Mec. Anna Ossowska: - Burmistrz Międzyrzecza stał się ofiarą postępowania karnego

Z powództwem przeciwko Urzędowi Miejskiemu wystąpił burmistrz Tadeusz D., którego w kwietniu prokuratura zawiesiła w obowiązkach służbowych. Przypominamy, że pod koniec czerwca radni obniżyli jego pensję z 11.730 do 6.300 zł. Samorządowiec kwestionuje uchwałę. Jego skargę odrzucił jednak Wojewódzki Sąd Administracyjny, uchybień nie dopatrzyli się w niej także prawnicy Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego. Dlatego skierował sprawę do sądu.

- Chodzi mi tylko o to, aby sąd orzekł, czy uchwała o obniżeniu moich poborów jest zgodna z prawem i kodeksem pracy - uzasadniał swoje motywy.

Samorządowiec powiedział dziś w sądzie, że od kwietnia do października przebywał w szpitalu i na zwolnieniach, dlatego korzystał ze świadczeń chorobowych. Obecnie nie dostaje nawet złotówki, bo zawieszeni urzędnicy nie otrzymują wynagrodzenia. Zwracając się do prowadzącej rozprawę sędzi Iwony Radziszewskiej stwierdził, że obniżenie wynagrodzenia ma m.in. wpływ na wysokość jego przyszłych świadczeń emerytalnych.

Wysoki poziom represji?

Radni uzasadnili swoją decyzję tym, że burmistrz nie świadczy pracy. Dziś reprezentująca go mec. Anna Ossowska zaznaczała, że nie było w tym jego winy.

- Powód doznał przeszkody w wykonywaniu czynności nie ze swojej winy. Był gotowy do świadczenia pracy. Stał się ofiarą postępowania karnego przygotowawczego, w którym organa państwa zastosowały wysoki poziom represji. Możliwość oczyszczenia będzie miał dopiero w postępowaniu karno-sądowym - mówiła.

Przypominamy, że prokuratura postawiła burmistrzowi 13 zarzutów związanych z jego pracą w ratuszu. Wcześniej spędził trzy miesiące w areszcie. Decyzję o zawieszeniu go w czynnościach zawodowych uzasadniano tym, że będąc burmistrzem może mieć wpływ na prowadzone postępowanie i świadków. Zawieszeni zostali także jego obaj zastępcy.

Mec. A. Ossowska powoływała się na zasadę domniemania niewinności i Europejską Konwencję Praw Człowieka, zgodnie z którymi do chwili uprawomocnienia się wyroku podejrzani i oskarżeni są niewinni.

W lipcu premier zawiesił i burmistrza i radę. Wyznaczył też Mariana Sierpatowskiego na komisarza, który pełni role obu zawieszonych organów.

Przewodniczący na wokandzie

Autorzy uchwały powołują się na orzeczenia Sądu Najwyższego, który w podobnych sprawach uznał prawo rad do obniżania pensji samorządowców nawet bez ich zgody. Tymczasem burmistrz mówił dziś, że uchwała go dyskryminuje. W jaki sposób?

- Podejmując uchwałę radni naruszyli zasadę równości. Teraz niektórzy z kierowników wydziałów mają wyższe pobory. Więcej zarabiają wójtowie najmniejszych gmin wiejskich w skali województwa - mówił.

Sąd chciał poznać kulisy przyjęcia uchwały. Burmistrz mówił o tym, że wcześniej przewodniczący rady Stanisław Ziemecki apelował do niego, żeby ustąpił z urzędu. Dlatego sędzia I. Radziszewska powołała S. Ziemeckiego na świadka i wyznaczyła kolejną rozprawę na 8 grudnia.

Stanisław Ziemiecki: - Radni nie dostają diet

Burmistrz zaznacza, że po zawieszeniu nie otrzymuje świadczeń. Jeden z Czytelników pyta, czy w takiej sytuacji zawieszeni radni dostają diety?

- Nie. Nie świadczymy pracy i nie otrzymujemy diet - zapewnia przewodniczący zawieszonej rady.

Dlaczego radni apelowali do burmistrza o ustąpienie z urzędu? - Miastu groził paraliż. Nie było komu podpisywać ważnych dokumentów, zagrożone były inwestycje. Po ustąpieniu burmistrza mieszkańcy mogliby wybrać jego następcę. Teraz zastępuje go komisarz wyznaczony w Warszawie - mówi S. Ziemiecki.