Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Maćkowiak: - Jestem szczęśliwa

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Marta bywa na Przystanku Woodstock. W niedzielę sprawdzała, co dzieje się na polu
Marta bywa na Przystanku Woodstock. W niedzielę sprawdzała, co dzieje się na polu fot. Henryka Bednarska
Tydzień temu wróciła z Anglii. Pojechała sama, samiuteńka. - Czułam się jak VIP. Tam niepełnosprawni żyją łatwiej, wygodniej. Lepiej - stwierdza Marta Maćkowiak z Witnicy. Na wózku porusza się od 17 lat. Całe dorosłe życie.

Jest zła. Bo po co to całe gazetowe zamieszanie wokół niej. - Są inni, znacznie ciekawsi ludzie - mówi. Że będąc już na wózku zdała maturę, zrobiła licencjant, skończyła studia, podyplomówkę? Wiele osób studiuje. Że pracuje? Jak inni. Że pojechała sama do Anglii, zresztą już dwa razy? - Gdy wróciłam przed rokiem, pomyślałam: Co ja zrobiłam? A później, że chyba jestem odważna - tu Marta pierwszy raz się uśmiecha.

W innym świecie

O Anglii mogłaby opowiadać godzinami. Tam kilka lat temu wyjechała Agnieszka, jej koleżanka, którą wcześniej poznała przez internet. W zeszłym roku zaprosiła ją do siebie. - To był impuls. Jadę i już - tłumaczy decyzję. Dopingowała ją mama. - Mówiłam Marcie, że przecież wszyscy ludzie podróżują - opowiada Anna Maćkowiak.

Bilet na samolot Marta zamawiała przez internet. Gdy jedna linia odmówiła przewozu osoby na wózku, podziękowała za przejaw dyskryminacji. Poleciała z drugą. Już na lotnisku opiekował się nią specjalny asystent, tak samo było po wylądowaniu. - Przez ten tydzień w Anglii czułam się jak VIP. Tam niepełnosprawni żyją łatwiej, wygodniej. Lepiej - stwierdza Marta.

Zwiedzała zamek. Proszę bardzo - jest winda, by wjechać na piętro. A tam proszę zgłosić się do pani, która we wszystkim pomoże. W sklepach z ciuchami były specjalne przymierzalnie. - Jak coś miałyśmy mierzyć, Agnieszka mówiła, że idziemy do mojej, bo tam jest więcej miejsca - wspomina Marta.

A już totalnie zaskoczyła ją obsługa pociągów. Nie dość, że podjeżdżała rampa, by mogła wjechać wózkiem, to jeszcze na stacji docelowej przy drzwiach stał kolejarz, który ją odbierał. Oczywiście był też podjazd. - Zwiedzanie Londynu w takich warunkach było olbrzymią przyjemnością - opowiada Marta.

Studia? Nie uda się

Ma 29 lat. Choruje na dystrofię, postępujący zanik mięśni. Tyle że u niej on się zatrzymał. W historii choroby przy diagnozie jest nawet znak zapytania. Na wózku jeździ od 17 lat. Kiedy zrozumiała...? - Gdy nie mogłam już stać. Byłam słabsza i słabsza, wtedy dotarło do mnie, że silniejsza nie będę - przyznaje.

Zdała maturę, a że rodzice po studiach, jej też wypadało na nie pójść. To właśnie rodzice dowozili ją do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie (podobnie jak drugą córkę, z tą samą chorobą; skończyła turystykę). - Po pierwszym roku chciałam zrezygnować. Stwierdziłam, że to nie dla mnie, że nie dam rady - wspomina. Wytrwała, a teraz mówi: - Uwielbiałam studia. Nauczyły mnie organizacji czasu. Już w czasie licencjatu wiedziałam, o czym chcę napisać pracę magisterską: o prezydentach USA i Polski w świetle konstytucji. I napisałam ją bardzo szybko.

Pół roku później poszła do pracy, do Browaru w Witnicy. - Przecież po studiach to naturalna kolej rzeczy - stwierdza ot tak, po prostu. Prezes Browaru Michał Szewczykowski przyznaje, że obawiali się zatrudnienia osoby na wózku. - Teraz z tej decyzji jesteśmy bardzo zadowoleni. Jest bardzo przydatna, to dziewczyna miła i otwarta na świat - podkreśla. Marta mówi, że dzięki tej pracy poznaje ludzi. Których bardzo lubi, ale którym do końca nie ufa. - Jestem... ostrożna - odpowiednie słowo znajduje po lekkim zawahaniu.

Uparcie do celu

Pasjonuje ją fotografia, dużo czyta, potrafi wędkować. - Kiedyś pojechała na ryby z mężem i jego kolegą. Złowiła więcej niż panowie, 60 sztuk - wspomina mama.

Chciałaby podróżować po świecie. Zwiedzić Kubę, za rządów Fidela Castro, co się już nie uda. Wietnam z Chinami, ale tak prawdziwie, poza szlakami, żeby poznać życie, biedę, wszystko. Wyjazd najbardziej realny - Egipt. Choć kto wie, jak będzie z Wietnamem, bo wyprawa do Anglii uświadomiła jej, że nie ma rzeczy niemożliwych, że może gdzieś pojechać bez rodziców.

Ma też cel życiowy. Jaki? Nie zdradziła, mimo naginania na wszystkie strony. - Tak, jestem uparta - przyznaje.

- O czym marzysz?
- Żeby być szczęśliwą.
- A teraz jesteś?
- Tak, jestem bardzo szczęśliwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska