z pracy w komisji, bo obecność w niej przewodniczącego rady miejskiej wynika wprost z uchwały podjętej jeszcze w poprzedniej kadencji. - Nie mógł mnie więc zastąpić na przykład zastępca przewodniczącego rady. Ten pogląd podzielił zresztą pozostały skład komisji, który o zaistniałej sytuacji został poinformowany przed rozpoczęciem posiedzenia - mówił.

Prawo nie zabrania

- Jak to się ma jednak do obowiązujących przepisów Kodeksu Postępowania Administracyjnego (art. 24.par.1 i art.27 par. 1), które mówią, że pracownik organu administracji publicznej lub członek organu kolegialnego powinien być wyłączony z udziału w postępowaniu, w którym on lub jego bliscy są stroną? - pytał jednak Czytelnik.

- Nie jestem prawnikiem i nie muszę znać na pamięć kodeksu postępowania administracyjnego, a tym bardziej go interpretować. Mamy odpowiednie osoby, prawników, którzy odnieśli się do sprawy w swojej opinii - skomentował przewodniczący.

Radca prawny E. Kukier powiedziała nam wczoraj, że przewodniczący mógł zasiadać w komisji ds. stypendiów, bo według niej przepisy na to pozwalają. - Pan Tatarewicz nie jest pracownikiem organu administracji, natomiast komisja stypendialna nie jest organem kolegialnym, a tylko doradza burmistrzowi - wyjaśniła.

Co na to wszystko burmistrz Andrzej Kunt? - Mając taką a nie inną opinię prawną nie widziałem powodów, dla których przewodniczący rady nie mógłby brać udziału w pracy komisji - stwierdził. Też podkreślił, że wybór stypendystów nie jest sprawą uznaniową. - O przyznaniu stypendium decydują punkty. Tu nie ma możliwości faworyzowania kogokolwiek. To jest czysta matematyka - mówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska